To stała metoda PiS i na tym polega ich wunderwaffe – jak się pojawia gdzieś jakiś problem, to płynie rzeka pieniędzy.
Problemem realnym jest ukraińskie zboże i oczywiście inflacja, która też ludzi bardzo drażni, tyle że po drugiej stronie nie widać przekonujących odpowiedzi na pytanie, co opozycja zrobi, żeby ta inflacja szybciej spadała. Bo opozycja też nie powie prawdy, że inflację gasi się tylko w jeden sposób – ograniczając ilość pieniądza na rynku. Nie ma żadnych innych sposobów, inne to opowieści z mchu i paproci. A to zmniejszanie ilości pieniądza na rynku to tak bolesny politycznie i społecznie proces, że żaden polityk tego otwarcie nie powie; czy rządzący, czy opozycyjny. W związku z tym w tej sprawie PiS jest też jakoś kryty.
To, czego PiS się musi najbardziej obawiać, to dalszego rozwoju sytuacji wokół rolnictwa. Bo jeżeli nie uda się tych paru milionów ton ukraińskiego zboża wywieść, a co więcej, mówi się, że będzie urodzaj, to z jednej z jednej strony my, konsumenci w miastach, będziemy zadowoleni, ale rolnicy będą jeszcze bardziej rozjuszeni. Na razie PiS znalazł 10 mld zł, co jest rzeczywiście kwotą rekordową. Pytanie, czy to wystarczy. PiS wierzy, że tak, ja nie wiem. Jedno jest pewne: to stała metoda PiS i na tym polega ich wunderwaffe – jak się pojawia gdzieś jakiś problem, to płynie rzeka pieniędzy. Póki tych pieniędzy PiS będzie miał dość, póty to będzie dość skuteczna metoda rozwiązywania problemów.
W dalszym ciągu nie ma pieniędzy z KPO, które się Polsce należą, ale rząd PiS nie potrafi rozwiązać wewnętrznych problemów z praworządnością, żeby te środki otrzymać.
To prawda, ale proszę zwrócić uwagę, że różne inwestycje z KPO zostały realnie uruchomione. Rząd PiS daje pieniądze samorządom. Politycy tej partii mówią: „Słuchajcie, nie martwcie się, toż w końcu te pieniądze spłyną, na razie dostajecie tu zaliczki, uruchamiajcie te wszystkie działania”. Jedne samorządy się na to decydują, inne nie, więc cała historia z KPO jest dowodem kompletnej nieudolności i ciągu błędów, ale z punktu widzenia zwykłych obywateli, oni też tego już do końca tego nie rozumieją: „bo jak to jest, że tych pieniędzy nie ma, a rząd mówi, że są – to może rząd ma jakieś inne pieniądze, albo wie czegoś, czego my nie wiemy, i te pieniądze w końcu będą, a opozycja krzyczy o jakiś rzeczach, których my nie rozumiemy”.
Problem na tym polega, że to są bardzo skomplikowane kwestie i to, co może naprawdę PiS zaszkodzić, to inna decyzja – o zamrożeniu wszelkich środków z Brukseli w ramach procedury sankcji za brak praworządności. Takie decyzje mają zapaść w końcu tego roku, ale mogą zostać hipotetycznie przyspieszone. I np. tuż przed październikowymi wyborami może zostać podjęta decyzja, że już nie ma nie tylko pieniędzy z KPO, ale w ogóle pieniędzy z funduszy spójności unijnej. To będzie polityczne trzęsienie ziemi i to jest coś, czego ja na miejscu PiS bym się zaczął poważnie obawiać, ponieważ nie widać żadnego postępu w relacjach z Brukselą. Zresztą myślę, że dlatego PiS tak próbuje sprawę KPO jakoś rozwiązać, żeby nie dać Brukseli pretekstu do rozszerzenia pola konfliktu o te pieniądze z funduszy strukturalnych.
Jaką rolę odegra komisja, która ma dotyczyć wpływów rosyjskich w Polsce, również za czasów rządów PO? Ma powstać dosłownie na chwilę przed wyborami. Czy ona rzeczywiście będzie uruchomiona po to, żeby polować na Donalda Tuska lub zablokować go jako ewentualnego kandydata na premiera?
Zdecydowanie tak. Ja mam ciągle nadzieję, że ta ustawa nie wejdzie w życie. Ona jest w tej chwili w Senacie, który zapewne ją zawetuje. Oczywiście Sejm może to weto odrzucić, ale na końcu jest prezydent i mam nadzieję, że podpisu Andrzeja Dudy pod tym nie będzie, bo jest to instytucja absolutnie skandaliczna z punktu widzenia elementarnych zasad konstytucji.
To znaczy?
Tworzy się organ pozasądowy, który ma możliwość w niezwykle szybkim trybie wyeliminować konkretnych przeciwników politycznych formacji, która będzie dominować w tej komisji. A wiemy, że będzie tam dominować PiS, bo to Sejm wybiera członków. I żeby była jasność: to nie jest jakaś kolejna komisja śledcza, która coś sobie będzie ujawniać, jak komisja w sprawie Amber Gold. Nie, to ma być komisja z prawem wydawania orzeczeń o randze decyzji administracyjnych, uznających wskazane osoby za niemające prawa dysponowania środkami publicznymi i niemające prawa dostępu do tajemnic państwowych na okres do dziesięciu lat.
