W politycznych kuluarach od wielu tygodni toczą się rozmowy o wyborach do europarlamentu. Również wśród Polaków budzą one coraz większe zainteresowanie. Gdy w 2004 r. po raz pierwszy wybieraliśmy eurodeputowanych, frekwencja ledwie przekroczyła 20 proc. Dziś aż 78 procent respondentów deklaruje, że wiosną pójdzie do urn. Jak wynika z sondażu GfK Polonia dla „Rz”, dla 80 proc. ankietowanych PE jest instytucją potrzebną.
Mobilizację w swych szeregach ogłosiła już opozycja. Politycy PiS, którzy są zainteresowani startem, mają czas tylko do końca września, by zgłosić to prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu. Od kandydatów na europosłów wymagana ma być bardzo dobra znajomość języka angielskiego i problematyki europejskiej. W przypadku obecnych deputowanych – pozytywna ocena ich pracy. Prezes Kaczyński podobno jako przykład wskazywał Marcina Libickiego, europosła PiS, który może być pewien pierwszego miejsca na poznańskiej liście.
Pewni kandydaci to też Adam Bielan i Michał Kamiński. Bielan ma otwierać listę krakowską, Kamiński – warszawską. W partii mówiło się, że do PE wybierają się minister z Pałacu Prezydenckiego Maciej Łopiński oraz była minister Anna Fotyga.
Władze PiS miały zaproponować też start młodym osobom pracującym w unijnych instytucjach. Zdaniem szefa Klubu PiS Przemysława Gosiewskiego nie będzie za to masowego exodusu obecnych posłów. – Parlamentarzyści powinni sprawować mandat do końca kadencji – uważa Gosiewski.
Wśród posłów, którzy mogą kandydować, wymienia się: Adama Hofmana, Jacka Kurskiego i Elżbietę Kruk, a także byłych ministrów PiS – Wojciecha Jasińskiego i Aleksandra Szczygłę. Żadna z tych osób nie chce się jednak na razie zdeklarować oficjalnie. Pod znakiem zapytania stoi start byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, choć jeszcze przed wakacjami był prawie pewny. – Miedzy innymi w związku z zarzutami płockiej prokuratury woli być w kraju, by móc reagować na bieżąco – mówi jeden z polityków PiS.