Kilka dni temu radny z Tarnowa wysłał do Donalda Tuska list, w którym domaga się zwołania Rady Krajowej partii – dowiedziała się „Rz”.
Krzysztof Nowak pisze m.in: „Zarzucając Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej łamanie statutu, sam dopuszcza się pan łamania statutu PO, której pan przewodniczy”. I przypomina, że zgodnie z przepisami Tusk jest zobowiązany do zwoływania posiedzeń Rady Krajowej co najmniej raz na pół roku. „Tymczasem ostatnie miało miejsce 26 lutego, a więc ponad siedem miesięcy temu, co oczywiście stanowi naruszenie przepisów statutu” – uważa Nowak. Jego zdaniem to „naraża na szwank dobre imię i wizerunek Platformy Obywatelskiej”.
[i]"Jako partia opozycyjna debatowaliśmy częściej, ale teraz trzeba pracować" - Paweł Graś (PO)[/i]– To raczej kolega tym listem naraża na szwank dobre imię Platformy – komentuje wiceszef partii Waldy Dzikowski. Wtóruje mu Paweł Graś, zastępca sekretarza generalnego: – Ten zarzut jest głupi i absurdalny. Termin statutowy nie jest obligatoryjny – przekonuje. – Rada zbiera się wtedy, kiedy ma do rozstrzygnięcia jakieś ważne kwestie. Nie ma sensu zwoływać ludzi po to, żeby sobie przyjechali i pogadali. Jako partia opozycyjna debatowaliśmy częściej, ale teraz trzeba pracować – podkreśla Graś.
To nie pierwszy taki pomysł tarnowskiego członka PO. Ponad rok temu był w grupie regionalnych działaczy (z Małopolski, Śląska i Lubelszczyzny), którzy zarzucali Tuskowi, że ręcznie steruje partią na wzór PRL. „Debatę zastępuje system wodzowski i bierne potakiwanie dla jedynie słusznego poglądu” – pisali w liście, o którym informował „Newsweek”. Nowak skarżył się na ograniczanie inicjatywy lokalnej i blokowanie przez dwory Tuska i Schetyny kariery w partii młodym członkom.
Radny PO nie obawia się konsekwencji ze strony władz za list. – Na tym polega wewnętrzna demokracja. Mam nadzieję, że Platforma nie składa się tylko z osób, które chcą się przypodobać Tuskowi – mówi. I podkreśla: – Termin rady jest obligatoryjny, a statut trzeba respektować.