W poniedziałek od rana grupa kilku tysięcy migrantów próbowała przedostać się z Białorusi do Polski. Na południe od przejścia granicznego w Kuźnicy doszło do próby siłowego przedarcia się na polską stronę. Gdy ogrodzenie graniczne zostało przez migrantów przerwane, polscy funkcjonariusze utworzyli kordon, uniemożliwiając nielegalne przekroczenie granicy.
Według rzecznika ministra koordynatora służb specjalnych Stanisława Żaryna, w nocy doszło do incydentów, ale ogólnie było spokojnie.
W Polskim Radiu europoseł PiS Dominik Tarczyński był pytany, czy w związku z sytuacją na granicy należy zwrócić się o pomoc międzynarodową.
Czytaj więcej
- Wiemy, że migranci, którzy zostali doprowadzeni pod samą granicę polsko-białoruską w okolicy Kuźnicy, rozbili sobie obozowisko - powiedział Stanisław Żaryn. Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych podkreślił w Polskim Radiu, że sytuacja na granicy jest "bardzo napięta".
- Argument polityczny pojawiający się w rozumieniu UE jako Frontex jest używany w sposób manipulacyjny, ponieważ Frontex to są urzędnicy - powiedział.
- Jeśli zwiększenie (liczebności polskich funkcjonariuszy) jak np. w przypadku Wojsk Obrony Terytorialnej nie zda egzaminu - ale myślę, że zda - wtedy będziemy zwracać się o pomoc - dodał.
W poniedziałek szef MON Mariusz Błaszczak ogłosił, że na granicy polsko-białoruskiej jest 12 tys. polskich żołnierzy i że podpisał decyzję pozwalająca zwiększyć tę liczbę.
- Ale to, co widzimy teraz, zwiększenie udziału zapisane wczoraj przez ministra Błaszczaka, to jest ten krok na tym etapie - skomentował Tarczyński.
- Oczywiście jest to kryzys najpoważniejszy od 1989 r., więc faktycznie w mojej ocenie trzeba brać pod uwagę pomoc międzynarodową - podkreślił.
Roczny dostęp do treści rp.pl za pół ceny
Odnosząc się do poniedziałkowego oświadczenia szefowej KE Ursuli von der Leyen europoseł PiS ocenił, że "na pewno Łukaszenko jest przerażony tym, że kolejne deklaracje się pojawiły".
Czytaj więcej
Premier Mateusz Morawiecki rano spotkał się na granicy polsko-białoruskiej z funkcjonariuszami Straży Granicznej, Policji i żołnierzami służącymi przy granicy polsko-białoruskiej - poinformował na Twitterze rzecznik rządu, Piotr Müller.
- Pytanie, gdzie wszyscy byli od 2015 r., kiedy my przestrzegaliśmy przed używaniem nielegalnych imigrantów - mówił.
- Gdzie byli wszyscy także w Polsce politycy opozycji, którzy mówili, że jeżeli nie przyjmiemy nielegalnych imigrantów, to będzie trzeba zapłacić kary, mam na myśli oczywiście Tuska - dodał.
- To, co UE może zrobić, to odrzucić sposób myślenia, narrację, która od 2015 r. zagnieździła się w umysłach wielu polityków, że nielegalna imigracja jest czymś normalnym, co powinniśmy zaakceptować, z czym powinniśmy się zgodzić, że mamy migrantom pomagać, bo oni są biedni, są w potrzebie - przekonywał Dominik Tarczyński. Ocenił, że to podstawowa kwestia, nad którą Unia Europejska powinna się pochylić: "zmiana narracji, zmiana argumentacji i przyjrzenie się, z kim mamy do czynienia".
- To bardzo ważne, bo wczoraj internauci bardzo jasno pokazali i wykazali, że ludzie, którzy atakowali naszych funkcjonariuszy byli np. w kurtkach za 4 tys. zł, mieli przygotowane narzędzia do niszczenia infrastruktury, mieli przy sobie siekiery i inne narzędzia, którymi się posługiwali. Mieli rękawice bokserskie, które są używane przez profesjonalistów - powiedział europoseł PiS.
Czytaj więcej
- Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pani redaktor czy ktoś z innych dziennikarzy pojechał na Białoruś i stamtąd też relacjonował. Jeżeli państwu nie odpowiada zamknięcie granicy, uważacie, że jesteście ograniczeni w swojej działalności, to możecie z drugiej strony pokazywać - powiedział w TVN24 wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk, poseł PiS, odnosząc się do kwestii ograniczeń dotyczących pracy mediów na terenach objętym stanem wyjątkowym.
- Nikt o tym nie mówi. Mówi się tylko o tych obrazkach kota, który przechodził kilka tysięcy kilometrów z Afganistanu do Polski podobno, później pokazuje się zapłakane dzieci, które jak wiemy od wczoraj, są przygotowywane dymem papierosowym itd. - dodał.
- Sposób myślenia. Nie możemy mówić o ofiarach, tylko o narzędziu, niestety, narzędziu politycznym w postaci nielegalnej imigracji, używanej nie tylko przez Łukaszenkę i nie tylko w Europie, bo w różnych miejscach na świecie. UE powinna zmienić narrację - przekonywał w radiowej Jedynce Tarczyński.
Zdaniem eurodeputowanego Prawa i Sprawiedliwości, należy brać pod uwagę scenariusz, że jeśli kryzys na granicy Polski i Białorusi będzie narastał, to prezydent Rosji Władimir Putin wyśle pomoc na Białoruś "i wtedy oddziały rosyjskie będą na całym terenie Białorusi".
Czytaj więcej
Stany Zjednoczone wyraziły zaniepokojenie doniesieniami z granicy polsko-białoruskiej i wezwały władze Białorusi do natychmiastowego zatrzymania kampanii organizowania i wymuszania napływu nielegalnych migrantów przez swoje granice.
- Nie ma się co oszukiwać, taki jest plan, to jest jeden ze scenariuszy i politycy, którzy zachęcają do tego, aby migranci przybywali na granicę Polski, na granicę UE i NATO, są odpowiedzialni i będą odpowiedzialni za jakiekolwiek nieszczęście, jeśli do niego dojdzie. Mam nadzieję, że nie dojdzie, ale naprawdę wzywam do opamiętania się Platformy, bo jeszcze jeden taki Sterczewski, jeszcze jedna taka Jachira, jeszcze jeden taki Joński i Szczerba na granicy i może dojść do tragedii. Ci ludzie są odpowiedzialni za to, że pokazywano, że jest jakaś siła polityczna w Polsce, która zgadza się z zachowaniami Putina i Łukaszenki. To oni będą odpowiedzialni, jeśli komukolwiek w Polsce cokolwiek się stanie - oświadczył Dominik Tarczyński, nawiązując do polityków Koalicji Obywatelskiej, którzy wzywali do udzielenia pomocy humanitarnej koczującym przy granicy z Polską migrantom, w tym kobietom i dzieciom.