Gabinety polityczne budzą duże emocje. Szczególnie po ujawnieniu, że niektórym ministrom doradzają studenci. Jednak rząd sprzeciwia się projektom ograniczenia liczebności tych gremiów.
Gdy rząd zdecydował się na pilną nowelizację budżetu i zwiększenie deficytu o 16 mld zł, poseł SLD Ryszard Zbrzyzny poprosił ministerstwa o informacje o gabinetach. „Oszczędności można osiągnąć [...] także prowadząc optymalną politykę zatrudnienia" – napisał.
Z danych wynika, że w 2012 r. suma wydatków na wynagrodzenia w gabinetach politycznych wyniosła 7,7 mln zł, jednak w 2013 r. można zaobserwować tendencję wzrostową. W pierwszej połowie roku wydatki wyniosły już 3,9 mln zł.
Największy pod względem zatrudnienia gabinet miało w połowie 2013 r. Ministerstwo Gospodarki. Pracowało tam siedem osób. Resort spraw wewnętrznych i Kancelaria Premiera miały z kolei po sześciu doradców.
Tak przynajmniej było w resortach, które ujawniły liczbę zatrudnionych w nich doradców. Bo np. Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji podało tylko liczbę etatów w gabinecie politycznym – 7,9 (nie wszyscy doradcy pracują w pełnym wymiarze). W sumie we wszystkich gabinetach było 77,6 etatu.