Warszawski Mokotów. Kilkupiętrowa willa przy ul. Goszczyńskiego 9. Z tablicy informacyjnej przed wejściem wynika, że mieści się tu należąca do 54-letniego Andrzeja Kuny i 55-letniego Aleksandra Żagla firma Polmarck. Ta sama, w której zatrudniony był rosyjski szpieg Władimir Ałganow. – A wy ciągle Ałganow i Ałganow – żali się Żagiel, z którym spotkałem się w jednej z warszawskich kawiarni. – W swojej firmie zatrudniłbym sekretarza każdej ambasady, ale nie wiem, czy chcieliby przyjść do mnie do pracy. Poza tym na zatrudnienie Ałganowa dostałem zgodę z odpowiedniego ministerstwa. Pytałem też byłego szefa wywiadu UOP Wojciecha Czerniaka, czy wolno mi tak zrobić. Nie widział w tym problemu.
Poważny problem dostrzegli jednak członkowie sejmowej komisji śledczej ds. Orlenu. Tym bardziej że to właśnie Kuna z Żaglem zorganizował słynne spotkanie Ałganowa z biznesmenem Janem Kulczykiem. Na nim miały zapaść decyzje dotyczące polskiej energetyki. Podczas przesłuchań przed komisją na światło dziennie wyszły powiązania tzw. grupy wiedeńskiej złożonej z biznesmenów, gangsterów i ludzi służb specjalnych. W tej grupie znaleźli się, oprócz Kulczyka, Czerniaka i Ałganowa, także Kuna i Żagiel, którzy w 1969 r. wyjechali z Polski, osiedlając się w Austrii. Pierwsze skrzypce w „grupie wiedeńskiej” miał grać dobry znajomy biznesmenów Jeremiasz Barański ps. Baranina – gangster i współpracownik PRL-owskich służb specjalnych, którego oskarżono o zabójstwo byłego ministra sportu Jacka Dębskiego. Podejrzewany był też o kierowanie grupą przestępczą. 7 maja 2003 roku „Baraninę” znaleziono martwego w celi austriackiego aresztu.
Do legendy przeszły organizowane przez niego imprezy w willi pod Wiedniem, w których mieli uczestniczyć m.in. wpływowi polscy politycy. Według informatorów „Rz” mówi się o tzw. taśmach „Baraniny”. Gangster miał bowiem nagrywać ukrytymi kamerami wszystkie spotkania. – Nic nie wiem na ten temat. Nigdy tam nie byłem – zarzeka się Żagiel. – Zresztą samego Barańskiego widziałem może z osiem razy – przyznaje. Pytania o „grupę wiedeńską” kwituje śmiechem. – O nas mówi się układ, ale nie wiem, w którym układzie jestem, niech ktoś mi go wreszcie pokaże. Równie dobrze w ten sposób można zrobić układ paryski, a nie wiedeński. To, że znam tych ludzi, to przecież nic złego. Zresztą ja i Andrzej jesteśmy chyba jedynymi ludźmi, którzy przyznają się do Ałganowa i Edwarda Mazura.
Zbigniew Wassermann, były członek komisji śledczej ds. Orlenu, potem koordynator ds. służb, ma swoje zdanie na temat obydwu biznesmenów. – Są to ludzie, którzy w swojej determinacji i konsekwencji działania potrafili zachowywać się pewnie i arogancko, co wskazuje na pewien rys szkoleniowy. Ich zachowanie było bardzo zbliżone do zachowania wyszkolonego oficera służb – uważa Wassermann. Żagiel kwituje takie spostrzeżenia krótko: brednie. – Żadne służby nie chciały nawet mnie zwerbować. Może jestem zbyt gadatliwy – zastanawia się.
Podczas spotkania Żaglowi kilkakrotnie dzwoni telefon. – Interesy – rzuca, wyjmując iPhona, którego niedawno znajomy przywiózł mu ze Stanów Zjednoczonych. Zauważa, że jego rozmowy są najprawdopodobniej rejestrowane. – Robię tylko te interesy, o których można porozmawiać przez telefon – mówi i odbiera połączenie. – Bardzo dobry biznes to nieruchomości – kontynuuje po zakończeniu telefonicznej rozmowy. – W przyszłym miesiącu lecę na Ukrainę. Duże sieci handlowe z Niemiec i Francji zgłosiły się do nas, abyśmy pomogli im znaleźć grunty.