Macron na drodze do zwycięstwa. W sondażach powiększa przewagę. W środę debata

W tydzień prezydent zwiększył przewagę nad Marine Le Pen z 6 do 12 punktów. Ale środowa debata telewizyjna może to zmienić.

Publikacja: 19.04.2022 21:00

18 kwietnia. Emmanuel Macron ze zwolennikami w Paryżu przed występem w telewizyjnym show

18 kwietnia. Emmanuel Macron ze zwolennikami w Paryżu przed występem w telewizyjnym show

Foto: Ludovic MARIN/AFP

56 proc. dla Emmanuela Macrona, 44 proc. dla Marine Le Pen – średnia sondaży w miniony wtorek wyraźnie wskazuje, kto jest faworytem w walce o Pałac Elizejski. Zaraz po pierwszej turze 10 kwietnia zanosiło się na znacznie bardziej wyrównane starcie, skoro kończący pierwszą kadencję przywódca kraju mógł liczyć na 53 proc. poparcia podczas gdy jego oponentka – 47 proc.

Od tego czasu Macron, który do tej pory mało angażował się w kampanię, rzucił się jednak w wir spotkań. Pojechał tam, gdzie jego notowania są najsłabsze, w tym na północ kraju i do Marsylii. Le Pen odwrotnie – wybrała te regiony, gdzie już i tak ma duże poparcie. – Chce pokazać, że jest prezydentem wszystkich Francuzów, że ma dla każdego atrakcyjną ofertę – mówiono w otoczeniu prezydenta.

Prezydent socjalistą

Dla wyniku tej rozgrywki decydujące będzie to, jak się zachowa elektorat kandydata radykalnej lewicy Jeana-Luca Melenchona. To aż 21,95 proc. oddanych w pierwszej turze głosów. W noc wyborczą lider Francji Niepokornej wzywał, aby „ani jeden głos moich zwolenników nie zasilił Le Pen”. Tak się na pewno nie stanie. Jednak w ciągu tygodnia aż o 10 pkt proc. wzrosła liczba wyborców Melenchona, którzy chcą oddać głos na dotychczasowego prezydenta (do 30 proc.), podczas gdy Le Pen może liczyć tylko na 18 proc. tego elektoratu. W tej grupie z 56 do 46 proc. spadła także liczba tych, którzy albo nie zamierzają wziąć udział w głosowaniu 24 kwietnia, albo chcą oddać głos nieważny.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Dobra wiadomość dla Polski

Zmiana w sondażach to efekt strachu przed Le Pen? Na razie oboje kandydaci uznali, że o preferencjach wyborców lewicy zdecyduje program socjalny, możliwość uratowania załamującej się mocy nabywczej zarobków Francuzów. Jak kameleon Macron przemienił się więc z forsującego rynkowe reformy liberała w socjalistę. Mnoży więc w tych dniach oferty zabezpieczeń socjalnych – od podniesienia do 1,1 tys. euro minimalnej emerytury po zwrot części kosztów benzyny. Jednak Le Pen idzie znacznie dalej. Tylko jedna jej propozycja – obniżenie z 20 do 5,5 proc. VAT na paliwa i energię elektryczną – kosztowałaby 12 mld euro rocznie kraj, który i bez tego ma dług wart 130 proc. PKB.

W 2017 r. Le Pen przystępowała do debaty telewizyjnej z Macronem niesiona pozytywną dynamiką w sondażach. W ciągu tygodnia zdołała wówczas zwiększyć poziom poparcia z 36 do 41 proc. Jednak konfrontacja z byłym ministrem finansów François Hollande’a okazała się dla niej całkowitą porażką. Zmęczona, nie panowała nad podnoszonymi problemami. Przestraszyła też Francuzów swoimi propozycjami, jak choćby planem wyprowadzenia kraju z euro i referendum w sprawie pozostania w Unii. Parę dni później uzyskała w drugiej turze jedynie 33,9 proc. głosów.

Dwie kadencje

Tych błędów Le Pen nie zamierza powtórzyć. – Jest doskonale przygotowana. Będzie zachowywała się z godnością, jak tego wymaga urząd, o który się stara – zdradza jej były partner, mer Perpignan Louis Aliot.

