Unia Europejska jedzie na szczyt do Kijowa

UE trzyma drzwi otwarte dla Ukrainy. Zapewni o tym w piątek w czasie spotkania w ukraińskiej stolicy.

Publikacja: 01.02.2023 21:45

30 stycznia premier Danii Mette Frederiksen była w Mikołajowie i Odessie, towarzyszył jej prezydent

30 stycznia premier Danii Mette Frederiksen była w Mikołajowie i Odessie, towarzyszył jej prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski

Foto: afp

Jeszcze nigdy w historii szczyt UE z państwem trzecim nie odbywał się w kraju ogarniętym wojną. Bruksela chce pokazać, że stoi murem za Ukrainą i że nie dopuszcza myśli o jej klęsce w wojnie z Rosją. – Wygrana Ukrainy jest potrzebna nie tylko Europie, ale całemu światu. Żeby pokazać, że w dzisiejszych czasach siłowe próby zmiany granic nie popłacają – słyszymy nieoficjalnie w unijnych instytucjach.

Ten symboliczny ton wybrzmiewa też w dwustronnych wizytach zachodnich przywódców nie tylko w Kijowie, ale też w rejonach położonych znacznie bliżej terenu aktywnych działań wojennych. W ostatnich dniach wizytę w Mikołajowie i Odessie złożyła premier Danii Mette Frederiksen.

Czytaj więcej

Jan Zielonka: Unia na wojnie

Ambicje i nadzieje

Unijna delegacja w Kijowie – przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel i przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen – będzie musiała stawić czoło rozbudzonym nadziejom Kijowa, jeśli chodzi o perspektywę dołączenia do UE. Premier Denys Szmyhal powiedział ostatnio, że Ukraina mogłaby zostać członkiem Unii w 2026 r. Kraj ten dostał status kandydata w czerwcu 2022 r., teraz czeka na rozpoczęcie negocjacji akcesyjnych. Dostał od KE do wypełnienia siedem warunków przejścia do następnego etapu i w najbliższych miesiącach KE przedstawi sprawozdanie na ten temat.

Ale klasyczny raport o rozszerzeniu – obejmujący nie tylko Ukrainę, ale też wszystkie inne państwa kandydujące – zostanie przedstawiony w październiku i dopiero na jego podstawie pojawią się wnioski, czy już teraz rozpoczynać negocjacje akcesyjne. Zatem ambicje Szmyhala oznaczałyby konieczność zamknięcia rozmów w okresie dwuletnim, co wydaje się planem zdecydowanie zbyt ambitnym. Nawet w normalnych czasach Ukraina bardzo odbiegała od standardów UE, a teraz jest jeszcze w stanie wojny.

Co za szybko...

– Musimy znaleźć równowagę. Z jednej strony kontynuacja zaproszenia do UE, żeby nie rozczarować Kijowa. Ale jednocześnie utrzymanie metodologii rozszerzenia. Musimy im wyjaśniać, że UE to nie NATO. Nie wystarczy decyzja polityczna, potrzebne jest prawdziwe zbliżenie państwa do unijnych wymogów. To bardzo skomplikowane dla nich. Jak wejdą od razu, to ich gospodarka tego nie wytrzyma. Potrzebne im reformy i wsparcie – mówi nieoficjalnie wysoki rangą dyplomata jednego z państw UE.

Ale jednocześnie przywódcy unijnych instytucji nie lekceważą ambicji ukraińskiego rządu szybkich negocjacji. Charles Michel w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” powiedział niedawno, że nie ma szybkiej ścieżki do UE w sensie zmiany zasad rozszerzenia. Jednak jeśli Ukraina będzie spełniała warunki wyjątkowo szybko, to UE powinna też na to odpowiedzieć szybko i unikać kunktatorstwa.

Zresztą w nieoficjalnych rozmowach dyplomaci UE podkreślają, że to, co robi Ukraina w celu spełniania warunków do rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych, jest imponujące. – To byłoby niesamowite w normalnych warunkach, a przecież oni prowadzą wojnę – mówi nasz rozmówca.

