Szefowa rządu i liderka skrajnie prawicowego ruchu Bracia Włosi (FdI) jest we włoskiej polityce kimś wyjątkowym. Nie tylko zdołała przekształcić swoje niewielkie, wywodzące się z faszystowskiego Włoskiego Ruchu Społecznego ugrupowanie w największą siłę polityczną kraju, ale w ciągu przeszło półtora roku sprawowania władzy zyskała coś na kształt akceptacji w głównych stolicach Unii. Teraz Meloni chce ten sukces utrwalić poprzez głęboką reformę słynącego z niestabilności włoskiego systemu władzy.
Droga referendum
Meloni proponuje, aby w kraju – który od 1946 roku miał już 68 rządów (przeciętna długość trwania gabinetu to nieco ponad rok) – premier był desygnowany na pięć lat w wyborach powszechnych. Musiałby on jednak nadal zbudować większość w parlamencie: gdyby to się nie udało, miałby prawo do jego rozwiązania. Jednocześnie drastycznie zostałyby zredukowane uprawnienia prezydenta. Dziś to głowa państwa, wybierana w dość bizantyjskiej procedurze przez zgromadzenie narodowe i inne „kluczowe” postacie życia publicznego mianuje szefa rządu. Ma też prawo do zawetowania kandydatury ministrów oraz odesłania do ponownego rozpatrzenia do parlamentu projekty ustaw.
Meloni zapowiedziała, że zaraz po wyborach europejskich w czerwcu ta „matka wszelkich reform” zostanie uchwalona. Może to nastąpić albo poprzez poparcie dwóch trzecich deputowanych i senatorów, albo w drodze referendum.
Czytaj więcej
Giorgia Meloni spotkała się z przywódcami 26 krajów afrykańskich i kilkunastu organizacji międzynarodowych. Chce przekształcić Włochy w pomost łączący Europę z Afryką.
Ta pierwsza opcja wydaje się niezwykle trudna do osiągnięcia, mimo że koalicja FdI, skrajnie prawicowej Ligi oraz konserwatywnej Forza Italia dysponuje stabilną, zwykłą większością głosów.