– Nie zgadzam się ze stawianiem pod znakiem zapytania zdolności NATO. Sojusz funkcjonuje, nic się tu dziś nie zmieniło. Musimy koncentrować się na tym, co administracja Trumpa robi, a nie na tym, co prezydent mówi. Jego propozycje są czasem bardzo kontrowersyjne, ale taka jest jego strategia działania – mówi „Rzeczpospolitej” kandydat w wyborach prezydenckich Rafał Trzaskowski. Jego zdaniem „nie ma absolutnie żadnych sygnałów, że Amerykanie chcą wyprowadzić swoje wojska z Polski”.
Kampania wyborcza ma swoje prawa: żaden z kandydatów nie chce otwierać nowych frontów debaty, jeśli nie ma takiej potrzeby. Jednak bardziej dyskretnie nasz kraj w pełni uczestniczy w mobilizacji na rzecz europejskiej obronności. W poniedziałek to premier Donald Tusk ujawnił po spotkaniu z przewodniczącym Rady Europejskiej Antonio Costą inicjatywę szczytu w Londynie. Wcześniej, jak wynika z naszych informacji, Polska zgodziła się, aby całość środków z europejskiego funduszu EDIP była przeznaczona na zakup broni produkowanej w Unii. To otwiera możliwość zwielokrotnienia jego wielkości (wcześniej Warszawa domagała się, aby przynajmniej 35 proc. tych środków szło na zakup uzbrojenia spoza Wspólnoty).
Jak ambitne są plany Europejczyków? Odchodząca szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Bearbock porównała to do funduszu, jaki udało się zmobilizować dla odbudowy po pandemii. Wówczas było to 700 mld euro, a więc mniej więcej równowartość rocznego budżetu Pentagonu.
Sama przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen sygnalizuje kilka ścieżek możliwego finansowania europejskiej obronności. To właśnie będzie przedmiotem twardych rokowań przywódców europejskich. Jedna z możliwości to emisja europejskiego długu. Inna – przesunięcie części wydatków Brukseli z funduszy strukturalnych czy też niewykorzystanych środków na odbudowę po pandemii.
Mowa o tym, że Unia może wystąpić o dodatkowe środki do krajów członkowskich. Tu rysuje się możliwość odliczenia inwestycji w uzbrojenie z rachunków deficytu budżetowego. Odchodzący kanclerz Olaf Scholz zaproponował, aby dotyczyło to jednak tylko środków powyżej 2 proc. PKB, co wywołuje opór Hiszpanii i Włoch, które wydają na ten cel o wiele mniej. Kolejna możliwość: uruchomienie pożyczek Europejskiego Banki Inwestycyjnego (EBI) lub innych instytucji finansowych.