Korespondecja z Londynu
Brytyjskie ministerstwo spraw wewnętrznych zrezygnowało z przygotowania raportu o skutkach migracji zarobkowej z innych krajów UE, w tym Polski, do Wielkiej Brytanii. Dokument miał być gotowy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w maju, żeby dać rządzącej Partii Konserwatywnej argumenty uzasadniające atak na poprzedni rząd laburzystowski, który już w 2004 roku otworzył granice dla Polaków i obywateli innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Miałby też stać się podstawą do żądania negocjacji unijnych przepisów dotyczących swobody przepływu osób.
Plan został zarzucony z dwóch powodów. Po pierwsze, sprzeciwia mu się partner koalicyjny torysów – Partia Liberalna, w osobie wicepremiera Davida Clegga. Po drugie, jak doniosły wczoraj brytyjskie media, zebrane dane nie potwierdzają stawianej przez konserwatystów tezy, jakoby imigranci nadużywali zasiłków społecznych. Jasne jest natomiast, że gospodarka skorzystała na tym w postaci wyższego wzrostu gospodarczego i większych podatków. Raport mógłby więc okazać się strzałem do własnej bramki: tuż przed wyborami okazałoby się, że histeria rozpętana przez Camerona w związku z zasiłkami rodzinnymi dla Polaków była zupełnie bezpodstawna.
Histeria rozpętana przez Camerona wokół zasiłków rodzinnych była bezpodstawna
David Liddington, minister ds. europejskich, powiedział „Rz", że nie będzie żadnych przepisów skonstruowanych specjalnie dla imigrantów.