Ile wydała podkomisja Macierewicza? Senator KO ujawnia kwotę

Senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza opublikował pismo z Ministerstwa Obrony Narodowej, z którego wynika, ile wydano na prace podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza.

Publikacja: 30.05.2023 14:26

Były szef MON Antoni Macierewicz (PiS)

Były szef MON Antoni Macierewicz (PiS)

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Antoni Macierewicz powołał tzw. podkomisję smoleńską (Podkomisję ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego) w 2016 r., gdy był szefem MON. Poseł PiS stoi na jej czele od 2018 r. Wcześniej Macierewicz kierował parlamentarnym zespołem ds. katastrofy smoleńskiej.

Senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza dociekał, jakie były koszty związane z działaniem podkomisji smoleńskiej kierowanej przez Antoniego Macierewicza. Ministerstwo Obrony Narodowej musiało w grudniu 2021 r. podać tę informację na podstawie decyzji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego po skardze wniesionej przez Brejzę.

Czytaj więcej

Rosyjska broń jądrowa na Białorusi. Macierewicz: To ma być szantaż

Z ówczesnych informacji wynikało, że od utworzenia komisji w lutym 2016 r. na jej działalność wydano z budżetu państwa ponad 22,5 mln złotych.

Teraz Krzysztof Brejza opublikował kolejne pismo z MON. To datowana na 30 maja odpowiedź na wniosek Brejzy z 15 maja w sprawie wydatków budżetowych poniesionych przez Ministerstwo Obrony Narodowej na funkcjonowanie Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego.

Z dokumentu wynika, że od momentu powołania komisji do 15 maja 2023 r. na funkcjonowanie podkomisji smoleńskiej wydano 31 121 974,32 zł.

Raport podkomisji Macierewicza

W kwietniu 2022 r. podkomisja smoleńska przedstawiła raport, przyjęty w sierpniu 2021 r., z badania katastrofy samolotu Tu 154-M 101.

– Przyczyna zdarzenia to wynik aktu bezprawnej ingerencji – mówił Antoni Macierewicz. Oświadczył, że jego zespół potwierdził "wybuch w lewym skrzydle na 100 metrów przed minięciem brzozy” oraz "eksplozję w centropłacie".

Były szef MON mówił, że materiały dowodowe zostały przez rząd Donalda Tuska pozostawione w dyspozycji Rosji, ale były także "ukrywane, niszczone i fałszowane". Macierewicz zaznaczał, że strona rosyjska blokowała Polsce dostęp do "szeregu dokumentów w sprawie katastrofy" (co potwierdzała Prokuratura Krajowa) i zapewniał, że jego podkomisja ustaliła stan faktyczny.

Antoni Macierewicz twierdził, że działania te "zostały poprzedzone dwoma operacjami dezinformacyjnymi, które wprowadziły chaos wśród rosyjskich kontrolerów lotów, i utrudniającymi polskiej załodze odejście na zapasowe lotnisko w Witebsku". Zarzucił też kontrolerom "błędne sprowadzanie samolotu tak, by groziło mu uderzenie w ziemię".

W kwestii kontrolerów ustalenia podkomisji są zgodne ze śledztwem prokuratury, która w 2020 r. wydała postanowienie o postawieniu zarzutów umyślnego spowodowania katastrofy trzem kontrolerom lotów.

Czytaj więcej

Marek Kozubal: Jak Macierewicz stara się udowodnić zamach

Macierewicz: Przyczyną katastrofy eksplozje

Według ustaleń komisji Macierewicza, w kopiach nagrań z kokpitu tupolewa zidentyfikowano odgłos wybuchu w lewym skrzydle w momencie, gdy samolot leciał nad terenem, nad którym nie było żadnych przeszkód. Macierewicz mówił, że w 2012 r. wykryto ślady materiałów wybuchowych, a informacje na ten temat zostały "ukryte przez prokuraturę wojskową".

Macierewicz twierdził, że "wielu Rosjan słyszało eksplozję, zanim samolot uderzył w ziemię" i że świadkowie widzieli wybuch i rozpad samolotu, a słyszeli co najmniej dwie eksplozje.

Czytaj więcej

Antoni Macierewicz: Przyczyną katastrofy smoleńskiej były co najmniej dwie eksplozje

Według Macierewicza, podkomisja ustaliła "dowód na eksplozję". Brak przy tym odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób ładunki znalazły się na pokładzie samolotu. Zdaniem Antoniego Macierewicza, odpalenie urządzeń wybuchowych poprzedziła operacja służb specjalnych, która przekazała remont samolotu do rosyjskiej firmy w Samarze. Nie wytłumaczono, jak było możliwe, że przez kolejne miesiące samolot latał i podczas kontroli pirotechnicznych przed lotami z prezydentem nikt nie wykrył ładunków.

