Marek Kozubal: Zimna wojna na szczytach

To najpoważniejszy kryzys pomiędzy dowództwem armii a resortem obrony. Mimo że prezydent RP Andrzej Duda staje po stronie wojska.

Publikacja: 15.05.2023 03:00

Marek Kozubal: Zimna wojna na szczytach

Foto: PAP/Adam Warżawa

Od momentu transformacji ustrojowej nigdy minister obrony publicznie nie stawiał zarzutów jednemu z kluczowych dowódców Sił Zbrojnych. Szef MON Mariusz Błaszczak obwinia dowódcę operacyjnego gen. Tomasza Piotrowskiego o niepoinformowanie o incydencie, który miał miejsce 16 grudnia 2022 r., gdy rosyjska rakieta naruszyła naszą przestrzeń powietrzną. Ma też pretensje, że nie była prowadzona skuteczna akcja poszukiwawcza obiektu. Nie było też sytuacji, aby zaatakowany dowódca publikował wystąpienie, w którym odwoływałby się bezpośrednio do opinii publicznej i żołnierzy. – Wierzę głęboko, że żyjemy w państwie, które jest silne i sprawiedliwe... Że żyjemy w kraju demokratycznym, że wiemy, co to jest wymiar sprawiedliwości, i nie ulegniemy złym emocjom – mówił gen. Piotrowski. Tym samym złamał niepisany schemat zachowania generałów, którzy w sytuacjach konfliktowych (np. po zakończeniu ćwiczenia Zima-20) publicznie milczeli. Przynajmniej do momentu, gdy nosili mundur.

To pokazuje, że konflikt jest poważny. Kluczową rolę w łagodzeniu sporu wziął na siebie prezydent Andrzej Duda. To on decyduje o powołaniu i ewentualnym odwołaniu czołowych dowódców Sił Zbrojnych. W tym względzie nie zawsze podejmuje decyzje zgodnie z tym, co chciałby Błaszczak.

Czytaj więcej

Tomasz Siemoniak: Polska nie jest bezpieczna

Biuro Bezpieczeństwa Narodowego utrzymuje, że „informacje, w posiadaniu których jest aktualnie Prezydent RP nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego. (…) W ocenie Prezydenta RP konieczne jest odpowiedzialne działanie w celu uniknięcia podejmowania pochopnych decyzji”. My usłyszeliśmy wprost, że w czasie wojny na wschodzie nie będzie rewolucyjnych zmian na szczytach dowództw. Prezydent uspokaja i wspiera wojsko. Na poligonie w Ustce robi sobie zdjęcie z generałami Piotrowskim i szefem Sztabu Generalnego WP Rajmundem Andrzejczakiem. Przypomina, że przeciwnik wykorzystuje sytuację i prowokuje. Białorusini wysyłają teraz nad Polskę balony szpiegowskie. – Z każdego działania wyciągamy wnioski – podkreśla. – Polska jest bezpieczna, a każdy wykonuje swoje zadania.

Można odnieść wrażenie, że tłumaczy generałów. – Polska i polskie wojsko nie widziały na naszym terytorium takich zdarzeń od wielu dziesięcioleci. Są procedury, które weryfikujemy, które na bieżąco sprawdzamy, które analizujemy. Jedne funkcjonowały do tej pory lepiej, były poprawiane, jeżeli było coś niedobrego, inne nie funkcjonowały, bo nie było takiej potrzeby. Pojawiają się sytuacje, kiedy te procedury są uruchamiane de facto po raz pierwszy.

To jednak nie zamyka sprawy. Nadal mamy do czynienia z najpoważniejszym kryzysem wolnej Polski na linii politycy–armia. Z jednej strony w tle jest walka o autorytet najważniejszych dowódców, co w prosty sposób przekłada się na morale żołnierzy. Z drugiej strony – o wiarygodność Błaszczaka, bo to on ponosi polityczną odpowiedzialność za obronę kraju. Można postawić tezę, że wlatująca do Polski rakieta podważyła jego zapewnienia o pełnym bezpieczeństwie. Pokazała, że to tylko figura propagandowa. Stąd pewnie jego nerwowa reakcja.

Błaszczak nie pojawił się na największych ćwiczeniach armii, wybrał konwencję PiS. Pentagon podchodzi do sporu z dystansem, obiecuje „coś wyjaśnić” w sprawie rakiety. Opozycja domaga się dymisji ministra, a MON zapowiada, że zmieni pewne procedury postępowania.

Wojsko nie może wyjść spod cywilnej kontroli, bo to jeden z fundamentów państwa demokratycznego. I tutaj rysuje się rola Andrzeja Dudy. Symbolicznie pokazał, że staje po stronie armii, ale może jeszcze zostać mediatorem, a także buforem chroniącym armię przed wmieszaniem w politykę. Przypomnijmy, że na początku lat 90. XX wieku tzw. resorty siłowe były blisko związane z ośrodkiem prezydenckim.

Może to trochę złagodzi spór? Bo teraz mamy zimną wojnę pomiędzy niektórymi dowódcami a MON.

Od momentu transformacji ustrojowej nigdy minister obrony publicznie nie stawiał zarzutów jednemu z kluczowych dowódców Sił Zbrojnych. Szef MON Mariusz Błaszczak obwinia dowódcę operacyjnego gen. Tomasza Piotrowskiego o niepoinformowanie o incydencie, który miał miejsce 16 grudnia 2022 r., gdy rosyjska rakieta naruszyła naszą przestrzeń powietrzną. Ma też pretensje, że nie była prowadzona skuteczna akcja poszukiwawcza obiektu. Nie było też sytuacji, aby zaatakowany dowódca publikował wystąpienie, w którym odwoływałby się bezpośrednio do opinii publicznej i żołnierzy. – Wierzę głęboko, że żyjemy w państwie, które jest silne i sprawiedliwe... Że żyjemy w kraju demokratycznym, że wiemy, co to jest wymiar sprawiedliwości, i nie ulegniemy złym emocjom – mówił gen. Piotrowski. Tym samym złamał niepisany schemat zachowania generałów, którzy w sytuacjach konfliktowych (np. po zakończeniu ćwiczenia Zima-20) publicznie milczeli. Przynajmniej do momentu, gdy nosili mundur.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Grzegorz Braun kandydatem Konfederacji w wyborach do PE
Polityka
Spięcie w Sejmie. Wicemarszałek do Bąkiewicza: Proszę opuścić salę
Polityka
„Karczemna kłótnia” w PiS po decyzji o listach. Okupacja drzwi do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces