10-lecie Platformy, czyli piknik pod wiszącą skałą

Historia PO przypomina scenariusz słynnego filmu Petera Weira. W tajemniczych okolicznościach znika jedna osoba, potem kolejne. Zostaje tylko Tusk – jedyna twarz partii

Aktualizacja: 25.01.2011 07:17 Publikacja: 25.01.2011 02:38

Założyciele Platformy Obywatelskiej w pierwszą rocznicę jej powołania: Donald Tusk, Maciej Płażyński

Założyciele Platformy Obywatelskiej w pierwszą rocznicę jej powołania: Donald Tusk, Maciej Płażyński i Andrzej Olechowski

Foto: Fotorzepa, PK Piotr Kowalczyk

– Kiedy zakładałem PO dziesięć lat temu, nie przypuszczałem, że będę w tym miejscu, z taką nadzieją. Że Polska pokaże światu i Europie, na co nas stać. Dziesięciolecie PO to dziesięć lat ciężkiej pracy dla ludzi, to rosnąca siła wielkiego obywatelskiego pomysłu – mówił wczoraj Donald Tusk na stadionie PGE Arena Gdańsk.

Wypowiedź premiera brzmi górnolotnie.

Dodał: – Te dziesięć lat musimy chyba ocenić jako rosnącą siłę tego wielkiego obywatelskiego pomysłu, który się narodził dziesięć lat temu.

To zdanie brzmi prawdziwie. 

PO, przynajmniej formalnie, zaczynała od zera. Dziś ma niemal pełnię władzy w Polsce: rząd, prezydenta, ludzi w zdecydowanej większości instytucji życia publicznego, kontroluje samorządy, choćby przez władze w sejmikach wojewódzkich.

[srodtytul]Ty nie masz nic, ja nie mam nic[/srodtytul]

24 stycznia 2001 r. na scenę gdańskiej hali Olivia wskoczyło trzech tenorów. Tak media ochrzciły Tuska, Andrzeja Olechowskiego i Macieja Płażyńskiego – pierwszy triumwirat w polskim życiu politycznym. Tusk wolał wtedy używać określenia „trzej muszkieterowie”. I dziwił się, że nie ma wśród nich jeszcze d’Artagnana. 

Cała trójka zaczynała tak, jakby grali remake sceny z „Ziemi obiecanej”: „ty nie masz nic, ja nie mam nic....”. Powstało wielkie, sprawnie funkcjonujące przedsiębiorstwo polityczne. Choć do dziś ostał się tylko jeden udziałowiec założyciel. A może właśnie dlatego? Jaki był kapitał założycielski triumwiratu? Olechowski wniósł całkiem dobry wynik w wyborach prezydenckich z jesieni 2000 r. (17,3 proc.) i dość sprawnie działające struktury komitetów wyborczych. Płażyński – nimb marszałka Sejmu, człowieka z jednym z najlepszych wyników wyborczych w kraju i etykietkę rozsądnego konserwatysty Akcji Wyborczej Solidarność, choć bez zaplecza. Żołnierzy dostarczył Tusk, który był inicjatorem przedsięwzięcia pod nazwą Platforma. Właśnie wyszedł ze swoimi ludźmi z Unii Wolności, którzy zostali wycięci przez Mirosława Czecha (wówczas sekretarza generalnego UW) w wyborach do władz Unii.

[srodtytul]Co to znaczy „nic”[/srodtytul]

Tusk w momencie rozłamu nie miał dopiętego scenariusza nowego projektu. Mimo że przygotowania zaczęły się wiele miesięcy wcześniej. Środowisko dawnego Kongresu Liberalno-Demokratycznego (KLD połączył się w 1994 r. z Unią Demokratyczną, tworząc UW), czując się zmarginalizowane w UW, zaczęło się spotykać na naradach pod hasłem: „zróbmy coś, by wybić się na niepodległość”. W wielu miejscach w kraju istniały struktury dawnego KLD.

