PO dokonała wczoraj gwałtownego zwrotu w kwestii nowelizacji ustawy o IPN. Jeszcze w poniedziałek wiceszef Klubu PO Grzegorz Dolniak mówił o konieczności zmiany prawa regulującego działalność Instytutu. Spekulowano nawet, że PO i PSL wejdą w sojusz z lewicą, by odrzucić weto prezydenta. Wszystko uległo zmianie, gdy we wtorkowej „Rz” ukazał się wywiad z Antonim Mężydłą. Poseł PO ujawnił, że słyszał taśmę, na której Wałęsa przyznawał się, iż pomagał SB. Zdradził, że studentom przekazał ją marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który w poniedziałek zaprzeczał, jakoby takie wyznanie znalazło się w nagraniu.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, słowa Mężydły zrobiły w PO olbrzymie wrażenie. Spadło zaufanie do Borusewicza. Posłowie zwrócili uwagę, że zabrał głos dopiero po kilku dniach od ujawnienia, że były opozycjonista Andrzej Bulc przekazał nagranie. – Borusewicz był za granicą, ale to w epoce telefonów komórkowych nie jest żadne wytłumaczenie – mówi „Rz” jeden z parlamentarzystów Platformy.
Jako pierwszy o tym, że PO nie chce zmieniać ustawy o IPN, poinformował w radiowej Jedynce poseł Jarosław Gowin. Twierdził, że wiceszef klubu został źle zrozumiany. Od wypowiedzi Dolniaka (ale też własnych) odciął się szef Klubu PO Zbigniew Chlebowski.
Wśród posłów PO spekulowano, że na zmianę stanowiska mógł mieć pośredni wpływ tekst „Gazety Wyborczej” o walkach frakcyjnych w Kancelarii Premiera. Politycy PO zwracają też uwagę, że Donald Tusk choć publicznie mówi, iż wspiera Lecha Wałęsę, ani razu nie powiedział, iż były prezydent nie był TW „Bolkiem”, a zabierając głos na temat zmian w IPN mówił jedynie o szerszym otwarciu archiwów. W tej chwili prawo daje każdemu dostęp do wiedzy na temat osób publicznych.
Wczoraj RMF FM ujawnił, że Lech Wałęsa zrezygnował z planowanego na 30 czerwca telewizyjnego wystąpienia. Prezes TVP Andrzej Urbański proponował mu osiem minut tuż po głównym wydaniu „Wiadomości”.