- Przyczyną techniczną dramatu smoleńskiego były przynajmniej dwie eksplozje, które zniszczyły ten samolot - mówił w jednym z wywiadów Antoni Macierewicz.

Raport komisji Millera

Inne od ustaleń podkomisji Macierewicza brzmienie miał opublikowany w lipcu 2011 r. raport o katastrofie smoleńskiej przygotowany przez komisję pod przewodnictwem Jerzego Millera, w latach 2009-2011 szefa MSWiA w rządzie Donalda Tuska. Raport komisji Millera omawiał splot wydarzeń, które doprowadziły do katastrofy, tekst opisywał zaniedbania załogi samolotu oraz rosyjskich kontrolerów. Według członków komisji Millera, brak było dowodów potwierdzających tezy o wybuchu na pokładzie Tu-154-M.

"Gdyby samolot został rozerwany w powietrzu przez wybuch, spowodowałoby to rozrzucenie pod miejscem eksplozji dużej liczby szczątków. Tymczasem przed punktem zderzenia z pierwszymi przeszkodami nie znaleziono żadnych szczątków samolotu. Pierwsze i kolejne fragmenty znaleziono bezpośrednio za połamanymi drzewami" – ustaliła komisja Millera.

Według niej, urządzenia pokładowe nie zarejestrowały eksplozji, a śmierć osób znajdujących się na pokładzie tupolewa nastąpiła w wyniku "wielonarządowego obrażenia ofiar typowego dla katastrofy lotniczej".

Raport został uchylony przez komisję, na czele której stanął Antoni Macierewicz.

Wrak tupolewa pozostaje w Rosji.

Doniesienia w sprawie ukrywania dowodów, które nie pasowały do tezy

We wrześniu 2022 r. stacja TVN24 podała, że jej dziennikarz dotarł do dokumentów dotyczących katastrofy tupolewa, nieopublikowanych przez podkomisję smoleńską. "Dowodzą one, że co najmniej od grudnia 2020 roku Antoni Macierewicz i inni członkowie podkomisji dysponują materiałami, analizami i zagranicznymi raportami, które albo wprost wykluczają zamach, albo wskazują na katastrofę jako przyczynę tragedii. Pomimo takich dowodów Macierewicz wciąż mówi o dwóch bombach w samolocie i zamachu" - twierdzili autorzy materiału.

Czytaj więcej

Podkomisja Macierewicza ukrywała dowody wykluczające zamach w Smoleńsku

TVN24 informowało o raporcie NIAR - Instytutu Badań Lotniczych z Wichita w Stanach Zjednoczonych. Dodało, że podkomisja zapłaciła za sporządzenie raportu 8 mln zł oraz że w ostatecznym raporcie podkomisji pojawiły się tylko fragmenty z załączników do raportu NIAR, a "wszystkie badania, które wskazują, że w Smoleńsku doszło do wypadku, zostały ukryte".

Katastrofa smoleńska

Katastrofa smoleńska miała miejsce 10 kwietnia 2010 r., gdy podczas próby lądowania na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj rozbił się samolot Tu-154, na pokładzie którego znajdowało się 96 osób - załoga oraz członkowie delegacji udającej się na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Nikt nie przeżył katastrofy. Zginęli m.in. prezydent Lech Kaczyński z małżonką Marią Kaczyńską, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, posłowie i senatorowie, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, przedstawiciele instytucji państwowych oraz organizacji społecznych.

Antoni Macierewicz powołał tzw. podkomisję smoleńską (Podkomisję ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego) w 2016 r., gdy był szefem MON. Poseł PiS stoi na jej czele od 2018 r. Wcześniej Macierewicz kierował parlamentarnym zespołem ds. katastrofy smoleńskiej.

Senator Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Brejza dociekał, jakie były koszty związane z działaniem podkomisji smoleńskiej kierowanej przez Antoniego Macierewicza. Ministerstwo Obrony Narodowej musiało w grudniu 2021 r. podać tę informację na podstawie decyzji Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego po skardze wniesionej przez Brejzę.

Pozostało 93% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Sondaż: PiS z największym spadkiem. Rośnie Konfederacja
Polityka
Szkody wizerunkowe, gratka dla wywiadu. Specjaliści o asystentce Donalda Tuska
Polityka
Unia wszczyna procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski
Polityka
Polityczne Michałki. Sejm rusza na wakacje a PSL z kontrofensywą, zaś Giertych przynosi KO „kontent rozliczeniowy”
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Polityka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Jeden projekt w sprawie aborcji mógłby przejść