Największy błąd Tony'ego Blaira. Efektem brexit

Premier otworzył już w 2004 roku rynek pracy dla przystępujących do UE krajów Europy Środkowej wbrew swoim najbliższym doradcom. Bardzo przyczynił się tym do brexitu.

Publikacja: 01.01.2025 15:52

Tony Blair

Tony Blair

Foto: PAP/EPA

Udostępnione właśnie przez Downing Street dokumenty archiwalne nie pozostawiają złudzeń: nawet najwyżsi rangą członkowie ówczesnego gabinetu nie podzielali entuzjazmu Tony’ego Blaira do możliwie szybkiego zrównania w prawach Polski i siedmiu innych post-komunistycznych państw, które wstąpiły do UE 1 maja 2004 r. Na taki ruch zdecydowała się jeszcze tylko niewielka Irlandia i Szwecja. Zgodnie z warunkami ustalonymi w traktacie akcesyjnym rynek pracy mógł pozostać zamknięty dla dawnych państw komunistycznych jeszcze przez siedem lat, a więc do 1 stycznia 2011 r.

W liście z 10 lutego 2004 r. ówczesny szef brytyjskiej dyplomacji Jack Straw ostrzegał jednak premiera przed takim ruchem. 

Późniejsze wydarzenia pokazały, że przeprowadziliśmy to źle

Jack Straw, były minister spraw zagranicznych

– Możemy stanąć w obliczu bardzo trudnej sytuacji, jeśli nie rozwiążemy tego prawidłowo – pisał. Jego zdaniem znacznie roztropniej byłoby dla Wielkiej Brytanii poczekać, aż inne duże kraje starej UE zniosą dotychczasowe restrykcje. Pozwoliłoby to Londynowi ocenić, jak w rzeczywistości wyglądają przepływy migracyjne. Kilka dni później, 16 lutego 2004 r., o odłożenie otwarcia rynku pracy apelował też do Blaira wicepremier John Prescott. Wskazywał na fatalne skutki dla dostępności szkół, szpitali czy mieszkań socjalnych, w szczególności w Londynie i południowo-wschodniej Anglii, jeśli migranci z nowych krajów członkowskich UE masowo przyjadą na Wyspy. 

Otwarcie rynku pracy przez Wielką Brytanię pogorszyło kondycję demograficzną Polski

Szef rządu podjął decyzję o otwarciu rynku pracy częściowo pod wpływem analiz brytyjskiego MSW, gdzie szacowano, że do królestwa trafi rocznie z Europy Środkowej 5–13 tys. osób. Jednak inicjatywa Blaira wpisywała się też w prowadzoną od dawna przez niego politykę. Był najbardziej pro-unijnym premierem, jakiego miało w swojej historii królestwo. Do tego stopnia, że w pewnym momencie rozważał nawet rozpisanie referendum w sprawie przystąpienia kraju do unii walutowej. Gdy idzie o sprawy polskie, w trakcie rokowań akcesyjnych ogłosił w Warszawie, że Wielka Brytania będzie „mistrzem poszerzenia”. I faktycznie, obok Berlina to właśnie Londyn najmocniej pchał do przodu negocjacje o przyjęciu nowych państw do Unii. Brytyjczykami po części kierowała wówczas nadzieja, że mając tak wielu członków, UE zostanie „rozwodniona” i francuskie plany jej federalizacji nigdy nie dojdą do skutku. 

Faktyczna liczba migrantów z państw naszego regionu do królestwa okazała się niepomiernie większa od przewidywań brytyjskich władz. Tylko z Polski wyjechało za pracą na Wyspy blisko milion osób. Litwa ostatecznie straciła około jednej trzeciej swoich mieszkańców. Choć przyczyniło się to do spadku bardzo wysokiego wówczas w naszym kraju bezrobocia, pogłębiło także proces starzenia się społeczeństwa i nierównowagę demograficzną kraju. Gdyby Wielka Brytania poczekała ze zniesieniem restrykcji kilka lat, do takiej fali migracyjnej zapewne by nie doszło, bo nie tylko bezrobocie nad Wisłą zaczęło szybko spadać, ale wraz z uderzeniem kryzysu finansowego w 2009 roku atrakcyjność wyjazdu do Zjednoczonego Królestwa bardzo spadła. 

Czytaj więcej

Chciwość pogrąża Davida Camerona

Dla samego królestwa ta decyzja miała jeszcze dalej idące skutki. Masowa imigracja i hasło „przywrócenia kontroli nad naszymi granicami” stało się jednym z najważniejszych, o ile nie najważniejszym powodem zwycięstwa zwolenników wyjścia z Unii w referendum w czerwcu 2016 roku. Otwarcie rynku pracy dla Polaków i mieszkańców innych państw naszego regionu zbiegło się bowiem z dość radykalną polityką oszczędzania ówczesnego premiera Davida Camerona. Stąd obawy Johna Prescotta o brak dostępu do szkół czy szpitali spełniły się w dwójnasób. 

George W. Bush uważał, że Bóg powierzył mu w Iraku specjalną misję

– Późniejsze wydarzenia pokazały, że przeprowadziliśmy to źle – powiedział „Financial Times” Jack Straw. – Gdybyśmy mieli prawidłowe prognozy w sprawie spodziewanej imigracji, nigdy nie znieślibyśmy restrykcji. Dziś wiemy, że utrzymanie ich miałoby pewien wpływ na wynik referendum w 2016 roku. Czy jednak wystarczający, aby zmienić wynik głosowania, nie da się powiedzieć – dodał. 

Ujawnione archiwa odnoszą się także do innego ważnego dla Polski zdarzenia z tamtej epoki: zapoczątkowanej w marcu 2004 roku przez USA operacji zajęcia Iraku. Już 13 miesięcy później, w szczególności po bitwie o Faludżę, podczas zamkniętego spotkania z George’em W. Bushem Tony Blair wyraził poważne wątpliwości, czy Amerykanie mają jakąś strategię przywrócenie pokoju w kraju. Ówczesny zastępca sekretarza stanu USA Richard Armitage powiedział jednak brytyjskiemu ambasadorowi w Waszyngtonie, że wiele się tu zrobić nie da, ponieważ amerykański prezydent uważa, że „zostało mu powierzone coś w rodzaju misji od Boga” w Iraku. 

Polityka
Nowe problemy doradcy Trumpa. Używał prywatnej skrzynki do komunikacji z rządem
Materiał Promocyjny
Jak wygląda nowoczesny leasing
Polityka
Porażka Donalda Trumpa i Elona Muska w Wisconsin
Polityka
Mołdawia kontra Rosja: Dyplomatyczna wojna z dala od ukraińskiego frontu
Polityka
Chiny–Rosja: „Przyjaciele na wieki”? Jak Pekin sprawdza lojalność Moskwy
Materiał Partnera
Kroki praktycznego wdrożenia i operowania projektem OZE w wymiarze lokalnym
Polityka
Podcast „Rzecz w tym”: Marine Le Pen będzie walczyć
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście