Grzegorz Schetyna: PO nie będzie jak U2

Wspólne listy KO, PSL i Polski 2050, bez Lewicy, są wciąż możliwe – uważa Grzegorz Schetyna, PO, były marszałek Sejmu, szef MSWiA i MSZ.

Publikacja: 25.04.2023 16:37

Grzegorz Schetyna

Grzegorz Schetyna

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Dlaczego PO nie jest już jak zespół U2?

Bo ma jednego lidera. Od czasu, kiedy użyłem tego bon motu, że PO powinna być jak U2, polityka się zmieniła. Dzisiaj są gracze, są gwiazdy i ansamble jednoosobowe, z jednym liderem.

Ale wtedy mówił pan, że jeden lider nie wygra, że Bono nie nagrywa solowych płyt i PO wygra tylko wtedy, kiedy będzie jak U2, czyli zespół silnych osobowości mający wspólny cel.

To był 2012 rok i rzeczywiście tak się stało, że tych wyborów w 2015 roku już nie wygraliśmy. Ale wszystko jest inne, historia się zmieniła, polityka się zmieniła, rzeczywistość w Polsce się zmieniła. Dzisiaj, jeżeli spojrzy się na różne partie polityczne czy opozycji demokratycznej, czy też strony rządzącej, to wszędzie jest jeden lider. To są bardzo mocno jednoosobowe partie.

To dobrze czy źle?

Nie wiem. Tak po prostu się dzieje. Kampania też wymusza trochę inny dialog i inną aktywność. To jest zderzenie liderów. Polacy, wybierając, patrzą na partię, jej program, aktywności posłów, kandydatów na senatorów, przez pryzmat lidera – czy on im się podoba, czy nie. I chyba tak jest w całej polityce światowej, bo wiemy przecież, jak dużo znaczą debaty między liderami. Czasami są wręcz decydujące o wynikach wyborów.

W Polsce one nie występują, ponieważ Kaczyński nie chce w nich uczestniczyć. Polityka się zmieniła i to, co aktualne było 11 lat temu, dzisiaj już tak aktualne nie jest.

Platforma nie byłaby silniejsza, gdyby najważniejsi przedstawiciele partii w równym stopniu brali udział w kampanii, a nie tylko Donald Tusk jako lider?

Platforma ma wiele postaci, długą historię, wiele sukcesów za sobą, wiele doświadczeń. To doświadczenie trzeba wykorzystać. Potrzebna jest oczywiście świeżość, młodość, inwencja i energia – to jest niezbędne szczególnie w kampaniach wyborczych, ale potrzebne jest także doświadczenie, ten dystans. Najlepszy jest taki miks.

To banalne, co mówię, ale wydaje mi się, że nie jest łatwo do tego doprowadzić, bo trzeba znajdować balans. Trzeba go szukać, trzeba chcieć go znaleźć. Platforma jest też największą partią opozycyjną i jest obserwowana przez wszystkich obecnych czy przyszłych akolitów – tych, którzy wierzą, że będą z nami współrządzić po wygranych wyborach. Ale Platforma musi zbudować taki wewnętrzny pokój i dobre relacje, bo to będzie emanować na całą scenę polityczną opozycji demokratycznej. Budowanie zaufania jest niezbędne, bo ono jest kluczowe do tego, żeby nie rywalizować, nie walczyć ze sobą w czasie kampanii wyborczej, ale skutecznie zwyciężyć z PiS. To musi wypływać ze strony największej partii opozycyjnej, tak jak dało nam to możliwość zbudowania Koalicji Europejskiej, a później „paktu senackiego”. Relacje oparte na zaufaniu, na przekonaniu, że jesteśmy na siebie skazani – w dobrym tego rozumieniu– a jak będziemy razem i będziemy współpracować, to szansa na osiągnięcie sukcesu. I to się udało w wyborach do Senatu, jedynych ostatnio wygranych.

Czy z Donaldem Tuskiem jako liderem PO i jej kandydatem na premiera opozycja i Platforma mogą osiągnąć sukces? Czy może jednak np. Rafał Trzaskowski byłby lepszym kandydatem?

