Komisarz Janusz Wojciechowski mało precyzyjnie odpowiedział na pytanie, co dalej i na jakim etapie te procedury są, kiedy przestaną obowiązywać zakazy wprowadzone przez pięć krajów „frontowych”, a wejdą w życie decyzje na szczeblu unijnym. Po 5 czerwca 2023 r. najprawdopodobniej – bo nic nie zostało jeszcze oficjalnie postanowione, ale jest zapowiadana zgoda państw UE w ramach przedłużenia liberalizacji handlu – zostanie utrzymany zakaz importu zboża do wspominanych pięciu krajów.
- To porozumienie, które wieńczy ten spór - i bardzo dobrze - jest krytykowane przez Ukrainę na gruncie prawnym i należy się temu odpowiedź. Pierwszy zarzut, że to narusza zasady jednolitego rynku. Otóż Ukraina nie jest członkiem jednolitego rynku. Drugi zarzut, że środki unijne naruszają układ stowarzyszeniowy. Otóż jako ktoś, kto przeprowadzał układ stowarzyszeniowy przez Parlament Europejski – swego czasu byłem jego sprawozdawcą - stwierdzam, że tam są klauzule ochronne w postaci tak zwanych środków taryfowo-kwotowych, które na takie rozwiązania, które stosuje dzisiaj przymuszona i ponaglona przez Polskę i innych Komisja Europejska, pozwalają. Także jest to w pełni zgodne z jednolitym rynkiem i w pełni zgodne z układem stowarzyszeniowym, wbrew krytyce ukraińskiej - przekonywał w niedzielę Jacek Saryusz-Wolski na antenie TV Republika.
Eurodeputowany PiS podkreślał, że „otwarcie z roku 2022 wobec Ukrainy w stanie wojny” było „jednostronne i tymczasowe”. - Natomiast regulujące to rozporządzenie unijne (…) przewiduje różnego typu restrykcje i między innymi radykalne. To porozumienie było wyrazem politycznej empatii wobec Ukrainy, uzasadnionej, ale wcale nie prawnym zobowiązaniem - mówił.
- Mam dwie hipotezy. Po pierwsze, po stronie Komisji Europejskiej i Unii nie doceniono cenowej konkurencyjności produktów rolnych, które napłyną z Ukrainy i skali tego napływu. Druga hipoteza: założono, nie chcąc dać Ukrainie pieniędzy, a wiemy, że Unia skąpi pieniędzy Ukrainie, że zamiast tego dostaną dostęp do rynku rolnego, zakładając, wręcz wiedząc, być może cynicznie, że główną cenę zapłacą kraje graniczące z Ukrainą - oskarżał były kandydat PiS na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej.
Zdaniem eurodeputowanego swoją krytyką „strona ukraińska pokazuje, po pierwsze, że nie zna i nie rozumie prawa unijnego, po drugie, zachowuje się nielojalnie wobec Polski”. - Sama sobie szkodzi, występując przeciwko tym krajom, graniczącym z nią głównie, które są jej głównymi sojusznikami, bez których polityka unijna wobec Ukrainy wyglądałaby dużo, dużo gorzej. I wreszcie z tego może się cieszyć tylko Rosja i ewentualnie Niemcy w ukryciu - powiedział Jacek Saryusz-Wolski.