Łukaszenko pilnie rozbudowuje armię

W Mińsku przyspieszają z militaryzacją kraju. Jest dużo radzieckich czołgów, ale nie ma ani ludzi, ani pieniędzy.

Publikacja: 07.06.2022 20:11

Łukaszenko pilnie rozbudowuje armię

Foto: AFP

Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował we wtorek, że władze Białorusi planują zwiększyć liczebność białoruskiej armii do 80 tys. ludzi. Wszystko ma się odbywać w ramach zainicjowanego ostatnio przez Aleksandra Łukaszenkę utworzenia południowego okręgu wojskowego. Przed agresją Rosji na Ukrainę całą uwagę Mińsk kierował na granicę z państwami NATO, przede wszystkim z Polską.

Obecnie siły zbrojne dziewięciomilionowej Białorusi to około 65 tys. ludzi, z czego około 20 tys. stanowi personel administracyjny i zaplecze techniczne wojska. Z doniesień Kijowa wynika więc, że Łukaszenko potrzebuje 15 tys. ludzi, którzy mają zasilić szeregi jego armii. A to będzie nie lada wyzwanie.

Militaryzacja Białorusi jest głównym tematem mediów rządowych.

– Z roku na rok mamy mniej więcej taki sam budżet wojskowy – około 750 mln dolarów, to około 1 proc. PKB. Żeby zwiększyć liczbę żołnierzy do 80 tys., trzeba byłoby wybudować koszary i magazyny. Sprzętu ze starych radzieckich magazynów nie braknie, czołgów T-72 czy transporterów bojowych. Ale i tak potrzebowalibyśmy zwiększyć budżet do co najmniej miliarda dolarów, a przecież ostatnio minister obrony Białorusi mówił, że Łukaszenko kazał nie zwiększać budżetu armii – mówi „Rzeczpospolitej” Aleksander Alesin, znany niezależny białoruski ekspert wojskowy.

Zaznacza, że resort obrony musiałby też mocno poszukać ludzi. W kraju i tak obowiązuje zasadnicza służba wojskowa i każdy mężczyzna w wieku od 18 do 27 lat jest ścigany przez komisariat wojskowy. Jeżeli ma wyższe wykształcenie i jest zdrowy, będzie służył przez rok, jeżeli nie ukończył studiów – 18 miesięcy. – W ostatnich latach z wielkim trudem komisariatom udaje się znaleźć rekrutów do wiosennego i jesiennego poboru. Mamy wyrwę demograficzną, a stan zdrowia pokolenia poczarnobylskiego znacząco się pogorszył. Sporo mężczyzn szło też na studia, by uniknąć wojska. Więc trzeba byłoby albo zwiększać próg wiekowy, albo obniżać wymagania, jeżeli chodzi o stan zdrowia. Z kolei na powrót tych, którzy wyjechali za granicę, nikt w Mińsku nie liczy. Największym więc problemem są pieniądze i ludzie. Poza tym to czasochłonny proces – dodaje. Jak twierdzi, bez pomocy finansowej z Moskwy, w postaci chociażby odroczenia kredytów, zwiększyć liczebność białoruskich sił na południu będzie niezwykle trudno.

Militaryzacja kraju jest głównym tematem mediów rządowych. Łukaszenko wspominał ostatnio o 120-tysięcznej obronie terytorialnej. W Mińsku też twierdzą, że razem z rezerwistami i armią w przypadku wojny Białoruś może zmobilizować nawet 450 tys. ludzi, co daje armii Łukaszenki 52. miejsce w ubiegłorocznym rankingu Global Firepower (na 142 kraje). Dla porównania – Polska zajmuje w nim 24. miejsce. O tym, że na Białorusi Łukaszenki wiele rzeczy istnieje na papierze, świadczy chociażby to, że kilka dni temu zainicjował utworzenie tzw. milicji ludowej, do której, ze słów dyktatora, w każdej białoruskiej wiosce miałoby wstąpić przynajmniej 50 mężczyzn. Raz na jakiś czas mieliby szkolenia na strzelnicy i w razie potrzeby w każdej chwili mieliby dostać broń. Nikogo by to nie zdziwiło, gdyby nie fakt, że białoruskie wioski pod rządami Łukaszenki doprowadzono do ruiny, z roku na rok wyludniają się i znikają z mapy.

