Odmładzanie partii rządzącej ma się zacząć od telewizji. Z programów publicystycznych znikną „starzy wyjadacze": Stefan Niesiołowski, Julia Pitera czy Adam Szejnfeld. Ich miejsce zajmą młodzi posłowie i samorządowcy, np. Borys Budka i Michał Szczerba.
– Jeśli chcemy dotrzeć do młodych, musimy pokazać, że są oni wśród nas i mają te same problemy. Polacy mają dość oklepanych polityków, którzy zawsze mówią to samo i tak samo – tłumaczy „Rzeczpospolitej" jeden z polityków PO.
O otwarciu na młodych, którzy odmienią „zgnuśniały wizerunek partii", mówiono na wieczorze rozliczeń po porażce wyborczej Komorowskiego oraz na posiedzeniu Klubu PO. – Diagnoza jest dla nas bolesna. Czy starszy pan siedzący od 20 lat w Sejmie może rozumieć 20-latka bez pracy? Czy jest dla niego wiarygodny? – pyta jeden z młodszych działaczy.
Zmianę pokoleniową wymusza też sondaż Ipsos dla TVP, TVN 24 i Polsat News. Wynika z niego, że Bronisław Komorowski wygrał z Andrzejem Dudą jedynie wśród 30-latków. W innych grupach wiekowych wyraźnie zwyciężył kandydat PiS – np. poparło go blisko 61 proc. wyborców w wieku 18–29 lat.
– Platforma jest partią ludzi młodych. Może w Sejmie tego nie widać, ale w samorządach już tak – mówi 32-letni poseł Krzysztof Brejza z Inowrocławia.
Z kolei poseł Jakub Rutnicki (36 lat) tłumaczy, że swoją karierę zaczynał od pracy fizycznej, ma kredyt, urodziło mu się dziecko. – Jestem z tego pokolenia, mam wiarygodność, wyczucie problemów, bo sam je mam – zapewnia.
Do promowania młodych zachęca 43-letni Grzegorz Lipiec, polityk z Krakowa i członek władz krajowych PO. – Jestem najmłodszym politykiem we władzach partii – mówi. – Jeśli nie odblokujemy teraz młodych, będzie po nas.