Doświadczenie Donalda Tuska, jego historia, jego wiedza o polityce, rządzie, kampaniach wyborczych, debatach, Kaczyńskim są ogromne i nikt nie może, i nie chce, z nim w tym konkurować. Natomiast wszystko i wszyscy są potrzebni. My nie możemy zbudować takiego poczucia, że ktoś jest wykluczony, że ktoś się nie angażuje, że ktoś mówi, że to nie są jego wybory, że jest samorządowcem, więc on wybory będzie miał w kwietniu przyszłego roku. Za każdym razem, na każdym spotkaniu mówię: te wybory będą o wszystko. I my wszyscy musimy pokazać, jak bardzo nam na tym zależy. Musimy trafić do naszych wyborców, musimy trafić do byłych wyborców PiS, do tych, którzy się polityką nie interesują, do ludzi młodych – to będzie bardzo ważne, żeby ich przekonać, że te wybory są o ich przyszłość. To wszystko trzeba zbudować. Wtedy jest szansa, że ten sukces przyjdzie. A poszczególne osoby – tak, jeżeli stoją razem, jeżeli razem pracują na rzecz dobra wspólnego, na rzecz wygranych wyborów.

A jest jeszcze szansa na zbudowanie wspólnych list opozycji na wybory?

Jest jeszcze dużo czasu i ciągle jest to możliwe.

Ale nie z Lewicą?

Z Lewicą będzie bardzo trudno. Mówię to z perspektywy wyborów europejskich. To jednak bardzo rozszerza mianownik porozumienia opozycji demokratycznej i niektórym po prostu ogranicza przekonanie sensowności głosowania na taką listę. Te skrzydła są wtedy bardzo rozciągnięte i to by było złe.

Każdy wyborca, który chce odrzucić PiS, który wie, jak zły to jest rząd i że trzeba jak najszybciej z nim skończyć, musi znaleźć listę opozycji demokratycznej, na którą zagłosuje. Nie może być zmarnowanych głosów. Nie może być tak, że będą ludzie, którzy powiedzą: „nie idę, bo nie mam na kogo głosować”, albo „nie idę głosować na moją partię, bo ona jest w koalicji z kimś innym, kogo nie akceptuję”. To trzeba bardzo spokojnie przepracować, też przebadać i pójść wtedy w takim właśnie porozumieniu.

Mówię o tym też w kontekście czeskim. Oczywiście, Andrej Babiš i jego partia ANO byli słabsi niż PiS, bo mieli ok. 25 proc., ale porozumienie z jednej strony chadecji, konserwatywnych liberałów, a z drugiej strony Partii Piratów i samorządowców, dało wyborcze zwycięstwo i koalicję, a później wsparcie dla kandydata na prezydenta i też drugie zwycięstwo. Trzeba więc po prostu wyciągać wnioski. Na Węgrzech też była wspólna lista, od Jobbiku po komunistów, która przegrała z kretesem wybory z Fideszem. Tak że wnioski i wspólna praca nad tym.

Czy „wspólna praca i wnioski” oznacza też zaproszenie liderów partyjnych na marsz 4 czerwca?

Zaprasza Donald Tusk i zaprasza wszystkich. Myśmy od 2016 roku, razem z Komitetem Obrony Demokracji, z innymi partiami opozycyjnymi, robili bardzo dużo demonstracji w obronie praworządności, demokracji, obecności w Unii Europejskiej. Na jednym z marszów było 200 tys. ludzi. My to wszystko robiliśmy – te marsze, wspólne pokazywanie, demonstracja jedności, siły i był wtedy jeden wielki okrzyk „zjednoczona opozycja”. Ale teraz tej kalkulacji powinno być mniej, a wszyscy powinniśmy po prostu być koło siebie razem. To będzie najważniejsze i uważam, że tak się stanie.

Nie powinno się mówić, że się ma inne obowiązki, że już się gdzieś jest umówionym. To jest jednak symboliczne. Polacy muszą zobaczyć siłę. Na każdym spotkaniu w Polsce jestem pytany, czy będą lokalne protesty. Sens ma to, żebyśmy wtedy byli wszyscy w Warszawie, żeby były naprawdę setki tysięcy ludzi. Żebyśmy pokazali, jak bardzo nam zależy na tym, żeby wygrać wybory w październiku, i jak bardzo ważna jest mobilizacja.