– To wątpliwy pomysł, bo wieś umiera. I w wielu z nich znalezienie 50 zdolnych do walk mężczyzn będzie wyzwaniem. Poza tym jest kwestia lojalności, bo wielu ludzi nie lubi reżimu, mogą obrócić tę broń w druga stronę. Dlatego miejscowi urzędnicy będą ostrożnie do tego podchodzić i myślę, że stworzą „ludową milicję”, ale na papierze. Tak samo jak niegdyś stworzono obronę terytorialną – mówi „Rzeczpospolitej” Aleksander Klaskouski, czołowy politolog z Mińska.

Ostatnio dyktator zaangażował nawet Białoruski Związek Myśliwych i Wędkarzy (90 tys. członków), na czele którego stoi były funkcjonariusz kontrwywiadu KGB i były szef MSW Ihar Szuniewicz. Co najmniej 5 tys. białoruskich myśliwych ma być „dozbrojonych”. Ale tylko najbardziej lojalni i sprawdzeni. Szuniewicz zasugerował, że ci, którzy nie chodzą na polowanie, mogą stracić broń. Zasugerował, że mogą ją trzymać „w jakimś innym celu”. Na polecenie Łukaszenki rozpoczęło się też uzbrajanie części białoruskich strażaków.

– Dzisiaj białoruska armia już ćwiczy przejście ze stanu pokoju do stanu wojny. Całkiem poważnie tratowane jest zagrożenie ze strony Polski i NATO. Propaganda działa. Tworzy się atmosfera oblężonej twierdzy. Do tego dochodzą problemy gospodarcze. Więc w warunkach, gdy jest zewnętrzny wróg, który jakoby chce zagarnąć cześć ziem białoruskich i ostrzy kły, lżej jest zarządzać społeczeństwem, urzędnikami. Łatwiej zmusić do posłuszeństwa – mówi Alesin.

Eksperci szacują, że białoruska armia ma około 600 czołgów, z których większość to zmodernizowane maszyny radzieckie, ale też ponad 1,5 tys. transporterów i maszyn bojowych oraz setki jednostek artyleryjskich i wyrzutni rakietowych. Około 200 m.in. samolotów bojowych, helikopterów, samolotów szkoleniowych. A w maju Łukaszenko pochwalił się, że zakupił od Rosjan nowe systemy obrony przeciwlotniczej S-400 oraz iskandery.

Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy poinformował we wtorek, że władze Białorusi planują zwiększyć liczebność białoruskiej armii do 80 tys. ludzi. Wszystko ma się odbywać w ramach zainicjowanego ostatnio przez Aleksandra Łukaszenkę utworzenia południowego okręgu wojskowego. Przed agresją Rosji na Ukrainę całą uwagę Mińsk kierował na granicę z państwami NATO, przede wszystkim z Polską.

Obecnie siły zbrojne dziewięciomilionowej Białorusi to około 65 tys. ludzi, z czego około 20 tys. stanowi personel administracyjny i zaplecze techniczne wojska. Z doniesień Kijowa wynika więc, że Łukaszenko potrzebuje 15 tys. ludzi, którzy mają zasilić szeregi jego armii. A to będzie nie lada wyzwanie.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Morderstwa, pobicia, otrucia, zastraszanie. Rosja atakuje swoich wrogów za granicą
Polityka
Boris Johnson chciał zagłosować w wyborach. Nie mógł przez wprowadzoną przez siebie zmianę
Polityka
Tajna kolacja Scholza i Macrona. Przywódcy Francji i Niemiec przygotowują się na wizytę Xi
Polityka
Bloomberg: Turcja wstrzymała wymianę handlową z Izraelem
Polityka
Co zrobi Moskwa, jeśli Zachód zabierze Rosji 300 miliardów dolarów?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił