Te uzasadnione przypadki to przede wszystkim zagrożenie dla polityki publicznej lub bezpieczeństwa wewnętrznego. Zapisane w kodeksie Schengen prawo państwa do przywrócenia kontroli w zamyśle miało być wykorzystywanie sporadycznie, w sytuacji np. wielkich imprez sportowych (piłkarskie Euro w Niemczech) czy zagrożenia zamachami terrorystycznymi. Jednak od lat wiele państw przywraca te kontrole po to, żeby filtrować imigrantów, czyli zawracać z granicy tych, którzy poprosili o azyl w innym państwie UE i nie mają prawa przemieszczać się po strefie Schengen. Albo nawet jeszcze nie poprosili, ale – zgodnie z obowiązującym w UE tzw. rozporządzeniem dublińskim – muszą złożyć wniosek w państwie, przez które wjechali do UE. Tyle że skoro w strefie Schengen nie ma kontroli na granicach wewnętrznych, to w praktyce swobody podróżowania nikt im nigdy nie ograniczał. I Niemcy mają prawo się zastanawiać, jak to się dzieje, że ich państwo – otoczone z każdej strony przez sąsiadów z UE – dostaje co roku setki tysięcy wniosków o azyl.
Niemcy przywracają kontrole na granicy. Włochy i Węgry chwalą Olafa Scholza
Politycznie rząd niemiecki trochę nie ma wyjścia: musi deklarować, że będzie ograniczał imigrację. Tej zapowiedzi już przyklasnęły kraje rządzące przez skrajną prawicę. – W kwestii kontroli granicznej i zwalczania nielegalnej imigracji Niemcy podążają za linią włoskiego rządu – oświadczyła w wypowiedzi dla Euroactiv włoska wiceminister spraw wewnętrznych Wanda Ferro, pochodząca z tej samej partii, co premier Giorgia Meloni. A Viktor Orbán nie ukrywał satysfakcji i na swoim koncie X napisał do Scholza: „Witaj w klubie!”.
Pozostaje praktyczna strona tej inicjatywy. Nawet Komisja Europejska nie wie jeszcze dokładnie, co Niemcy chcą robić i jaki będzie wpływ tych działań na swobodę przemieszczania się ludzi i przewozu towarów w strefie Schengen. Być może Niemcy rozszerzą tylko na inne kraje sąsiadujące system kontroli wyrywkowych, który już obecnie obowiązuje tymczasowo na granicach z Polską, Czechami, Austrią i Szwajcarią.
Tak rozumieją to Czechy, w związku z tym nie biją na alarm. – Jest to przedłużenie obecnych środków, które obowiązują na granicy z Niemcami od kilku miesięcy. Nie oznacza to obecnie żadnej fundamentalnej zmiany dla Republiki Czeskiej i jej obywateli – stwierdził czeski minister spraw wewnętrznych Vít Rakušan. Od momentu wprowadzenia tych wyrywkowych kontroli na granicy z czterema państwami Niemcy odesłały 30 tysięcy nielegalnych imigrantów.