Ostatecznym impulsem, by „coś zrobić”, okazała się akcja sekretarza Czecha. Jednocześnie były do wzięcia struktury wyborcze Olechowskiego. Wtedy do gry wszedł Paweł Piskorski, później przez lata sekretarz generalny PO. Zaczął prowadzić rozmowy z Olechowskim (bo Tusk, po tym jak powiedział w „Rz”, że popieranie Olechowskiego oznaczałoby podważenie jego biografii, a syn by mu tego nie wybaczył, miał kiepskie relacje z Olechowskim). Aktywny w realizacji projektu był też Grzegorz Schetyna, następca Piskorskiego na stanowisku.

Olechowski postawił warunek niemal zaporowy. Bez Płażyńskiego nie wchodzi. Dlaczego żądał jego uczestnictwa, choć było mało prawdopodobne, by Płażyński się zgodził? Swoją rolę odegrała ówczesna niechęć Olechowskiego do Tuska, ale był i inny powód. Bez Płażyńskiego i jego konserwatywnego wsadu PO byłaby jedynie odnowionym KLD. A Olechowski stałby się w ekspresowym tempie zbędny. 

Płażyńskiego udało się do projektu pozyskać. I główną rolę w tych negocjacjach odegrał Piskorski, niczym przywoływany przez Tuska w Olivii d’Artagnan. A potem – w tworzeniu struktur nowo powstającego ugrupowania. 

– Czy dobrze robię? – pytał swoich niepolitycznych przyjaciół w tym gorącym czasie Tusk. Miał wątpliwości, czy porzucenie UW nie było dla niego i ludzi, którzy go wspierali, błędem, który mógł przynieść klęskę politycznej kariery. Gdy słyszał: „to twój najlepszy pomysł polityczny w życiu”, szybko się uspokajał.

[srodtytul]Sekowanie Płażyńskiego[/srodtytul]

Równie szybko rozprawił się z triumwiratem. Miał zresztą psychologiczne alibi – to przecież on był mózgiem projektu. I zaczął się kręcić scenariusz pod tytułem „Piknik pod wiszącą skałą” – seria tajemniczych zniknięć. 

Najpierw, w 2003 r., odpadł Płażyński. Nie można go dzisiaj pytać o powody, zginął w katastrofie smoleńskiej. Z PO odszedł sam, mimo że był jej przewodniczącym. Według relacji Tuska „bycie dożywotnim przewodniczącym PO” było jego warunkiem wejścia do Platformy.

W odchodzeniu Płażyńskiego udział miał Olechowski. Razem z Tuskiem zaczęli go sekować. W triumwiracie stworzył się front dwóch przeciw jednemu. Płażyński miał dość, zwłaszcza że notowania PO oscylowały wtedy wokół 12 proc. z tendencją zniżkową (w pierwszych wyborach zyskała ok. 13 proc.).

[srodtytul]Roszady na szczytach[/srodtytul]

Przewodniczącym PO został Tusk. Do grona liderów dołączył Jan Rokita w roli najlepszego śledczego komisji badającej aferę Rywina (2003 r.). Notowania PO zaczęły rosnąć niczym zaczynione drożdżami. Rokita przystopował Olechowskiego, a właściwie go wyeliminował, krytykując jego wizję stowarzyszenia z Unią Europejską. W 2004 r. wygrało hasło Rokity „Nicea albo śmierć” (chodziło o traktat nicejski, na mocy którego Polska weszła do UE i który był dla niej korzystny, a który Unia chciała zmienić). A Olechowski poniósł polityczną „śmierć” w PO.

Ukształtował się nowy triumwirat, mieszany: do Tuska niemal w tym samym czasie, co Rokita dołączyła Zyta Gilowska. Wkrótce i oni okazali się zbędni. Gilowska, bo była zbyt „niesterowalna” – jak mawiał Tusk. Rokita, bo był zbyt samodzielny i żądny władzy, jak sugerowali ludzie z otoczenia Tuska. 

Gilowska odeszła sama (2005 r.). Rokita wycofał się z polityki. Przy ich wykluczaniu pomógł Grzegorz Schetyna. Wówczas sekretarz generalny PO, z ogromną władzą. Gilowską oskarżono o domniemany nepotyzm, choć kilka tygodni wcześniej na konwencji PO mówiła do Tuska: bracie. A Rokita, konsekwentnie marginalizowany od 2005 r., usunął się w cień.