A w panu nie ma złości, gdy Donald Tusk, mówiąc kolokwialnie, podbiera panu człowieka i wieloletnią pana współpracowniczkę Wiolettę Paprocką czyni szefową kampanii KO?

Cieszę się i gratulowałem Wioletcie Paprockiej tej nominacji. Gorąco trzymam za nią kciuki. Jest bardzo zaangażowana, jest świetnym samorządowcem, jest radną i jest dyrektorem gabinetu. Ma bardzo ważne funkcje w ratuszu warszawskim. Pewnie Rafał Trzaskowski mocno się skrobał w głowę, jak zastąpi ją w bieżącym funkcjonowaniu ratusza, bo ona wiele rzeczy koordynowała i robiła to z dużą klasą i w bardzo dobry sposób. Ja tylko się cieszę i trzymam za nią kciuki, we wszystkim będę jej pomagał w tej kampanii, jeżeli takiej pomocy będzie ode mnie oczekiwała. To jest dobra decyzja.

To jest wewnętrzna rozgrywka wewnątrz PO?

Nie, nic z tych rzeczy. To jest naprawdę bardzo dobra decyzja i trzymam za nią kciuki, bo jej sukces jest naszym zwycięstwem.

O czym będą te wybory? Jakie główne tematy będą decydować o wyniku?

O czymś innym będzie kampania, a o czymś innym będą same wybory. Kampania będzie zderzeniem prawdy i fałszu, bieli i czerni, prawdy i kłamstwa. Będzie zderzenie machiny społecznych, obywatelskich aktywności, takiej zwykłej ludzkiej solidarności, z wielką machiną państwa, zaprzęgniętą do tego pojazdu PiS-owskiego, tak bym to nazwał, z uruchomieniem mediów publicznych, przede wszystkim TVP. To będzie zderzenie dwóch światów.

Kampania będzie niesprawiedliwa, będzie zmanipulowana, więc musimy przygotować się do tego, co najważniejsze – zbudować korpus kontroli wyborów. Zebrać 100 tys. ludzi, którzy będą we wszystkich komisjach i będą mężami zaufania, ale także członkami komisji. Będą liczyć, będą sprawdzać, będą dokumentować wyniki wyborów.

To będzie jedna rzecz, a druga to oczywiście powszechna mobilizacja i jak największa frekwencja. Będziemy walczyć także o to, żeby przywrócić możliwość głosowania za granicą, bo PiS zaczął przegrywać teraz wybory poza granicami Polski i zaczyna ograniczać Polaków, którzy tam mieszkają, w możliwościach wyborczych. Trzeba mieć już dowód osobisty, nie wystarczy paszport, trzeba się zgłaszać, lecieć czasami wieleset kilometrów, żeby zgłosić chęć do głosowania, znowu wracać, jeszcze raz lecieć na samo głosowanie, bo zlikwidowano głosowanie korespondencyjne. Te wszystkie rzeczy są nieakceptowalne. To próba wpływania na na wynik wyborczy i dokładnie to widzimy, ale chciałbym, żeby ta nasza złość, która wynika z tych zachowań PiS, zmobilizowała nas wszystkich, żeby nam dodała emocji, energii i i poczucia, że wspólne zaangażowanie i poświęcenie da nam zwycięstwo. Wierzę w to głęboko.

Marszałek Sejmu Elżbieta Witek pozostawia bez biegu wniosek w sprawie pociągnięcia prezesa Kaczyńskiego do odpowiedzialności za mówienie o „dawaniu w szyję”, jak również działa tak, by inni posłowie PiS nie byli pociągnięci do odpowiedzialności albo żeby ich sprawy nie weszły na wokandę.

