Jak wynika z ustaleń Wirtualnej Polski 13 lipca wiceminister wybrał się na urlop do Słowenii. Dziennikarze WP przyjrzeli się temu wyjazdowi. Początkowo Bartłomiej Ciążyński twierdził, że nie złamał prawa, bo mógł jechać służbowym autem na prywatny urlop z rodziną. Za paliwo – jak twierdził - płacić miał z własnej kieszeni, na co miał mieć dowody.
WP podaje, że 13 lipca O 1:08 Bartłomiej Ciążyński na stacji Orlen pod Wrocławiem zatankował ponad 60 litrów paliwa. Zapłacił służbową kartą z wrocławskiego PORT, którą jeszcze dysponował. Na stacji benzynowej wpisany został numer rejestracyjny tankowanego auta – jest on zbieżny z numerem służbowej skody superb, którą dysponował Ciążyński. 2:19 w nocy, godzinę i jedenaście minut później, służbową kartą paliwową opłacony zostaje kolejny zakup na stacji Orlenu, tym razem w Międzylesiu, 8 km od granicy polsko-czeskiej. Kolejne tankowanie, poza granicami Polski, w myśl podpisanego przez Ciążyńskiego dokumentu, musiałoby odbywać się na jego koszt.