[srodtytul]Dwóch samców alfa[/srodtytul]

W ten sposób Tusk został ze swoim nowym d’Artagnanem, czyli Schetyną. A po wyborach prezydenckich niezupełnie zgodnie ze swoją wolą stworzył zalążki nowego triumwiratu: Tusk – Schetyna – Bronisław Komorowski.

Rok temu wyeksportował Schetynę z rządu do Sejmu. Jednak Schetyna to inny charakterologicznie polityk niż ci, którzy znikali „Pod wiszącą skałą”. Kto z kim będzie grał w tym triumwiracie? Czyżby zapowiadała się walka dwóch samców alfa z gościnnym udziałem prezydenta Komorowskiego?

[ramka][srodtytul]Opinie:[/srodtytul]

[b]Adam Hofman, rzecznik PiS[/b]

Podsumowanie dziesięciu lat PO trzeba by zatytułować „Gdzie są ludzie z tamtych lat”. Platforma powstawała jako ciekawa inicjatywa społeczna, z interesującymi twarzami. Zapowiadała, że nie będzie brała z budżetu państwa pieniędzy na wybory, że będzie bardzo demokratyczna wewnętrznie. A co się z nią stało dziś? Korzysta z pieniędzy z budżetu, a o demokracji wewnętrznej nie ma mowy. Ci, którzy zakładali PO – Zyta Gilowska czy też śp. Maciej Płażyński, śp. prof. Zbigniew Religa, śp. Grażyna Gęsicka, albo zostali wycięci z Platformy, albo trafili do najbliższego otoczenia Lecha i Jarosława Kaczyńskich. To, co było w PO dobre, tych najbardziej wartościowych ludzi, przejął PiS. Tych samodzielnych wyrzucił Donald Tusk. Co zostało? Technokratyczna maszynka, która pracowała na Tuska. Ale pracowała do czasu. Konflikt Tuska z Grzegorzem Schetyną to zmienił. I dziś obserwujemy ostatni akord. Tusk nie jest już otoczony przyjaciółmi oglądającymi z nim mecze i pijącymi wino. Jest samotny, czasem tylko mówi za niego rzecznik rządu Paweł Graś. Nawet Schetyna piłki nie poda. Jeśli coś poda – to polityczny arszenik. Tusk i Schetyna zajęli się sobą, nie mają czasu pisać ustaw. Dlatego przygotowaliśmy dla PO prezent z okazji dziesięciu lat. Daliśmy im nasz pakiet 64 ustaw, które są potrzebne do dobrego funkcjonowania państwa. [i]—not. bork[/i]

[b]Paweł Poncyljusz, członek zarządu PJN[/b]

Po dziesięciu latach swojej działalności Platforma Obywatelska zakwestionowała wszystko, co mówiła na początku. Wypięła się na wyborców, którzy pokładali nadzieje w jej obietnicach. Robi wszystko odwrotnie, niż zapowiadała. Obiecywała, że obniży podatki – a je podwyższa. Miała likwidować bariery i ułatwiać życie przedsiębiorcom. Tymczasem pojawiają się nowe biurokratyczne procedury, np. dzięki Platformie został wydłużony okres, przez jaki trzeba przechowywać zeznania podatkowe. Obiecywała reformę finansów publicznych. A co nam zafundowała? Klajstrowanie dziury budżetowej w trudnej sytuacji finansowej państwa poprzez zabieranie pieniędzy przyszłych emerytów. Platforma Obywatelska to dobry projekt dojścia do władzy. Ale nie wiadomo, po co jej ta władza. Jej politycy nie dokonują bowiem konstruktywnych zmian. Tej woli dokonywania zmian w PO nie widzę. Będzie to partia prawdopodobnie nadal skuteczna w kwestii zdobywania władzy. Ale co z tym, czego oczekują Polacy? Z prostowaniem ścieżek emerytom, matkom z dziećmi? Tego się prawdopodobnie nie doczekamy. Usłyszymy za to na pewno nieraz, kto jest winny niepowodzeń PO. Bo w propagandowym poszukiwaniu winnych swoich niepowodzeń wśród opozycji ta partia też się wyspecjalizowała. [i]—not. bork[/i]