Nawet ostatnie afery korupcyjne, których efektem jest dymisja kilku wysokich rangą polityków i urzędników, nie zniechęcają Brukseli. – Wiadomo, że w Ukrainie była korupcja, a wojna daje dodatkowo wyjątkową pożywkę dla łapownictwa. Ale widać, że władze z tym walczą – słyszymy.

Wsparcie i gwarancje

Poza rozszerzeniem, które wymaga czasu, UE zamierza przekazać Ukrainie, że bezwarunkowo ją popiera. Chce jej dać perspektywę pomocy finansowej na podtrzymanie funkcjonowania państwa, wsparcia dla sektora energetycznego z obietnicą dostaw energii elektrycznej w razie potrzeby, będzie też na pewno poruszony temat dalszych sankcji przeciw Rosji oraz jak finansować odbudowę Ukrainy z rosyjskich zamrożonych aktywów.

Ale wszystko to są tematy poboczne wobec głównego zadania, jakim jest wygranie wojny z Rosją. A do tego kluczowe jest wsparcie wojskowe. Po decyzji o przekazaniu Ukrainie niemieckich czołgów Leopard oraz amerykańskich Abrams kolej na myśliwce i obronę przeciwlotniczą.

Sama Ukraina chciałaby, żeby wsparcie dla niej było trwałe i temu ma służyć plan wypracowany wspólnie przez stronę ukraińską i byłego szefa NATO Andersa Fogha Rasmussena. Zarówno on, jak i szef prezydenckiej administracji Andrij Jermak byli w środę w Brukseli, a wcześniej Rasmussen odwiedził Waszyngton i za parę dni wybiera się do Berlina. Celem planu pod nazwą Kiev Security Concept jest takie wzmocnienie Ukrainy, żeby była w stanie w przyszłości skutecznie stawić czoło jakiemukolwiek atakowi ze strony Rosji.

– To wymaga zbudowania silnej armii, stałej współpracy z partnerami międzynarodowymi, regularnych ćwiczeń wojskowych i zbudowania silnego przemysłu zbrojeniowego – powiedział „Rzeczpospolitej” Rasmussen. Według niego takie gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy powinny być podpisane przez kilka ważnych państw, w tym przede wszystkim USA, a także Wielką Brytanię, Francję, Niemcy, Polskę i może Turcję.

– To powinna być deklaracja na wzór tej, którą USA mają z Izraelem – wyjaśnia były szef NATO. To dałoby Ukrainie długoterminową stabilną perspektywę, zanim stałaby się częścią sojuszu północnoatlantyckiego. Według Rasmussena taka deklaracja powinna być ogłoszona w najbliższych miesiącach, żeby Putin zrozumiał, że wsparcie Zachodu dla Ukrainy nie jest sporadyczne.

Jeszcze nigdy w historii szczyt UE z państwem trzecim nie odbywał się w kraju ogarniętym wojną. Bruksela chce pokazać, że stoi murem za Ukrainą i że nie dopuszcza myśli o jej klęsce w wojnie z Rosją. – Wygrana Ukrainy jest potrzebna nie tylko Europie, ale całemu światu. Żeby pokazać, że w dzisiejszych czasach siłowe próby zmiany granic nie popłacają – słyszymy nieoficjalnie w unijnych instytucjach.

Ten symboliczny ton wybrzmiewa też w dwustronnych wizytach zachodnich przywódców nie tylko w Kijowie, ale też w rejonach położonych znacznie bliżej terenu aktywnych działań wojennych. W ostatnich dniach wizytę w Mikołajowie i Odessie złożyła premier Danii Mette Frederiksen.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Polityka
Węgierska armia rusza do Czadu. W tle afrykańskie interesy Putina
Polityka
Rzym i Madryt jadą na gapę. Włochy i Hiszpania w ogonie państw NATO
Polityka
Unia Europejska zawiera umowy z autokratami. Co z prawami człowieka?
Polityka
Gęstnieją chmury nad Dniestrem. W Naddniestrzu i Gagauzji rosną tendencje separatystyczne
Polityka
Milczący protest czy walka zbrojna? Rosyjska opozycja podzielona