Marszałek Sejmu to zawsze primus inter pares (łac. pierwszy wśród równych sobie) i zawsze wszystkich posłów powinien traktować tak samo. A tak nie jest. Oczywiście, jest tak, że Kaczyński i inni politycy PiS są traktowani przez marszałek Witek, przez większość Prezydium Sejmu, czyli przez wicemarszałków z PiS, w sposób szczególny. Są chronieni – i to mówię z pełną odpowiedzialnością.

Przecież to te inwektywy, te oskarżenia, te ordynarne zachowania Kaczyńskiego z trybuny sejmowej... cała Polska to widziała. I albo to wszystko odbywało się bez biegu, albo udzielano upomnień czy karano w sposób śmieszny i infantylny.

Kaczyński jest nad prezydentem, nad premierem, nad ministrami i nad marszałkiem. I to jest smutny obraz polskiej demokracji parlamentarnej. Jestem przekonany, że ten obraz skończy się i nie będziemy tego więcej widzieć po 15 października, po wyborach parlamentarnych.

Jarosław Kaczyński, który włącza się z powrotem w kampanię wyborczą, jest na rękę opozycji?

Pomaga opozycji, bo pokazuje, jaki jest prawdziwy PiS, kto nim zarządza i jak oderwany od rzeczywistości jest Kaczyński oraz w czyje ręce kolejny raz Polacy mieliby oddać władzę. Im więcej Kaczyńskiego na spotkaniach i w relacjach telewizyjnych, tym lepiej dla nas, dla opozycji. Również dla Polek i Polaków, bo będą wiedzieć, czym grozi wybór PiS i Kaczyński zarządzający z Nowogrodzkiej przez następne cztery lata. To byłaby totalna katastrofa, więc wszystko trzeba zrobić, żeby do tego nie dopuścić.

Czym grozi zawiadomienie do prokuratury w sprawie Donalda Tuska z doniesienia Marka Falenty w sprawie tego, że Donald Tusk jako premier nie chciał rosyjskiego węgla w Polsce?

Nie znam szczegółów tego zawiadomienia, ale uważam, że to jest podprowadzenie pod komisję weryfikacyjną. Kaczyński będzie mówił o wielkiej aferze, o nowych odkryciach. To jest wszystko udawanie, pic. To kolejna próba dopadnięcia Tuska, ograniczania jego możliwości w kampanii wyborczej. To wszystko jest poniżej pasa i oparte na osobie, która wiarygodna kompletnie nie jest. Przypomnę, że była skazana za całą aferę podsłuchową.

Myśli pan, że będą kolejne zawiadomienia do prokuratury na Tuska? To próba jego wykluczenia?

Na pewno tak. Po to jest ta komisja. Po to właśnie będzie atak na Donalda Tuska, na Waldemara Pawlaka, na rząd PO i PSL. Oni się z tym nie kryją. Przecież łamiąc wszelkie zasady i wszelkie normy trójpodziału władzy, cywilizacji zachodniej i szacunku dla prawa, robią to w sposób absolutnie ordynarny, bezczelny; pokazują, że mają większość i że dzisiaj większość PiS w Sejmie może zastępować sąd, może skazywać, odsuwać i i dyskwalifikować. Ale to wszystko ma swój koniec i to od nas zależy, kiedy powiemy „dość”. Wierzę, że Polacy to widzą i że właśnie to PiS usłyszy w październiku przy urnach wyborczych.

— współpraca Jakub Mikulski

Dlaczego PO nie jest już jak zespół U2?

Bo ma jednego lidera. Od czasu, kiedy użyłem tego bon motu, że PO powinna być jak U2, polityka się zmieniła. Dzisiaj są gracze, są gwiazdy i ansamble jednoosobowe, z jednym liderem.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Tusk po konsultacjach ze Szmyhalem: Posunęliśmy się krok do przodu
Polityka
Marek Jakubiak: Najazd na dom Zbigniewa Ziobry. Mieszkanie posła to poseł
Polityka
Jacek Sutryk: Rafał Trzaskowski zwycięzcą debaty w Warszawie. To czołówka samorządowa
Polityka
Czy w Polsce wróci pobór? Kosiniak-Kamysz: Zasadnicza służba wojskowa tylko zawieszona
Polityka
Dlaczego Koła Gospodyń Wiejskich otrzymywały pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości?