[b]Rz: Wiceszef Klubu PO Waldy Dzikowski, komentując sprawę książki Pawła Zyzaka o Lechu Wałęsie, zasugerował, że IPN powinien spełniać oczekiwania polityków.[/b]
Janusz Kurtyka: Jestem pod wrażeniem tej wypowiedzi i trudno mi ją określić inaczej niż kuriozalną. Instytut jest instytucją niezależną od partii politycznych, działającą na podstawie decyzji polskiego parlamentu. Być może powinienem prosić pana posła o zestaw żądań, jak mamy prowadzic badania, myśleć i pisać, żeby spełnić te oczekiwania. Wówczas będziemy mogli ogłosić powrót cenzury pozytywnej, która obowiązywała w nauce za czasów PRL. Sądzę, że poseł Dzikowski dał się niepotrzebnie ponieść emocjom, które trudno zrozumieć.
[b]Nie tylko on. Premier Donald Tusk zasugerował obcięcie funduszy IPN, a nawet zamknięcie go.[/b]
Moim zdaniem pan premier opierał się na niedokładnych informacjach. Książka Pawła Zyzaka z instytutem nie ma nic wspólnego. Nie jest ona publikacją IPN, nie powstała w ramach żadnego z prowadzonych przez nas programów badawczych, nie wydano na nią ani złotówki z budżetu instytutu. Ja sam dowiedziałem się o istnieniu pana Zyzaka dopiero niedawno. Publikacja ta jest pracą magisterską obronioną na Uniwersytecie Jagiellońskim w czerwcu 2008 r. Pojawienie się książki na rynku jest po prostu elementem debaty publicznej. Oczywiście, powinna być poddana rzeczowej krytyce, jak to bywa w wypadku publikacji naukowych, może być też atakowana przez publicystów, jej autor zaś powinien móc bronić swoich tez. Ale IPN nie będzie oceniał żadnej książki z pozycji urzędowych, choć nasi historycy mogą brać udział w tej debacie jako historycy. Czuję zażenowanie, przypominając te oczywistości. W Polsce mamy wolność słowa i wolność badań naukowych.
[b]Ale książka została poddana krytyce przez pańskiego współpracownika dr. Piotra Gontarczyka.[/b]