Politycy PiS mówią o początku dyktatury, zamachu stanu i standardach z Białorusi. To efekt środowej decyzji ministra kultury o powołaniu nowych władz mediów publicznych. Członkowie Prawa i Sprawiedliwości od wtorku przebywają w siedzibie TVP przy Woronicza.
Czytaj więcej
Politycy PiS grzmią o początku dyktatury, zamachu stanu i standardach z Białorusi. To efekt środowej decyzji ministra kultury o powołaniu nowych władz mediów publicznych. Politycy Koalicji mówią za to o spełnieniu wyborczych obietnic na Święta.
- To jest siłowe przejmowanie mediów, niezgodne z prawem. Jest porządek prawny, który mówi, kto jest uprawniony do zmian. Jeżeli mają większość (w Sejmie — red.), a twierdzą, że mają, to mogli zmienić ustawę, a nie w ten sposób — powiedział Marek Suski w rozmowie z Radiem Plus.
- To jest taki pełzający pucz, pełzający stan wojenny. 13 grudnia Jaruzelski wprowadzał stan wojenny, wtedy nie było Teleranka, teraz też programy zniknęły. Mówię o analogiach pewnych działań. Nie mówię, że Jaruzelski jest taki sam jak Tusk. Wtedy było wsparcie Moskwy, teraz jest wsparcie Berlina. Nie brnę w analogie, tylko porównuje. Jaruzelski mówił, że Solidarność podzieliła Polaków i trzeba z tym zrobić porządek. Tusk mówi, że PiS dzieli Polaków i trzeba z tym zrobić porządek. Pamiętam atmosferę stanu wojennego, dziś miliony Polaków są pozbawione możliwości informacji — ocenił Suski
Suski krytykował również marszałka Sejmu, którego nazwał „podnóżkiem Tuska”. - Dokładnie wykonuje jego polecenia. Obiecywał demokrację, możliwość zadawania pytań, a do tych uchwał nie było pytań — mówił poseł PiS.