Mieszkaniec Moskwy Aleksander Borodaj był szerzej nieznanym rosyjskim politologiem, który raz na jakiś czas publikował prawicowe felietony w niszowej rosyjskiej prasie. Podawał się za politycznego konsultanta, ale nie wiadomo do końca komu doradzał i w jakich kampaniach wyborczych uczestniczył. W Rosji głośno o nim się zrobiło dopiero wtedy, gdy wiosną 2014 roku nagle pojawił się na terenie ukraińskiego Donbasu i stanął tam na czele samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.

Po kilku miesiącach krwawej wojny powrócił do Moskwy i tam stanął na czele Związku Ochotników Donbasu. W ostatnich latach był częstym gościem propagandowych mediów, a od października tego roku jest już deputowanym Dumy z ramienia rządzącej partii Jedna Rosja. Teraz w parlamencie zajmuje się integracją państw dawnego Związku Radzieckiego w ramach Unii Euroazjatyckiej.

Czytaj więcej

Tajemniczy generał Iwanowicz

Zdelegalizowana w Rosji Fundacja na rzecz Walki z Korupcją (FBK) Aleksieja Nawalnego ujawnia, że po wybuchu wojny na Ukrainie rozwijała się nie tylko kariera szerzej nieznanego politologa, ale i zwiększała zawartość jego portfela. Aktywiści sprawdzili jego deklarację podatkową, z której wynikało, że w 2020 roku zadeklarował „0 rubli" dochodu i 313 tys. rubli oszczędności (równowartość 17 tys. złotych). Ale już w kwietniu tego roku zakupił luksusowy samochód osobowy wart ponad 5,6 mln rubli (310 tys. złotych). Według FBK niedługo po powrocie z Donbasu, w 2015 roku nabył też w Moskwie apartament wart ponad 120 mln rubli (6,7 mln złotych). Ale to nie wszystko. Współpracownicy Nawalnego dowiedli, że wówczas został też posiadaczem wartego pół miliona euro apartamentu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, na terenie Wysp Palmowych w Dubaju.

Żadna z tych nieruchomości, rzecz jasna, nie znalazła się w deklaracji deputowanego Dumy. A według rosyjskiego prawa, parlamentarzysta powinien nie tylko wykazać posiadane poza granicami kraju rachunki, ale i nieruchomości, oraz wskazać pochodzenie środków, za które zostały zakupione.