Razem z delegacją związkowców spotkał się pan w poniedziałek z ministrem pracy Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Przynieśliście mu własny projekt ustawy o dialogu społecznym, który ma zmniejszyć rolę rządu w negocjacjach ze związkami i pracodawcami.
Piotr Duda: Nie chodzi nam o zmniejszenie roli rządu, tylko wyrównanie szans związków zawodowych i organizacji pracodawców. W Komisji Trójstronnej rząd był uprzywilejowany pod każdym względem. Jako związki zawodowe i organizacje pracodawców chcemy mieć więcej do powiedzenia przy podejmowaniu przez rząd decyzji społecznych i gospodarczych. Żaden projekt ustawy nie jest jednak w stanie zobowiązać rządu do okazywania dobrej woli.
Wyprowadził pan wszystkie związki z Komisji Trójstronnej latem 2013 r. zarzucając rządowi właśnie brak dialogu. Ale w negocjacjach górniczych gabinet Ewy Kopacz poszedł na rękę związkom. Była w tym zapewne obawa przed protestami, ale i dobra wola.
Sytuacja w górnictwie to dowód na brak dialogu. Już w 2011 r. prosiłem premiera Tuska o stworzenie zespołu ws pakietu klimatycznego i namawiałem do dyskusji o łączeniu górnictwa z energetyką. Jak grochem o ścianę. Kłopoty górnictwa można było rozwiązać w spokojny sposób na przestrzeni ostatnich lat.
Bezpośrednią przyczyną wyjścia związków z Komisji Trójstronnej było wprowadzenie przez rząd elastycznego czasu pracy. Dziś — co podkreśla wicepremier Janusz Piechociński — nie ma żadnych skarg pracowników na nadużywanie tej formuły. A zatem powód do bojkotowania Komisji zniknął.
Elastyczny czas to była tylko kropla, która przepełniła czarę. To nie chodzi o to, czy napływają skargi, chodzi o sposób wprowadzenia tych przepisów. Rząd przyjął projekt i wysłał go do Sejmu, a potem i raczył poinformować Komisję Trójstronną. Jakie to konsultacje? Dlatego w naszym projekcie wprowadzamy zasadę: w kwestiach kodeksu pracy, ubezpieczeń społecznych, związków zawodowych i organizacji pracodawców — chcemy uzgodnień, ale nie konsultacji.
Rozumiem, że po spotkaniu z ministrem Kosiniak-Kamyszem nie rezygnuje pan z postulatu bezpośrednich rozmów z premier Ewą Kopacz? „Solidarność" razem z OPZZ i Forum Związków Zawodowych domaga się rozmów dotyczących wieku emerytalnego, emerytur pomostowych, czy umów śmieciowych, a także sytuacji w poszczególnych branżach.
Nie chcemy, żeby pani premier jeździła od miejscowości do miejscowości, od branży do branży i gasiła pożary. Dlatego potrzebujemy spotkania z panią premier, bo chcemy ją poinformować, jakie są problemy w poszczególnych branżach.W tej chwili niektórzy ministrowie nie chcą się z nami spotykać, nawet nam nie odpisują. Wyjątki to Kosiniak-Kamysz, czy wicepremier Tomasz Siemoniak, z którym rozmawiamy o sytuacji w zbrojeniówce. My nie stawiamy postulatów roszczeniowych, tylko systemowe. Od 2,5 roku w Sejmie leży nasz projekt powiązania płacy minimalnej z PKB. Chcemy też powrotu do dyskusji o wieku emerytalnym, ale w sposób odpowiedzialny. Nie żądamy, żeby przywrócić poprzednie zasady. Proponujemy prawo do przejścia na emeryturę nie ze względu na wiek, tylko staż pracy (np. 45 lat) i zgromadzony w ZUS kapitał. Tak jest w Niemczech. Czyżby Niemcy źle życzyli swoim emerytom?
Jesienią minionego roku spotkał się pan z panią premier. Wyglądało na to, że się porozumieliście, choćby w kwestii górnictwa. Dlaczego zatem doszło między wami do konfliktu wokół Kompanii Węglowej?