– Ważne jest, aby znaleźć rozwiązanie w duchu pojednania i jeżeli potrzeba jeszcze trochę czasu, to zamierzam go wykorzystać – odpowiedziała Angela Merkel podczas wczorajszego spotkania z zagranicznymi dziennikarzami na pytanie „Rz” dotyczące obecności Eriki Steinbach we władzach fundacji zarządzającej „Widocznym znakiem”. W piątek kanclerz będzie rozmawiać z premierem Donaldem Tuskiem w Hamburgu. „Widoczny znak” to planowane muzeum poświęcone przymusowym wysiedleniom Niemców po II wojnie światowej z Polski i innych krajów. Warszawa ostro sprzeciwia się, by we władzach budującej je fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie zasiadała Erika Steinbach.
Kanclerz znalazła się ostatnio pod presją partnerów koalicyjnych z SPD oraz niemieckich mediów, które domagają się, by zajęła jasne stanowisko w sprawie obsady kuratorium fundacji. Zdaniem Angeli Merkel praca nad „Widocznym znakiem” przebiegała dotychczas w duchu porozumienia i – podkreślała – „kunszt polityczny polega teraz na tym, by duch ten był obecny na ostatnim etapie przygotowań”. Zapewniła, że przyszłe rozwiązanie nie „zagrozi dobremu sąsiedztwu” Polski i Niemiec.
Z drugiej strony Merkel dała do zrozumienia, że nie podejmie decyzji przed obchodami 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej na Westerplatte, w których weźmie udział. Zaraz potem są wybory do Bundestagu, które nie sprzyjają deklaracjom mogącym zniechęcić część prawicowego, sprzyjającego Erice Steinbach, elektoratu CDU.
Spora cześć niemieckich mediów radzi więc pani Steinbach, by sama wycofała swoją kandydaturę zgłoszoną przez kierowany przez nią Związek Wypędzonych (BdV). Jednocześnie media podkreślają jej zasługi w wyciszeniu rewanżystowskich tendencji w BdV czy rozbudzeniu empatii niemieckiego społeczeństwa wobec cierpień rzesz uciekinierów i wysiedlonych.
„Dlaczego niszczy te sukcesy?” – pytał wczoraj „Die Zeit”, wzywając Steinbach do rezygnacji. Podobnie zrobił pierwszy program niemieckiej telewizji publicznej.