Od takiej decyzji hipotetycznie można się odwoływać do sądów administracyjnych, ale to trwa. W tej ustawie jest wpisane, że komisja pierwszy raport ma ogłosić do 17 września br. Czyli komisji jeszcze nie ma, ale już jest data, kiedy ona ma ogłosić raport końcowy. I teraz wyobraźmy sobie, że 17 września ta komisja ogłasza, że na Donalda Tuska zostaje nałożony, powiedzmy, czteroletni zakaz dostępu do tajemnicy państwowej i możliwości decydowania o środkach publicznych. Oczywiście Tusk się od tego odwoła, ale zanim to odwołanie zostanie rozstrzygnięte, miną miesiące, a nawet lata. A tutaj mamy wybory i Tusk jest zablokowany.
Inaczej mówiąc, jest to taka forma łagodniejsza niż uwięzienie czy wyrzucenie z Polski, banicja, ale w istocie eliminacja przeciwników politycznych. A to dotyczy nie tylko Donalda Tuska. Ta komisja może wezwać każdego, np. pana czy mnie, bo w niej nie chodzi tylko o osoby, które piastowały wysokie funkcje publiczne, ale wszystkie, które mają jakikolwiek wpływ w przestrzeni publicznej, na przykład poprzez swoje wystąpienia w mediach .Można powiedzieć, że my nie daliśmy podstaw, a Tusk dał, ale to jest kwestia dyskusyjna. Ja się wielokrotnie w przeszłości wypowiadałem, że pewne elementy polityki wobec Rosji powinny wyglądać inaczej, niż wyglądały. Można moje wypowiedzi sprzed 15 lat wyciągnąć, tak jak to jest w przypadku Tuska. Będzie można powiedzieć: „O, proszę bardzo, Dudek wspierał Rosję putinowską”, chociaż było to jeszcze przed agresją na Krym. Ale wszystko jest możliwe. To jest ewidentna próba eliminacji opozycji politycznej, jej przywódców, ze sceny publicznej.
Jaką rolę w kampanii wyborczej powinny odgrywać media? Widać już próby zastraszenia, Radio TOK FM ma zapłacić gigantyczną karę i nie wiadomo, czy jego koncesja zostanie przedłużona. A nie jest to pierwszy taki przypadek. Widzimy też, co się dzieje w TVP.
Media niestety będą narzędziem polityków, przy czym po stronie obozu rządzącego są takie instytucje, jak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która ma możliwości działania wobec mediów. Będą więc próby zastraszania, natomiast nie sądzę, żeby się one powiodły. Do jesieni jednak media niezależne będą dalej funkcjonować.
Maciej Świrski, decydując się na ukaranie TOK FM w związku z wypowiedzią jednego z dziennikarzy w sporze o podręcznik prof. Roszkowskiego, przekreśla całą legendę, że to profesor padł ofiarą jakichś prześladowań.
I to jest broń obosieczna. Maciej Świrski, decydując się na ukaranie TOK FM w związku z wypowiedzią jednego z dziennikarzy w sporze o podręcznik prof. Roszkowskiego, przekreśla całą legendę, że to profesor padł ofiarą jakichś prześladowań. Nagle się okazuje, że to ci rzekomi prześladowcy muszą płacić 80 tys. zł, a nie profesor czy ci, którzy go wspierali. PiS mówi, że przywraca równowagę i pluralizm w mediach, ale to kłóci się ze stosowaniem środków administracyjnych. Jeżeli ma być pluralizm, to nie może jedna ze stron posiadać pistolet finansowy, który w dowolnym momencie wyciąga i strzela do strony przeciwnej. Dlatego moim zdaniem Świrski zaszkodził PiS tą decyzją.
W jaki sposób?
Jeżeli będzie podejmował takie kolejne, to zaszkodzi w oczach tej wahającej się części wyborców, która się ciągle zastanawia, czy ten PiS to chce tego autorytaryzmu w Polsce czy nie. Bo Polacy jednak nie chcą systemu autorytarnego. Oni chcą rozbudowy polityki społecznej, sprawniejszego państwa, ale sprawniejsze państwo nie oznacza państwa mającego cechy represjonowania politycznego. Wielu Polaków doskonale pamięta epokę PRL i cenzurę. Nie chcielibyśmy do tego powrotu. Jestem przekonany, że miażdżąca większość Polaków tego nie chce, ale jeśli Świrski zacznie się rozwijać w kierunku cenzorskim...
Zresztą podobne działania podejmuje także wobec youtuberów, np. znana sprawa redaktora Witolda Gadowskiego, który ma zapłacić za to, że nie zarejestrował swojego kanału. Żądania Świrskiego są, mówiąc krótko, bezprawne. To klasyczna próba rozszerzenia przez urząd zakresu swojego działania, w tym przypadku na nowe media. Do tego jest potrzebny nowy przepis, nowa ustawa, uregulowanie tego, a nie działanie na takiej zasadzie, że pan Świrski, gdy jakieś nowe medium się pojawia, to skoro może kontrolować inne media, to to też może. No nie, to tak nie działa, bo w ten sposób urzędnicy mogliby permanentnie rozszerzać zakres swojej władzy nad nami, a tak w państwie prawa być nie powinno.
—współpraca Jakub Mikulski