Prezydent Anibal Cavaco Silva chowa głowę w piasek. W czwartek powierzył misję utworzenia nowego rządu, na którego czele ma stanąć dotychczasowy premier Pedro Passos Coelho. Konserwatysta ma 10 dni, aby przedstawić program i zdobyć większość w parlamencie.
Ale już wiadomo, że mu się nie uda. Mimo apelu prezydenta socjaliści zapowiedzieli, że utworzą koalicję z Partią Komunistyczną i Blokiem Lewicy, a w weekend pokazali, jak skuteczny to może być alians. 122 głosami przeciw 107 udało mu się przeforsować kandydata na przewodniczącego parlamentu.
Portugalscy komuniści najdłużej ze wszystkich partii skrajnej lewicy na Zachodzie byli wierni ortodoksyjnemu stalinizmowi. Jeszcze w ostatnich latach domagali się wyjścia kraju z NATO i strefy euro, nacjonalizacji banków, linii kolejowych i lotniczych. Zarzekali się, że nigdy nie utworzą rządu z socjalistami. To z tego powodu ci ostatni tylko raz doszli do władzy, samodzielnie zdobywając w 2005 r. pod wodzą Jose Socratesa (obecnie w areszcie domowym ze względu na zarzuty korupcji) bezwzględną większość. Poza tym epizodem musieli iść na poważne kompromisy, aby tworzyć koalicje z konserwatywną Partią Socjaldemokratyczną.
Sytuacja się zmieniła, gdy w ostatnich wyborach więcej deputowanych (19) uzyskał Blok Lewicy niż Komuniści (17). Ci ostatni poczuli się na tyle zagrożeni, że zdecydowali się na zasadniczą zmianę programu. Program lewicowej koalicji wyklucza wstrzymanie spłaty portugalskiego długu, drugiego największego po Grecji w strefie euro (130 proc. PKB). Sygnatariusze zapowiadają, że Portugalia pozostanie w NATO, strefie euro, UE. Domagają się jedynie wstrzymania dalszych zwolnień w sektorze publicznym, ograniczenia zabezpieczeń socjalnych i pensji pracowniczych. W ten sposób chcą zerwać z polityką forsownych oszczędności.
Cavaco Silva uważa jednak, że to doprowadzi Portugalię do katastrofy. Kraj kilka miesięcy temu zaczął samodzielnie zaciągać pożyczki na rynkach finansowych, ale z rachitycznym tempem wzrostu (1,5 proc. w tym roku) jest postrzegany z nieufnością przez inwestorów.
W razie porażki misji Coelha prezydent może albo powierzyć zadania utworzenia rządu liderowi socjalistów Antonio Costa, albo utrzymać przez pół roku dotychczasowy rząd tymczasowy i rozpisać wybory. W obu przypadkach zaciskanie pasa pod dyktando Berlina wydaje się dobiegać końca: jeśli nie teraz, to wiosną przyszłego roku lewica będzie u władzy w Lizbonie.