Reklama

Prof. Flis o wyborach na Węgrzech: Inna ordynacja, drugi w wyborach traci

Przestroga to za mocne słowo, ale na pewno jest to punkt do przemyślenia - mówił w rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem socjolog, prof. Jarosław Flis, pytany o to jak polska opozycja powinna podejść do wyników wyborów parlamentarnych na Węgrzech.

Publikacja: 07.04.2022 09:45

Prof. Jarosław Flis

Prof. Jarosław Flis

Foto: TV.RP.PL

arb

W niedzielnych wyborach parlamentarnych na Węgrzech rządzący od 2010 roku Fidesz wygrał ze zjednoczoną listą opozycji, skupiającą sześć największych opozycyjnych partii. Fidesz uzyskał ponad 50 proc. głosów, znacznie więcej, niż dawały mu sondaże. Z kolei wynik listy zjednoczonej opozycji był znacząco niższy od sondażowego.

Reklama
Reklama

- Sytuacja na Węgrzech jest istotnie różna od sytuacji w Polsce, z wielu różnych powodów. W Polsce mówimy o jednoczeniu w dwóch różnych sprawach: jedną sprawą są wybory sejmowe, drugą - wybory senackie. Tu nasze doświadczenia z 2019 roku są nieco inne, niż doświadczenia węgierskie - zauważył socjolog.

Wydaje się, że w Polsce wybór między trzema i dwoma listami jest racjonalny

Prof. Jarosław Flis, socjolog

- Patrząc na doświadczenia węgierskie, warto zastanowić się, czym się różni sytuacja w obu krajach. Węgierski system wyborczy jest znacznie bardziej przewrotny niż te dwa nasze systemy wyborcze w wyborach do Sejmu i Senatu. System węgierski nagradza bardzo zwycięzcę, ale nie karze tak małych partii jak polskie systemy. W wyborach do Sejmu w Polsce małym partiom zawsze opłaca się połączyć, natomiast na Węgrzech to wcale nie jest oczywiste, ponieważ system mieszany, który oni stosują, jest bardzo skomplikowany. Najbardziej stratna na Węgrzech w tym systemie jest druga partia, podczas gdy w Polsce druga partia zyskuje na systemie d'Hondta - tłumaczył prof. Flis.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Orban będzie rządził po raz piąty. Wojna na Ukrainie pomogła Fideszowi

Prof. Flis zwrócił też uwagę, że na Węgrzech zjednoczenie nie udało się do końca, ponieważ pojawiła się nowa partia nacjonalistyczna, która odebrała zjednoczonej opozycji część "premii" za zjednoczenie.

- W Polsce wiadomo, że cztery listy to na pewno za dużo. Jedna lista, to może się okazać za mało dla wielu wyborców - kontynuował prof. Flis. - Gdy mówimy o dwóch, albo trzech listach, to pojawia się całe spektrum możliwości. Gdy mówimy o dwóch listach okazuje się, że każda partia chciałaby być na obydwu listach - zauważył socjolog.

- Wydaje się, że w Polsce wybór między trzema i dwoma listami jest racjonalny - podsumował prof. Flis.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Gen. Mirosław Różański o dronie: Rosja nas testuje. Powinniśmy odpowiedzieć stanowczo
Polityka
Zbigniew Bogucki wyjaśnia co może zrobić rząd, by Karol Nawrocki nie wetował ustaw
Polityka
Sondaż: Polska nieobecna w Białym Domu. Kto, zdaniem Polaków, za to odpowiada?
Polityka
Senat szaleje na zakupach. Dziesiątki tysięcy gadżetów za setki tysięcy złotych
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama