O tym czy to wystarczy, aby przykryć wspomnienie, że w trakcie całej swojej kadencji Macron przejął część haseł skrajnej prawicy wymierzonych we wspólnotę muzułmańską – w niedzielę po południu nie było do końca wiadomo. Nie można też było mieć pewności, jak zachowa się lewicowy elektorat, bo od 2017 r. prezydent doprowadził do dalszej polaryzacji dochodów, uznając, że ograniczenie zabezpieczeń społecznych to jedyna droga do poprawy konkurencyjności kraju.
Tradycyjnie, łamiąc ciszę wyborczą, belgijskie media podały po południu wyniki głosowania w departamentach zamorskich. Były dla prezydenta fatalne, bo to regiony dotknięte poważnym kryzysem gospodarczym i społecznym. Na Martynice Macron zbierał ledwie 39,1 proc. głosów wobec 60,9 proc. dla Le Pen. Na Gwadelupie musiał zadowolić się 30,4 proc. (69,6 proc. dla Le Pen), a w Gujanie uzyskał jedynie 39,3 proc. poparcia (60,7 proc. dla Le Pen). Wszędzie tam pięć lat wcześniej prezydent odniósł druzgocące zwycięstwo.
Mimo wszystko w sztabie Macrona trzymano się ostatnich sondaży przeprowadzonych przed rozpoczęciem głosowania. A wskazywały na porażkę kandydatki skrajnej prawicy – jak ten dla „Le Monde” (56,5 do 43,5 proc. na korzyść Macrona) czy BFM TV (55,5 do 44,5 proc.).
Prezydent zapowiedział, że niezależnie od wyniku wyjdzie w noc wyborczą na spotkanie ludu Francji na Polu Marsowym pod wieżą Eiffla. Ale i Marine Le Pen szykowała się do zwycięstwa: w gotowości stała flota 13 autobusów, które miały cały jej sztab obwieść ulicami stolicy.
Dwie wizje Francji
Nerwowość podsycała nie tylko wyrównana walka, ale przede wszystkim jej stawka. Do tej pory to wybory w 1981 r. doprowadziły do najpoważniejszego zwrotu w V Republice. Socjalista François Mitterrand, przy wsparciu Francuskiej Partii Komunistycznej, przystąpił wówczas do realizacji dalece lewicowego programu obejmującego m.in. nacjonalizację niektórych banków i towarzystw ubezpieczeniowych czy rozbudowę przywilejów społecznych. Ta polityka, m.in. z powodu trzykrotnej dewaluacji franka, została jednak zaniechana już trzy lata później wraz z nominacją nowego premiera – Laurenta Fabiusa. A w sprawach zagranicznych Mitterrand pozostał wiernym sojusznikiem Ronalda Reagana.
Zwycięstwo Le Pen, do którego ostatecznie nie doszło, oznaczałoby rewolucję w polityce zagranicznej kraju. Choć oficjalnie kandydatka skrajnej prawicy porzuciła po wyborach w 2012 r. pomysł wyjścia z UE, a po wyborach w 2017 r. ze strefy euro, to nadal dąży do stopniowego przekształcenia Unii w luźny „sojusz narodów europejskich”. Jej program opiera się zresztą na sprzecznych z fundamentami integracji założeniach, jak wyższość prawa krajowego nad europejskim czy przywrócenia na granicach Francji kontroli towarów i ludzi. Zwolenniczka brexitu, Le Pen, chce zerwać bliską współpracę Paryża z Berlinem m.in. w polityce obronnej. Zapowiada opuszczenie przez republikę zintegrowanych struktur wojskowych NATO oraz uplasowanie kraju „w równej odległości do Waszyngtonu i Moskwy”.