– Nie ma co udawać, że nic się nie dzieje, bo dzieją się rzeczy rzeczywiście dramatyczne. Ale jeśli pytacie mnie o intuicję, czy jest bezpośrednie zagrożenie wojną w tej chwili – uważam, że nie, ale ono może się pojawić w każdej chwili – mówił w sobotę w TVN premier Tusk. I dodał, że „napięcie w tej części świata jest większe niż kiedykolwiek w ostatnich 15–20 latach, od czasu puczu Janajewa".
Dodał też, że w sensie logistycznym, technicznym, militarnym Rosja jest gotowa do wejścia na wschodnią Ukrainę, ale nic nie wskazuje na to, by zapadły takie decyzje polityczne. Zaznaczył, że jako premier polskiego rządu musi pracować nad różnymi scenariuszami.
Z kolei w niedzielę podczas spotkania z mieszkańcami Bartoszyc premier uspokoił, że mały ruch graniczny między Polską a obwodem kaliningradzkim nie jest zagrożony. ?– Bardzo precyzyjnie rozróżniamy to, co dzieje się między zwykłymi ludźmi, którzy chcą odwiedzać miejscowości po obu stronach granicy dla turystyki i handlu, od tego, co jest tłem i podłożem tego poważnego kryzysu – podkreślił.
Jego zdaniem ważne jest, aby pokazać, że relacje pomiędzy ludźmi, handlowcami, przedsiębiorcami „wcale nie muszą być narażone na trzęsienie ziemi tylko dlatego, że ktoś wpadł na imperialny pomysł" i dodał, że oczekuje dobrego traktowania kupujących z Rosji od służb, z którymi wcześniej spotkał się na przejściu granicznym w Bezledach. Byli to funkcjonariusze Straży Granicznej, izby celnej i policjanci.
Premier zaznaczył, że będzie osobiście sprawdzał każdy sygnał podawany przez „rosyjską propagandę" o przypadkach złego traktowania Rosjan na obszarze małego ruchu granicznego. Lokalne kaliningradzkie media informowały niedawno m.in. o przypadku ostrzelania rosyjskiego auta w Polsce.