Kosztowne biesiady polityków

Kiedyś PO wytykała rządowi PiS dorsza za 8,50 zł. Dziś jej ministrom nie zadrży ręka przy kolacji za 1500 zł.

Aktualizacja: 29.06.2014 18:16 Publikacja: 29.06.2014 10:45

Kosztowne biesiady polityków

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Podczas gdy prokuratura, ABW i policyjne CBŚ całą energię skupiają na ustaleniu,  kto nagrywał polityków w  warszawskich restauracjach, nie mniejsze emocje wywołuje inny aspekt tzw. afery taśmowej: niby-służbowe kolacje, za które prominentni politycy płacili z publicznych środków.

– Kiedyś dorsz za 8,50 zł opłacony służbową kartą był wskazywany jako rzecz niedopuszczalna. Dzisiaj politycy wydają nieporównanie większe sumy na kolacje, podczas których knują. To upadek obyczajów – mówi  „Rz" prof. Antoni Kamiński z PAN, były prezes polskiego oddziału Transparency International.

Wino z najwyższej półki

„Klientela, która szasta pieniędzmi podatników i bez cienia skrępowania płaci nimi za drogie winka, wódeczki, ośmiornice i kubańskie cygara" – oburza się jeden z internautów. I nie jest wyjątkiem. Bo inny pyta: „Czy z moich podatków naprawdę muszę finansować bardzo drogie kolacje nieudolnych ministrów".

Podobnie krytycznych komentarzy dotyczących finansowania kolacji polityków ze środków publicznych jest wiele. I problem nie polega na tym, czy kilkutysięczne rachunki nadwerężą budżet. Chodzi o zasady i etykę: co politykowi czy urzędnikowi wypada, a co nie.

Największe emocje wywołały informacje o wystawnej kolacji szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką, w której brał udział również Sławomir Cytrycki. Czym raczyli się goście w restauracji Sowa & Przyjaciele, opinia publiczna dowiedziała się z pierwszej z serii taśm opublikowanych przez „Wprost". Prowadząc rozmowy o tym, jak załatać  dziurę w budżecie i jak mógłby w tym pomóc  bank centralny, goście zamawiali drogie trunki i wyszukane potrawy. Wypili po dwa kieliszki wódki, by zaraz potem przerzucić się na wina. I to z najwyższej półki, niektóre w cenie prawie 400 zł za butelkę. Nazwy koneserom wiele powiedzą: Chateau Musar 2004, Bekaa Valley i Gaston Hochar.

Potrawy były równie wyszukane. I tak na stole znalazły się m.in.  ogony wołowe, carpaccio z matjasa holenderskiego, kawior z łososia, ośmiornica. Było również carpaccio z mlecznej jagnięciny,  szparagi,  piklowane rzodkiewki, sałatka z grillowanym kozim serem i mniej wykwintny tatar.

Kelner obsługujący zacne grono wczuł się w atmosferę i błysnął dowcipną uwagą: „Nie chciałbym pana ministra obrażać zbyt niską ceną". Z kolei Cytrycki – co słychać na nagraniu – rzucił  dowcipem cięższego kalibru, mówiąc:  „Żeby mnie było stać, k...a, przecież was zaprosiłem!".

Za kolację zapłacił służbową kartą kredytową Marek Belka i jak ujawnił „Fakt", ta uczta kosztowała 1435 zł. W tym sam alkohol – 880 zł.

Tatar z tuńczyka

Fundator płacił za kolację – podobno – nie z pieniędzy podatników, ale z „funduszu reprezentacyjnego", który jest finansowany „z pieniędzy zarobionych przez NBP" – przekonywał rzecznik banku i twierdził, że spotkanie było służbowe; także służbowych kwestii  dotyczyła  rozmowa.

– NBP jest częścią państwa, więc za kolację prezes Belka zapłacił z pieniędzy podatników – komentuje prof. Antoni Kamiński. Uważa, że rozmowę też trudno uznać za służbową.

