Ledwie ucichła toczona od ubiegłego roku batalia między samorządami a Ministerstwem Finansów o ostateczny kształt tzw. reguły wydatkowej (resort chciał drastycznie ograniczyć możliwość zadłużania się samorządów – po protestach skończyło się na kompromisie), wybuchła nowa. Tym razem poszło o subwencje z budżetu państwa na zasiłki dla najuboższych, tzw. stałe. Resort, grubo po półmetku roku budżetowego, nieoczekiwanie zażądał 20-proc. wkładu własnego gmin, choć dotąd finansował zasiłki w 100 proc.
I znów, jak w przypadku reguły wydatkowej, pojawiły się protesty, że zmieniając reguły w trakcie gry, rząd instrumentalnie traktuje samorządy.
– Jest taki niedobry mechanizm wykorzystywany przez Ministerstwo Finansów w relacjach z samorządami, metoda faktów dokonanych, która sprawia, że nawet jak samorządy mają rację, to mleko i tak już jest wylane – mówi Jacek Kowalczyk, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie i Stowarzyszenia Ośrodków Pomocy Społecznej Forum.
Protesty poparły Związek Miast Polskich i Unia Metropolii Polskich, a SOPS Forum w stanowisku z 2 listopada napisało: „Działania administracji rządowej ograniczającej wysokość dotacji do zadań własnych, przekazywaną z budżetu państwa, naruszają samodzielność samorządów".
– Sprawa trochę przypomina stwierdzenie: „Co konia obchodzi, że się wóz przewrócił" – ironizuje Włodzimierz Kałek, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu.