Chodzi o zachowanie z marca ubiegłego roku, które odbiło się echem w mediach i ściągnęło na wiceministra lawinę krytyki ze strony opozycji, ale i kolegów z rządu. Poszło o to, że Marcin Warchoł (poseł Solidarnej Polski), prowadząc kampanię wyborczą w Rzeszowie, nie miał na twarzy maseczki – a trwała pandemia i był obowiązek jej noszenia. Teraz sprawa jest bliska finału – sejmowa Komisja Regulaminowa i Spraw Poselskich uznała, że oświadczenie Warchoła o zrzeczeniu się immunitetu spełnia „warunki formalnej poprawności”. Od tego krok do ukarania.
– Sam się zrzekłem immunitetu, złożyłem na policji zeznania, wyraziłem czynny żal, przeprosiłem i zapewniłem, że to się nie powtórzy. Mam nadzieję, że policja weźmie pod uwagę moją pozytywną postawę, to, że się przyznałem – mówi „Rz” Marcin Warchoł.
Wszystko działo się w marcu 2021 r., kiedy Warchoł ubiegał się o urząd prezydenta Rzeszowa (po rezygnacji Tadeusza Ferenca – wybory odbyły się w czerwcu). Prowadząc kampanię, na ulicach i na spotkaniach z mieszkańcami nie miał zasłoniętej twarzy i ust. Jej brak tym bardziej rzucał się w oczy, że trwał ogólnopolski lockdown, a obowiązek zakrywania ust i nosa dotyczył także „miejsc ogólnodostępnych”, takich jak m.in. drogi, place, promenady czy bulwary.
Zachowanie Warchoła wywołało falę negatywnych komentarzy. Skrytykował go minister zdrowia, a Michał Szczerba z KO ocenił, że to „bezlitosne kpiny z premiera i jego rozporządzeń”. Nawet kolega z rządu – Maciej Wąsik, wiceszef MSWiA – we wpisie na TT zasugerował, że zbierając podpisy, Warchoł będzie miał okazję „złożyć podpis na mandacie”.
Czytaj więcej
- Jest mi wstyd, że wiceminister może się zachowywać w taki sposób - powiedział Piotr Müller, rzecznik rządu, komentując zachowanie wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła w czasie kampanii przed wyborami na prezydenta Rzeszowa.
Sam zainteresowany na gorąco tłumaczył, że poruszał się na otwartej przestrzeni, ulicach i parkach, więc nie stwarzał zagrożenia, a jego sztab sugerował, że konkurenci także są widywani bez maseczek.
Za brak maseczki groziło upomnienie lub mandat w wysokości od 20 do 500 zł
Jednak rzeszowska policja okazała się nieugięta – uznała, że za łamanie pandemicznych obostrzeń wiceministra trzeba ukarać (o czym w kwietniu ub.r. informowało RMF).
Zebrane materiały przesłano do Komendy Głównej Policji, a ta – jak sprawdziła „Rzeczpospolita” – w listopadzie ubiegłego roku skierowała do Sejmu wniosek o „wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej za wykroczenie”.
Wniosek nie będzie głosowany, bo już w tym roku, 9 lutego, wiceminister Warchoł sam zrzekł się immunitetu, a Komisja Regulaminowa oceniła jego oświadczenie za formalnie poprawne.
Podkarpacka policja we wniosku nie wskazała, jaką karę chce na Warchoła nałożyć. Za brak maseczki groziło upomnienie lub mandat w wysokości od 20 do 500 zł. – W związku z nieprzestrzeganiem obowiązku zakrywania ust i nosa podczas stanu epidemii w czasie, kiedy był taki obowiązek, policja w całym kraju ukarała mandatami blisko 1,1 mln osób, a nieco mniej zostało pouczonych. W 119 tys. przypadków skierowane zostały wnioski do sądów – mówi nam Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.