Reklama

Drogie komórki posłów

Nawet 4,5 miliona złotych można by oszczędzić na połączeniach telefonicznych parlamentarzystów i urzędników z Wiejskiej. Nikt jednak o tym teraz nie myśli

Aktualizacja: 09.08.2008 18:07 Publikacja: 09.08.2008 05:08

Drogie komórki posłów

Foto: Rzeczpospolita

Kancelaria Premiera ogłosiła tydzień temu przetarg na operatora sieci komórkowej, który będzie obsługiwał 5,5 tys. urzędników pracujących w 44 urzędach administracji rządowej. Jak szacuje szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski, koszty rozmów telefonicznych będzie można dzięki temu obniżyć nawet o połowę, co w ciągu roku da rządowi blisko 4 mln zł oszczędności. Urzędy administracji centralnej wydają bowiem rocznie na komórki ok. 8,5 mln zł. Jeszcze w tym roku kancelaria chce też rozpisać przetarg na operatora telefonii stacjonarnej.

Oszczędności podobnego rzędu są możliwe także w Sejmie. Tam jednak, przynajmniej na razie, nikt nie planuje wyłaniać operatorów telefonicznych w przetargach. – Posłowie sami decydują o tym, jakiego wybrać dla siebie operatora. Koszty rozmów rozliczają bowiem w ramach ryczałtów na prowadzenie biur poselskich – słyszymy w Sejmie.

Jeśli jednak zliczyć rachunki telefoniczne wszystkich 460 posłów oraz faktury, jakie płaci za telefony sama Kancelaria Sejmu, okaże się, że na Wiejskiej oszczędności na telekomunikacji mogłyby być podobne jak w administracji rządowej. Sami posłowie wydają w ciągu roku na telefony ok. 6,5 mln zł. Jeśli doliczyć do tego rachunki urzędników Sejmu (w tym roku 1,1 mln zł na komórki oraz 1,8 mln zł na telefony stacjonarne), łącznie da to kwotę prawie 9,5 mln zł. Jak wynika z rozliczeń biur poselskich, przeciętny miesięczny rachunek telefoniczny posła (komórka i telefon stacjonarny) to ponad 1,1 tys. zł.

9,5 mln zł rocznie płacimy za telefony posłów i urzędników Sejmu

– Nie da się ukryć, że rozmawiamy sporo, a telefon jest dla nas jednym z podstawowych narzędzi pracy – mówi Jerzy Budnik (PO), szef Sejmowej Komisji Regulaminowej.

Reklama
Reklama

Pomysł, by wszystkich posłów oraz urzędników Kancelarii Sejmu włączyć w jedną sieć komórkową, zrodził się w Sejmie już rok temu, gdy posłowie szukali możliwości zwiększenia ryczałtów, które otrzymują na prowadzenie biur. Z powodu skrócenia kadencji i rozpisania nowych wyborów pomysł poszedł jednak w zapomnienie.

– A szkoda. Być może warto wrócić do niego, bo oszczędności rzeczywiście mogą być spore – uważa posłanka PO Krystyna Skowrońska, która pracuje nie tylko w Komisji Regulaminowej, ale i w Komisji Finansów.

Jerzy Budnik podchodzi do tego jednak sceptycznie. – Takie zmiany najlepiej przeprowadzać na początku kadencji. W tej chwili problemem może być to, że wielu z nas ma już podpisane kilkuletnie umowy ze swoimi operatorami, co mogłoby rodzić spore komplikacje – tłumaczy. Ale i on uważa, że do pomysłu warto powrócić.

Kancelaria Premiera ogłosiła tydzień temu przetarg na operatora sieci komórkowej, który będzie obsługiwał 5,5 tys. urzędników pracujących w 44 urzędach administracji rządowej. Jak szacuje szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski, koszty rozmów telefonicznych będzie można dzięki temu obniżyć nawet o połowę, co w ciągu roku da rządowi blisko 4 mln zł oszczędności. Urzędy administracji centralnej wydają bowiem rocznie na komórki ok. 8,5 mln zł. Jeszcze w tym roku kancelaria chce też rozpisać przetarg na operatora telefonii stacjonarnej.

Reklama
Polityka
Sondaż: Jak Polacy oceniają Radosława Sikorskiego jako szefa MSZ?
Polityka
Hołownia tłumaczy, co miał na myśli mówiąc o „zamachu stanu”. „Nie ma spisku”
Polityka
Nowy sondaż partyjny: KO czy PiS? Wiemy, na kogo zagłosowaliby Polacy
Polityka
Donald Tusk komentuje słowa Hołowni: Nierozważne działania mogą prowadzić do tragedii
Polityka
Kolacja-pojednanie między Tuskiem i Kaczyńskim? Adam Bielan: Nie wyobrażam sobie tego
Reklama
Reklama