Czy „S” obrzydzi wyborcom PO

Dziś rozpoczyna się kampania związku skierowana przeciwko niektórym kandydatom do Parlamentu Europejskiego.

Publikacja: 05.05.2014 05:56

Stoczna Gdańska

Stoczna Gdańska

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman

Związkowcy zamierzają piętnować tych kandydatów, którzy będąc ministrami, posłami i senatorami, głosowali za przyjęciem antypracowniczych (w ocenie „Solidarności") przepisów. Dziś w południe w historycznej Sali BHP w Stoczni Gdańskiej „S" zaprezentuje przygotowane specjalnie na tę okoliczność spoty, billboardy i ulotki.

O planach ostrej kampanii wymierzonej w część polityków pierwsza informowała „Rz". Jak pisaliśmy, związkowcy liczą na to, że niektórzy z zaatakowanych przez nich kandydatów odpowiedzą pozwami sądowymi, co nagłośni akcję.

Z naszych informacji wynika, że kampania będzie prowadzona dwutorowo. Po pierwsze, będą to akcje o zasięgu ogólnopolskim. Ale pojawią się także działania w regionach skierowane przeciwko kandydatom, którzy z tych regionów startują.

Na tej kampanii zyska nie PiS, lecz SLD – uważa politolog Rafał Chwedoruk

Związkowcy zaatakują m.in. startujących z list PO: Julię Piterę, Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz, Barbarę Kudrycką, Michała Boniego, Adama Szejnfelda, byłego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz PSL-owskiego ministra pracy Władysława Kosiniaka-Kamysza.

„S" będzie zwracać uwagę szczególnie na to, jak kandydaci głosowali w sprawie podniesienia wieku emerytalnego (i referendum dotyczącego tej kwestii) oraz uelastycznienia czasu pracy. Dodatkowo ma zostać uruchomiona specjalna strona www.sprawdzampolityka.pl (na razie jeszcze nie działa), na której znajdą się informacje o działalności wszystkich parlamentarzystów.

Kampania przed wyborami do europarlamentu to już drugie takie przedsięwzięcie „S". Pierwszym była akcja billboardowa z toczącym pod górę kamień Syzyfem, skierowana przeciwko nadużywaniu przez pracodawców umów cywilnoprawnych. Akcja dała się zapamiętać, doprowadziła do szerokiej debaty na temat umów zwanych przez związkowców śmieciowymi i w ostateczności do rozpoczęcia prac nad oskładkowaniem umów-zleceń.

Działacze „S" przyznają, że do nowej akcji zachęcił ich właśnie sukces poprzedniej. – Tego typu kampanie są co prawda tak samo drogie jak zorganizowanie manifestacji, ale dają zdecydowanie lepsze efekty – mówi nam jeden ze związkowców.

Kampania zakończy się tuż przed eurowyborami. Kto na niej wygra? – Moim zdaniem głównych beneficjentów będzie dwóch. Przede wszystkim same związki, dla których jest to doskonała okazja do pokazania się i do przypomnienia o swoim istnieniu. Drugim wygranym będzie SLD – mówi „Rz" politolog Rafał Chwedoruk. Tłumaczy, że w momencie, gdy związkowcy będą zniechęcać do polityków Platformy, wyborcy, odwracając się od PO, zagłosują raczej na SLD niż na PiS. – Wyborców PO i PiS dzieli taka przepaść, że nie da się jej zasypać w trakcie jednej kampanii – podsumowuje Chwedoruk.

Związkowcy zamierzają piętnować tych kandydatów, którzy będąc ministrami, posłami i senatorami, głosowali za przyjęciem antypracowniczych (w ocenie „Solidarności") przepisów. Dziś w południe w historycznej Sali BHP w Stoczni Gdańskiej „S" zaprezentuje przygotowane specjalnie na tę okoliczność spoty, billboardy i ulotki.

O planach ostrej kampanii wymierzonej w część polityków pierwsza informowała „Rz". Jak pisaliśmy, związkowcy liczą na to, że niektórzy z zaatakowanych przez nich kandydatów odpowiedzą pozwami sądowymi, co nagłośni akcję.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Polityka
Kampania w cieniu wojny na Wschodzie
Polityka
Dyrektor NASK: Afera z reklamami atakującymi konkurentów Rafała Trzaskowskiego to może być prowokacja
Polityka
„Ukraść wybory, dokonać ogromnej manipulacji”. Jarosław Kaczyński mówi o nadużyciach w kampanii
Polityka
Afera ze spotami wyborczymi. Prezydent Andrzej Duda chce informacji od ABW
Polityka
Wieczór i poranek wyborczy „Rzeczpospolitej” w rp.pl