Mike Johnson, deputowany z Luizjany, nie był do tej pory szerzej znany w Ameryce. To on jednak po odsunięciu z urzędu Kevina McCarthy’ego i nieudanych próbach zdobycia większości przez Steve’a Scalise’a, Jima Jordana i Toma Emmera w końcu zdołał przekonać wystarczającą liczbę deputowanych do swojej kandydatury.
Mimo braku doświadczenia w krajowej polityce w pierwszym wystąpieniu w nowej roli Johnson czuł się jednak nad wyraz swobodnie. Eleganckie ruchy, spokojny głos, częste uśmiechy: robił wrażenie bywalca w stolicy Ameryki.
Czytaj więcej
Po trzech tygodniach paraliżu republikanie wreszcie wybrali spikera izby niższej Kongresu. Ukraina ma się jednak czym niepokoić.
Za tą fasadą kryją się jednak radykalne poglądy. Mike Johnson od lat jest jednym z najwierniejszych druhów Donalda Trumpa. To on w grudniu 2020 r. stał za pozwem do Sądu Najwyższego, który miał podważyć uczciwość głosowania w kluczowych stanach w wyborach prezydenckich, które wygrał Joe Biden. Później, w styczniu 2021 r., Johnson zachęcał Trumpa do stawienia oporu przed zatwierdzeniem zwycięstwa kandydata demokratów. Jako adwokat wszedł też w skład ekipy, która dwukrotnie broniła ówczesnego prezydenta w procesie impeachmentu w Senacie.
– MAGA (Make America Great Again – Uczyń Ponownie Amerykę Wielką) zwyciężyła – cieszył się po wyborze Johnsona na spikera Matt Gaetz, deputowany z Florydy, który trzy tygodnie wcześniej doprowadził do rzeczy bezprecedensowej: obalenia poprzedniego przewodniczącego Izby Reprezentantów Kevina McCarthy’ego przez jego własną partię.