– To było knucie, do którego nawet wulgarność języka pasowała. Prezes NBP w gruncie rzeczy działał tam przeciwko swojej instytucji, bo namawiał się z szefem MSW, by rząd przygotował ustawę, która ograniczy kompetencje  Rady Polityki Pieniężnej – zaznacza prof. Kamiński.

Za drugą słynną kolację, o której opinia publiczna dowiedziała się dzięki taśmom „Wprost" – ministra Radosława Sikorskiego z Jackiem Rostowskim w restauracji Amber Room w pałacu Sobańskich – również zapłacili podatnicy

Koszt podobny: 1352 zł (jak podała Gazeta.pl). Jakie równie doniosłe kwestie ważne dla państwa poruszali rozmówcy – każdy może posłuchać. Dania, jakie im serwowano, były nie mniej wyszukane.

Szampan na początek, a następnie drogie wina. „Panowie nie mogą się zdecydować, czy lepsze pierogi z farszem z królika, golonka glazurowana, pierożki cielęce, foie gras czy tatar z tuńczyka" – tak opisało „Wprost" rozterki prominentów, którzy w końcu wybrali m.in. krwistą polędwicę wołową, foie gras i comber z królika.

Pretekst do tej rozmowy również miał być służbowy, bo dotyczył między innymi możliwego objęcia placówki w Paryżu przez Rostowskiego.

Powinni oddać ?z własnej kieszeni

Prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny, ocenia: ?– Politycy powinni natychmiast zrekompensować swoimi prywatnymi pieniędzmi wydatki za kolacje, które opłacili ze służbowych kart. Zwłaszcza że upierają się, iż były to ich prywatne rozmowy. A skoro  prywatne, to nie za publiczne pieniądze – komentuje. I ubolewa, że na razie nikt na taki gest się nie zdobył.

Dlaczego wysocy urzędnicy nie mają oporów przed opłacaniem rachunków za takie uczty z kieszeni podatników?

Janusz Czapiński uważa, że istota zjawiska może tkwić w nieproporcjonalności dochodów najwyższych urzędników państwa w stosunku do menedżerów średniego szczebla.

– Prezes banku komercyjnego zarabia  kilka milionów złotych rocznie, a urzędnik najwyższego szczebla, mający nieporównanie większy zakres władztwa,  pod względem zarobków do pięt mu nie dorasta. Tak więc wyrównuje sobie słabsze możliwości finansowe – uważa prof. Czapiński.

Jak podkreśla prof. Kamiński, na Zachodzie, w utrwalonych demokracjach, urzędnicy i politycy także mają służbowe karty kredytowe.

– Ale zasady korzystania z nich są przejrzyste. Mogą nimi regulować rachunki w ściśle  określonych przypadkach, kiedy realizują zadania urzędu.

Prof. Czapiński uważa, że w sferze publicznej nie obowiązują jasne reguły gry.

– W firmach komercyjnych są sowite wynagrodzenia, ale również bardzo skrupulatne rozliczanie wydatków sfinansowanych ze służbowych kart   – zaznacza.

Z kolei były szef Urzędu Ochrony Państwa gen. Zbigniew Nowek, który odbył setki służbowych spotkań, podkreśla:  – Byłem szefem UOP przez ponad sześć lat. Standardem była kawa w gabinecie. Na uroczysty obiad czy kolację zapraszało się ewentualnie delegacje zagraniczne po części oficjalnej – wspomina. I  ocenia: – Jest nie do pomyślenia, żeby jeden wysoki urzędnik zapraszał drugiego do restauracji i płacił rachunek za obiad z publicznych środków.

Polityka
Hołownia: Polskie zaangażowanie na Ukrainie tylko pod parasolem NATO
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Wybory prezydenckie. Sondaż: Kandydat Konfederacji goni czołówkę, Hołownia poza podium
Polityka
Prof. Rafał Chwedoruk: Na konflikcie o TVN i Polsat najbardziej zyska prawica
Polityka
Pablo Morales nie zaszkodził PO. PKW nie zakwestionowała wydatków na rzecz internauty
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora