- Nie jestem zaskoczony, takie były przewidywania, wszystko wskazywało na to, że będzie taka II tura. Za dwa tygodnie odbędzie się powtórka sprzed pięciu lat - mówił o wynikach I tury wyborów prezydenckich we Francji Karczewski.

- Wydawało się, że urzędujący prezydent będzie miał większe poparcie - zaznaczył senator PiS.

Macron jest absolutnym liderem i pewnie wygra te wybory

Stanisław Karczewski, senator PiS

- Nigdy nic nie jest przesądzone. Wszystko może się wydarzyć. Ale trzeba też powiedzieć, że Macron jest absolutnym liderem i pewnie wygra te wybory. Ale zobaczymy - podsumował. - Te dwa tygodnie to będzie bardzo ostra kampania, może się wydarzyć bardzo wiele. Widzimy, jak polityka jest dziedziną niezwykle dynamiczną - przekonywał Karczewski.

- To jest decyzja Francuzów. Polski rząd i polski prezydent będzie dobrze współpracował z każdym wybranym prezydentem - zapewnił senator PiS.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: We Francji Le Pen pozostaje obciachem

A czy apele Mateusza Morawieckiego do Emmanuela Macrona w czasie kampanii wyborczej były dyplomatycznie zręczne? Morawiecki zwracał się przed I turą wyborów prezydenckich we Francji do Macrona zarzucając mu, że ten prowadzi negocjacje z Władimirem Putinem - w reakcji na to Macron nazwał Morawieckiego antysemitą.

- My musimy mówić o tym, że za naszą wschodnią granicą jest wojna. To jest dla nas najważniejsze. Apel premiera, działania polskiego rządu są jednoznaczne: sankcje jak najostrzejsze i jak najszybsze. To jest w naszym interesie, a przede wszystkim w interesie Europy. Główne zagadnienie, które nas interesuje, to wojna na Ukrainie, która jest za naszą granicą. Od II wojny światowej nie mieliśmy wojny tak blisko granicy Rzeczypospolitej - odparł Karczewski.

Senator PiS stwierdził jednocześnie, że słowa Macrona o "antysemityzmie Morawieckiego" "to jest wynik polityki zagranicznej, która nie jest koordynowana w Polsce i jest prowadzona przez opozycję często wbrew polityce (rządu)". - To jest efekt tej polityki, która jest prowadzona m.in. przez marszałka (Tomasza) Grodzkiego. Tu musi być absolutne dementi, musi być reakcja - przekonywał.