Posłowie, którzy byli np. dyrektorami szpitali i szkół, buntują się. Na początku kadencji ok. 60 musiało wybrać: mandat albo stanowisko w administracji. Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora zabrania łączenia go z posadami w administracji i samorządzie. Posłowie nie powinni bowiem mieszać władzy ustawodawczej z wykonawczą.
Choć wzięli urlopy bezpłatne ze swoich miejsc pracy, niektórzy piszą do marszałka z prośbą o umożliwienie im pracy. Do Bronisława Komorowskiego wpłynęło już kilka takich pism. Parlamentarzyści nabrali odwagi, gdy posłowi PiS Janowi Ołdakowskiemu po wielkiej awanturze udało się zachować funkcję dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego. Przepisy nie są bowiem precyzyjne i nie mówią wprost, jakich stanowisk w administracji powiązanej z samorządem posłowie nie powinni pełnić.
– Jeśli poseł Ołdakowski może, to liczę, że marszałek i mi zezwoli pracować – mówi Cezary Urban, poseł PO, do niedawna dyrektor uznawanego za najlepsze w Polsce XIII Liceum Ogólnokształcącego w Szczecinie. Podkreśla, że w Sejmie zasiada w Komisji Edukacji, w której mógłby wykorzystywać praktyczną wiedzę, gdyby umożliwiono mu pracę.
Do marszałka napisał też poseł Eugeniusz Kłopotek z PSL. Jeszcze do lutego sprawuje funkcję dyrektora państwowego Zakładu Doświadczalnego Instytutu Zootechniki w Kołudzie Wielkiej w Kujawsko-Pomorskiem.
Marszałek odpisał posłom enigmatycznie, że przepisy trzeba sprecyzować. Czyli albo zliberalizować i wprost napisać, że posłowie mogą być dyrektorami szkół, szpitali, teatrów czy muzeów, albo zaostrzyć ustawę, ograniczając całkowicie możliwości pracy w publicznych instytucjach. W tej sprawie Bronisław Komorowski zamierza rozpocząć konsultacje z przedstawicielami klubów parlamentarnych. Ale już dziś wiadomo, że PO będzie chciała z ustawy wyciąć wszelkie wyjątki.