– Wybory wiosenne byłyby idealnym rozwiązaniem – mówi "Rz" jeden z parlamentarzystów Platformy. – PiS jest teraz w rozsypce, nowe ruchy, takie jak Polska Jest Najważniejsza czy stowarzyszenie Palikota, nie zdążą zbudować struktur, a my wraz ze wzmocnionym po wyborach samorządowych PSL zapewnilibyśmy sobie władzę na kolejne cztery lata – przekonuje.
Takie głosy w PO nie są odosobnione. – Jest cała grupa posłów, którzy chcą wcześniejszych wyborów – przekonuje "Rz" jeden z ministrów w rządzie Donalda Tuska. Do takiego rozwiązania próbowała podobno też przekonać premiera grupa jego doradców z Igorem Ostachowiczem na czele.
Jednak Tusk się opiera. – Jesienny termin jest znacznie bardziej prawdopodobny głównie ze względu na ambicje premiera – informuje "Rz" jeden z ważnych polityków PO. – Wtedy Polska będzie miała prezydencję w Unii. W interesie Tuska jest w tym czasie być premierem. Druga taka okazja w życiu może mu się nie zdarzyć. A dziś trudno przewidzieć, jak przebiegną wybory czy późniejsze negocjacje koalicyjne.
Platforma oficjalnie nie wyklucza na razie żadnej opcji. – Przyspieszone wybory parlamentarne wiosną 2011 roku to wariant czysto teoretyczny, ale możliwy – stwierdził wczoraj wiceszef Klubu PO Rafał Grupiński.
Politycy PO martwią się jednak, że problemem może być przekonanie do skrócenia kadencji Sejmu posłów z koalicyjnego PSL. – Mam od nich sygnały, że nie byłoby im to na rękę – mówi "Rz" jeden z platformerskich ministrów.