Jeszcze w tym tygodniu Ruch Palikota złoży w Sejmie projekt ustawy, dzięki któremu obywatele mieliby możliwość przekazywania 1 proc. swoich podatków na partie polityczne. Jednocześnie zlikwidowana zostałaby bezpośrednia dotacja, jaką ugrupowania otrzymują z budżetu państwa. Inicjatywa jest kolejnym element ofensywy Palikota, który z Leszkiem Millerem walczy o przywództwo na lewicy. Wcześniej zapowiedział zgłoszenie projektu legalizującego posiadanie marihuany i nowelizację ustawy aborcyjnej.
- Dzięki zmianie zasad finansowania partii politycy zaczęliby się spotykać z wyborcami, bo teraz, gdy otrzymują subwencję z budżetu, w ogóle tego nie robią - mówi "Rz" łukasz Piłasiewicz, wiceprzewodniczący Ruchu Palikota.
Zastrzega jednak, że partie nie konkurowałyby z organizacjami pożytku publicznego, na które dziś obywatele mogą przeznaczyć 1 procent podatków. Ruch Palikota chce bowiem, żeby szedł na nie kolejny 1 proc. podatku, a trzeci na Kościoły.
- Nie chcemy, żeby organizacje pozarządowe oskarżyły nas o chęć odbierania im pieniędzy - tłumaczy Karol Jene, szef biura poselskiego Ruchu Palikota odpowiedzialny za przygotowanie tego projektu ustawy. - Poza tym odpisy nie byłyby obligatoryjne, gdyby ktoś nie chciał wspomóc partii czy Kościoła, to odpisywałby tylko 1 proc. na organizację pożytku publicznego.
Rozwiązanie proponowane przez RP spowodowałoby, że ugrupowania polityczne mogłyby uzyskać wielokrotnie więcej pieniędzy, niż otrzymują dziś.