[b]Grzegorz Napieralski, lider SLD[/b]

Platformę po dziesięciu latach istnienia można porównać do OFE: najpierw były piękne zapowiedzi spełnienia naszych najskrytszych marzeń, a skończyło się na konieczności ratowania budżetu państwa kosztem przyszłych emerytów. Niestety, okazało się, że PO nie potrafi rządzić. Co prawda za jej kadencji zmieniła się na lepsze polityka zagraniczna i poprawiły stosunki z Rosją, ale nie uspokoiła się sytuacja wewnętrzna. Widać, że PO jest nastawiona głównie na wojnę z PiS, a nie na reformowanie Polski. Po ponad trzech latach jej rządów mamy więc wielki problem w finansach publicznych. W efekcie został podniesiony VAT, który uderza w nas wszystkich, a na dodatek zagrożone są przyszłe emerytury. Nie ma konsolidacji finansów publicznych, ułatwień dla średnich i małych przedsiębiorstw ani poprawy sytuacji ludzi najuboższych. PO wygrała wybory w 2007 r. pod hasłem: „By żyło się lepiej. Wszystkim”. Niestety, po podwyżkach VAT wielu grupom społecznym żyje się gorzej. Pięknym hasłem, którego nie udało się zrealizować, okazało się też wprowadzenie Polski do strefy euro. Dlatego z okazji dziesięciolecia PO życzę Donaldowi Tuskowi, by jednak postarał się po sobie coś pozostawić. W przeciwnym wypadku przy jego nazwisku w encyklopediach będzie suchy wpis: rządził w latach 2007 – 2011. [i] —not. e.o.[/i] [/ramka]

[ramka][srodtytul]Partia Donalda Tuska w liczbach[/srodtytul]

Jak zmieniała się PO przez dziesięć lat

[b]4 tysiące [/b]

tylu sympatyków Platformy zgromadziło się 24 stycznia 2001 r. w gdańskiej hali Olivia podczas pierwszego zjazdu PO (wtedy jeszcze jako stowarzyszenia)

[b]5 marca 2002 r. [/b]

sąd zarejestrował partię polityczną Platforma Obywatelska RP

[b]12,7 procent [/b]

takie poparcie uzyskała PO w 2001 r. w pierwszych wyborach parlamentarnych, w których wystartowała. Stała się największym ugrupowaniem opozycyjnym w Sejmie

[b]41,51 procent[/b]

z takim poparciem w 2007 roku PO wygrała wybory parlamentarne204 posłów PO zasiada obecnie w parlamencie. Dziś to największy klub parlamentarny na Wiejskiej

[b]40 tysięcy[/b]

tylu działaczy liczy dziś PO w całym kraju

[b]16 szefów regionów[/b]

zarządza lokalnymi strukturami Platformy w Polsce. Wszyscy wchodzą w skład zarządu krajowego partii [i]—dok[/i] [/ramka]

– Kiedy zakładałem PO dziesięć lat temu, nie przypuszczałem, że będę w tym miejscu, z taką nadzieją. Że Polska pokaże światu i Europie, na co nas stać. Dziesięciolecie PO to dziesięć lat ciężkiej pracy dla ludzi, to rosnąca siła wielkiego obywatelskiego pomysłu – mówił wczoraj Donald Tusk na stadionie PGE Arena Gdańsk.

Wypowiedź premiera brzmi górnolotnie.

Pozostało 97% artykułu
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Wybory prezydenckie
PSL nie wystawi własnego kandydata w wyborach prezydenckich. Ludowcy poprą Szymona Hołownię
Polityka
Rozliczanie PiS. Adrian Zandberg: Ludzie już żyją czymś innym
Polityka
Wybory prezydenckie 2025: Pojawił się nowy kandydat. Kim jest?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Tobiasz Bocheński odniósł się do sprawy Marcina Romanowskiego. "Nie ukrywałbym"