Czytaj więcej

Le Pen, Zemmour, Melenchon. Jak Francja polubiła skrajności

Od poniedziałku Le Pen zaszyła się w nieznanym miejscu w Normandii. Odpoczywa i szykuje się do konfrontacji. Znaleziono nawet wykładowcę prestiżowej uczelni ENA, który odgrywa „na sucho” rolę Macrona. Plan liderki skrajnej prawicy ma polegać na lansowaniu wspomnianych już zabezpieczeń socjalnych, ale też punktowaniu słabości dotychczasowego bilansu Macrona.

To faktycznie może się okazać problemem prezydenta: w przeciwieństwie do 2017 r. nie może już grać roli outsidera. Z drugiej jednak strony Macron kończy pierwszą kadencję z niezłym wynikiem 41 proc. osób, które mają o nim pozytywne zdanie. To niepomiernie więcej niż Hollande (22 proc.) i Nicolas Sarkozy (36 proc.), choć wyraźnie mniej niż François Mitterrand (54 proc.) i Jacques Chirac (47 proc.).

Macron, który jest znany z błyskotliwej inteligencji i doskonałej pamięci, nie poświęcił się przed debatą analizie głównych problemów kraju. We wtorek i środę jego kalendarz wyborczy był jednak o wiele mniej zapełniony. Taktyka prezydenta ma polegać na przekonaniu widzów, że program jego oponentki jest całkowicie nierealistyczny. Chodzi też o wykazanie, że o Pałac Elizejski stara się niebezpieczna dla demokracji liderka skrajnej prawicy – nawet jeśli wykreśliła z programu najbardziej skrajne propozycje.

– Jeśli Le Pen wyjdzie zwycięsko z tych wyborów, będzie to koniec Unii Europejskiej. Francja to nie Węgry, z których populizmem i autorytaryzmem Wspólnota jakoś żyje. Le Pen w Pałacu Elizejskim to będzie nie tylko niekończące się pasmo wetowania decyzji Brukseli. Zniknie też jeden z dwóch (obok Niemiec) silników, dzięki którym Unia posuwa się do przodu – mówi „Rz” Enrico Letta, były premier Włoch, lider największej w sondażach Partii Demokratycznej i przewodniczący paryskiego Instytutu Jacques’a Delorsa.

Czytaj więcej

Zemmour, Le Pen i inni. Francja wpatrzona w Putina

Francuskie media pełne są w tych dniach analiz, które wskazują, że program Le Pen wciąż jest pełen niebezpiecznych pomysłów. Jednym z nich jest referendum w sprawie wpisania do konstytucji tzw. preferencji narodowej przy przyznawaniu mieszkań socjalnych czy ofert pracy w sektorze publicznym. Taki tryb jest sprzeczny z zasadami ustawy zasadniczej oraz prawem europejskim i zapowiada wejście Francji na ścieżkę sporu z Brukselą o praworządność, jak to się stało z Polską w 2015 r.

Jeśli wygra Macron, zamierza pójść za ciosem. Już w następnym tygodniu dymisję złożyłby premier Jean Castex. Prezydent liczy, że stałby się pierwszym od de Gaulle’a przywódcą V Republiki, który rządziłby dwie kadencje z większością parlamentarną.

56 proc. dla Emmanuela Macrona, 44 proc. dla Marine Le Pen – średnia sondaży w miniony wtorek wyraźnie wskazuje, kto jest faworytem w walce o Pałac Elizejski. Zaraz po pierwszej turze 10 kwietnia zanosiło się na znacznie bardziej wyrównane starcie, skoro kończący pierwszą kadencję przywódca kraju mógł liczyć na 53 proc. poparcia podczas gdy jego oponentka – 47 proc.

Od tego czasu Macron, który do tej pory mało angażował się w kampanię, rzucił się jednak w wir spotkań. Pojechał tam, gdzie jego notowania są najsłabsze, w tym na północ kraju i do Marsylii. Le Pen odwrotnie – wybrała te regiony, gdzie już i tak ma duże poparcie. – Chce pokazać, że jest prezydentem wszystkich Francuzów, że ma dla każdego atrakcyjną ofertę – mówiono w otoczeniu prezydenta.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Historyczne porozumienie. Armenia i Azerbejdżan ustaliły pierwszy odcinek granicy
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
W Korei Północnej puszczają piosenkę o Kim Dzong Unie, "przyjaznym ojcu"
Polityka
Wybory w Indiach. Modi u progu trzeciej kadencji
Polityka
Przywódcy Belgii i Czech ostrzegają UE przed rosyjską dezinformacją
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Zakaz używania TikToka razem z pomocą Ukrainie i Izraelowi. Kongres USA uchwala przepisy