W 2018 roku PiS wprowadziło zasadniczą zmianę, jeśli chodzi o ustrój samorządów. Wtedy wydłużono kadencję władz samorządowych do pięciu lat. Jednocześnie wprowadzony został limit dwóch kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Zmiana wywołała wtedy kontrowersje, chociaż ani środowisko samorządowe, ani też polityczne – po stronie ówczesnej opozycji – nie było w tej sprawie w pełni spójne. Szybko pojawiły się też pomysły, że jeśli wygra ówczesna opozycja, to dwukadencyjność powinna być zniesiona. Teraz temat wraca po raz kolejny. Wszystko za sprawą niedawnej deklaracji wicepremiera i lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza. – Dwukadencyjność powinna być w tej kadencji parlamentu wycofana, powinniśmy to zostawić wspólnocie samorządowej – powiedział w środę w trakcie IV Forum Miasteczek Polskich. Co się za tym kryje i czy dwukadencyjność rzeczywiście może być w tej kadencji zniesiona?
Sprawa była podnoszona też w niedalekiej przeszłości. „Uważam, że to ludzie powinni decydować o wyborze wójta, burmistrza czy prezydenta. A nie jakiś przepis prawny” – mówił pod koniec kwietnia w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego i jeden z najbardziej wpływowych polityków PSL.
Czytaj więcej
Być może z koalicją najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Konflikty na tle programowym mogą rząd osłabiać, ale niekoniecznie w obliczu wyborów prezydenckich.
Zniesienia dwukadencyjności. Trwa sondowanie gruntu
Na reakcję na słowa Władysława Kosiniaka-Kamysza nie trzeba było długo czekać. „Można też rozważyć powrót do feudalizmu i po prostu nadać obecnym władcom ziemię w lenno” – skomentował ironicznie na serwisie X propozycję lidera PSL Adrian Zandberg, jeden z współprzewodniczących partii Razem. Jego słowa to dobry prognostyk na to, jak w koalicji mogłaby wyglądać dyskusja na ten temat, zwłaszcza gdyby zmiana trafiła do Sejmu. Ale zgodnie z naszymi informacjami propozycja lidera PSL to w tej chwili bardziej sondowanie tematu niż krok, który miałby wkrótce zamienić się w konkretny projekt ustawy.
Pomysł zniesienia dwukadencyjności krąży w różnych kręgach samorządowo-politycznych od bardzo dawna. Ostatecznie liczy się zdanie Platformy, a przede wszystkim jej szefa. – Donald Tusk był i jest mocno sceptyczny wobec tego rozwiązania – słyszymy od naszych rozmówców z PO. To może zresztą wyjaśniać, dlaczego nigdy taka idea nie nabrała politycznego przyspieszenia.