Chodzi o wypowiedź posła PO Janusza Palikota, który w lipcu 2008 r. w TVN 24 stwierdził, że uważa prezydenta „za chama“. Prokuratura sprawę umorzyła, nie dopatrując się przestępstwa. Ale Lech Kaczyński nie zamierza puścić zniewagi płazem. Jego pełnomocnik złożył do sądu zażalenie na umorzenie sprawy.
„W języku potocznym określenie „cham“ ma niezwykle pejoratywne, obraźliwe, pogardliwe zabarwienie. Z tego choćby punktu widzenia decyzja prokuratora o umorzeniu śledztwa z powodu braku znamion czynu zabronionego jest niezrozumiała i wręcz absurdalna“ – napisał w zażaleniu, do którego dotarła „Rz“, mec. Grzegorz Ksepko.
Stołeczna prokuratura umorzyła sprawę w grudniu 2008 r., opierając się przede wszystkim na opinii biegłego językoznawcy prof. Jerzego Bralczyka. Uznał on, że wypowiedzi Palikota nie można uznać za zniewagę.
– Jeżeli nazwanie kogoś chamem nie stanowi zniewagi, to co taką zniewagę stanowi? – pyta mec. Ksepko. W zażaleniu podkreśla, że znieważenie ma miejsce wtedy, gdy sprawca „okazuje pogardę wobec pokrzywdzonego, uwłacza jego godności“, używając wobec niego „inwektyw, obelg, epitetów“.
– Debata polityczna nie usprawiedliwia formułowania wypowiedzi o charakterze obelżywym, przekraczających granice norm kulturowych. A z takim „wyrażaniem poglądów“ mieliśmy tu do czynienia – mówi „Rz“ mec. Ksepko i zaznacza, że spór dotyczy formy, a nie treści wypowiedzi, która musi się mieścić w granicach kultury. – Nie chodzi o kneblowanie komukolwiek ust – zastrzega.