Na razie w prawie całej Europie zachwyt wzbudza przyszły kanclerz Niemiec Friedrich Merz (CDU): od wyborów do Bundestagu upłynęło ledwie kilkanaście dni, nowy rząd powstanie zapewne koło Wielkanocy, a on już próbuje dokonać przemian o znaczeniu historycznym. Wydaje się, że wzorcowo reaguje na działania Donalda Trumpa, które stawiają pod znakiem zapytania dotychczasowe sojusze i zagrażają bezpieczeństwu Europy.
Donald Trump sprawił, że Niemcy chcą skończyć z jazdą na gapę w dziedzinie obrony i przy okazji z niechęcią do brania kredytów. Wydatków na obronę ma już nie ograniczać hamulec zadłużenia wpisany do niemieckiej ustawy zasadniczej. Mowa o dodatkowych setkach miliardów euro w najbliższych latach. Nieoficjalnie padała suma 400 miliardów euro, ale we wstępnej umowie o przyszłej koalicji CDU/CSU i SPD pod wodzą Merza nie została wymieniona.