Obchodzony 4 lipca w USA Dzień Niepodległości skłania do podsumowań ostatnich 12 miesięcy. Rok temu, gdy liczba zachorowań i zgonów spowodowanych koronawirusem spadła, prezydent z udziałem setek ludzi zgromadzonych na trawniku przed Białym Domem świętował pokonanie pandemii. Dla podniesienia nastroju narodu zmęczonego prawie półtorarocznymi lockdownami i zakazami Biden zapewniał: „Jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek od ogłoszenia wolności od tego śmiercionośnego wirusa”.
Ameryka żyła nadzieją, gospodarka podnosiła się z pandemicznego dołka, prezydent cieszył się przyzwoitymi wynikami w sondażach, a Amerykanie – z pakietów stymulacyjnych, które podreperowały domowe budżety.
Szybko okazało się, że optymizm z 4 lipca był bardzo na wyrost, a końca pandemii wcale nie widać. Pojawił się wariant delta, którzy przyniósł kolejną falę infekcji w całym kraju, a w zimowej fali omikrona rozchorowała się rekordowa liczba Amerykanów. Dziś mówi się o tym, że z koronawirusem musimy nauczyć się żyć. W ciągu ostatniego roku liczba zgonów spowodowanych Covid-19 zwiększyła się z ponad 600 tys. w lipcu 2021 r. do ponad miliona.
To był dopiero początek politycznych turbulencji. Pod koniec sierpnia ub.r. prezydent wywołał kontrowersje chaotycznym wycofaniem wojsk amerykańskich z Afganistanu, który Ameryka zostawiła na pastwę talibów.
Pod koniec roku w martwym punkcie utknęły kongresowe rozmowy na temat krajowej agendy Bidena, a inflacja wspięła się do poziomów najwyższych od 40 lat. Potem nastąpiła inwazja Rosji na Ukrainę.