Rzeczpospolita: Po spotkaniu Donalda Tuska z Olafem Scholzem padło między innymi zdanie o „kanclerzu, mówiącym otwarcie, że w sensie formalnym i prawnym reparacje z punktu widzenia Niemiec są zamknięte”. Premier stwierdził, że „ma argumenty na rzecz tej tezy”. Nie popełnił politycznego błędu mówiąc zbyt „miękko” o reparacjach?
Każdy polityk – a już na pewno polityk funkcjonujący na najwyższych szczeblach – permanentnie uczestniczy w różnych negocjacjach i podlega rozmaitym naciskom. Musi się liczyć zarówno z odzwierciedlaną przez sondaże i wybory wolą wyborców, jak i podmiotami zagranicznymi oraz różnymi grupami nacisku wewnątrz własnego kraju. W tym sensie nie jest to nic nowego – owe zjawisko odzwierciedla położenie obecnego premiera. To pokazuje zresztą, że polityka historyczna czy polityka pamięci, jest czymś, czego nie da się uniknąć. To także kolejna lekcja dla Platformy Obywatelskiej w tej materii. Tutaj premier zbytnio manewru nie miał – całkowite odżegnanie się od jakichkolwiek pieniędzy czy inwestycji niemieckich z tego tytułu, uderzałoby w pozycję państwa na forum międzynarodowym, ale także w prestiż premiera i jego partii. Jednocześnie powtórzenie komunikatu prawicy w tej materii byłoby kreśleniem politycznej utopii, a Tusk zawsze próbował tego uniknąć. Byłoby to zapowiedzią, która nie miałaby większego pokrycia w faktach. A zatem podjęte działania to próba sprowadzenia tematu do realnego wymiaru, gdzie będzie można powiedzieć opinii publicznej, że lepiej wywalczyć mniej, aniżeli tylko mówić i nie wywalczyć nic.
Warto do tego dodać też specyfikę międzypartyjną tej sytuacji. Głównym partnerem Tuska – gdy wcześniej był premierem – była chadecja, która ma za sobą rewolucję w niemieckiej polityce historycznej lat 80., próbę normalizacji niemieckiej historii. SPD jest z polskiej perspektywy partnerem nieco łatwiejszym – to jest partia, która jak Niemcy się jednoczyły, pozostała bardzo ostrożna i mocniej krytyczna wobec niemieckiej przeszłości. To partia, gdzie można znaleźć w historii bardzo różne formy relacji z Polską – w tym nawet niemieckich socjaldemokratów walczących w obronie Polski w ’39 roku. Z całą pewnością łatwiej na temat reparacji jakiemukolwiek polskiemu politykowi – czego prawica, kiedyś nie chciała dostrzec – jest rozmawiać z kanclerzem z SPD. W rządzie są też Zieloni, co w tej materii także jest okolicznością sprzyjającą. Myślę, że wypowiedź Tuska można oceniać bardziej lub mniej pozytywnie, ale wyłącznie w kategoriach ilościowych – jakościowo Polska jest za słabym państwem względem Niemiec, żeby można było mówić o prostym przełomie w tej materii. Warto też pamiętać o kontekście prawnym – Polska się reparacji niegdyś zrzekła. Natomiast nie oznacza to, że nie ma różnych form zadośćuczynienia, których można próbować od Niemiec uzyskać. Warto pamiętać o tym aspekcie formalno-prawnym sprawy reparacji, bo on zupełnie inaczej ustawia całą dyskusję.
Czytaj więcej
- Jeśli premier zgadza się z niemieckim stanowiskiem że doszło do zarzeczenia się roszczeń to ja...
Rafał Chwedoruk: W kwestii reparacji trzeba być ostrożnym, a my jesteśmy mistrzami samobójów w polityce historycznej
Jakie mogą być konsekwencje polityczne wypowiedzi Donalda Tuska ws. reparacji? Zarówno dla jego partii, jak i dla całej koalicji rządowej.