Od tego roku miesięczny ryczałt, jaki posłowie dostają na utrzymanie biur poselskich, ma wzrosnąć z obecnych 10 150 zł do 12 650 zł. Parlamentarzyści będą więc mieć do dyspozycji o 2,5 tys. zł więcej. Tak znacznej podwyżki nie było na Wiejskiej od wielu lat. Od 2001 r. ryczałty były zamrożone. O 230 zł wzrośnie też poselska pensja, która ma od tego roku wynosić 9,9 tys. zł.
– Postulaty podwyższenia ryczałtu posłowie zgłaszali już od kilku lat – mówi Jerzy Budnik (PO), szef Komisji Regulaminowej i Spraw Poselskich, która zajmuje się potrzebami parlamentarzystów.
Budnik ma nadzieję, że wyższe ryczałty nie ulegną w przyszłym tygodniu obniżeniu podczas senackich prac nad przyszłorocznym budżetem państwa. Posłowie zwracają uwagę, że w czasie, gdy limit wydatków na biura nie ulegał zmianie, w górę poszło niemal wszystko. Od czynszów przez opłaty za prąd czy telefon aż po płace pracowników.
– Z poselskich biur po prostu uciekają nam specjaliści, bo bez problemu znajdują lepiej płatne zajęcia. My tymczasem potrzebujemy do współpracy dobrze przygotowanych prawników czy ekonomistów, a nie jesteśmy ich w stanie zatrzymać. Nawet stażyści, gdy tylko się czegoś nauczą, robią dokładnie to samo. Z powodu rosnących czynszów wielu posłów zmuszonych jest zamykać filie swoich biur w mniejszych miejscowościach, co ogranicza ich kontakt z wyborcami w terenie – skarżył się już kilka miesięcy temu poprzedni szef Komisji Regulaminowej Marek Suski z PiS.
Niewystarczające środki na biura poselskie spowodowały, że wielu parlamentarzystów zaczęło zawierać ze swoimi pracownikami umowy-zlecenia zamiast normalnych umów o pracę. Nawet szefowa Kancelarii Sejmu Wanda Fidelus-Ninkiewicz zwracała uwagę, że była to niewłaściwa praktyka. – Pracownicy biur poselskich powinni mieć umowy o pracę – mówiła podczas ostatniego posiedzenia Komisji Regulaminowej.