E-katastrofa, czyli 10 lat malwersacji

Wielkie wizje i pieniądze zderzyły się z niekompetencją urzędników i indolencją polityków

Aktualizacja: 04.05.2012 00:59 Publikacja: 03.05.2012 21:37

E-katastrofa, czyli 10 lat malwersacji

Foto: ROL

Skandal korupcyjny i wstrzymanie finansowania z UE – tak zamyka się okres 10 lat informatyzacji polskiej administracji. To realny cios. Urzędy realizują kilkaset projektów informatycznych wartych blisko 4 mld zł. Bez unijnych pieniędzy sobie nie poradzą. Część projektów, zamiast Unii, sfinansują polscy podatnicy.

Co gorsza chodzi o przedsięwzięcia najważniejsze, najdroższe i strategiczne z punktu widzenia państwa. Dotyczą np. biometrycznych dowodów (w ramach pl.ID), Centrum Powiadamiania Ratunkowego, policyjnych "e-usług", projektu Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia czy "e-podatków" w Ministerstwie Finansów.

Złe złego początki

Koncepcja informatyzacji kraju powstaje w 2002 r. Plan jest imponujący: zbudowany zostanie jeden, uporządkowany megasystem e-Government. W Polsce na różnych szczeblach administracji działa kilkaset systemów. Dublują się, mają niezgodne bazy danych, nikt tego nie koordynuje, urzędnicy i tak wszystko drukują.

E-rewolucja wymaga zmiany myślenia, stylu życia. Premier Leszek Miller tworzy więc Ministerstwo Nauki i Informatyzacji, ale zanim na dobre się ono rozkręci, likwiduje go jego następca Kazimierz Marcinkiewicz. Przenosi informatyzację do MSWiA i nadaje jej rangę departamentu. – To był błąd – przyznaje dziś Wacław Iszkowski, prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. – Umieszczenie działu "informatyzacja" w MSWiA, a działu "łączność" w Ministerstwie Infrastruktury było powodem słabego nadzoru odpowiednich ministrów.

Z Ministerstwa Nauki i Informatyzacji wywodzą się późniejsi wizjonerzy, którzy w ciągu najbliższych lat będą wdrażać najważniejsze rządowe projekty informatyczne: Grzegorz Bliźniuk, cybernetyk, za rządów PiS wiceszef MSWiA ds. informatyzacji i jego następca namaszczony przez rząd Platformy – prawnik Witold Drożdż, m.in. koordynator prac nad "Prognozą informatyzacji kraju do roku 2013".

Za rządów Kaczyńskiego prawą ręką Bliźniuka zostaje znajomy Ludwika Dorna – informatyk Piotr Piętak. Bliźniuk tworzy plan informatyzacji państwa. Piętak przygotowuje wizję dowodów biometrycznych i PESEL 2.

Szeroki  strumień pieniędzy

Kiedy do władzy dochodzi PiS, z Unii napływa szeroki strumień unijnych pieniędzy na informatyzację administracji. To tzw. priorytet 7 (e-government) programu operacyjnego "Innowacyjna gospodarka" na lata 2007 – 2013. – Środki na "siódemkę" programowano za czasów PiS i "pod PiS" – wspomina urzędnik jednego z ministerstw. – Oni mieli pomysł na koordynację, to znaczy realizację całości przez specjalny Urząd ds. Informatyzacji z Piotrem Piętakiem na czele. A systemy miały budować "krajowe firmy", bo nikt nie krył, że środki unijne mają służyć tylko i wyłącznie rozruszaniu gospodarki. Jak odszedł PiS, uwarunkowania się zmieniły i zmienił się pomysł. Informatyzację miały teraz robić urzędy same i w ten sposób wspierać gospodarkę.

Tyle że niewiele z tego wyszło. – Nie ma ram dla infrastruktury informacyjnej państwa – przyznaje urzędnik od 10 lat zajmujący się e-administracją.

– PiS ich nie zrobił, PO też i w rezultacie budowane są silosy informacyjne. Zamiast usiąść w latach 2006 – 2007 nad stanem informatyzacji, szukaliśmy na co wydać kasę. A pomysły, że trzeba zbudować centrum kompetencji elektronicznej administracji wyśmiano – utyskuje urzędnik.

Informatyczne przetargi w ręce Andrzeja M.

Piętak i Bliźniuk zostają zdymisjonowani zaraz po objęciu rządów przez Donalda Tuska. Witolda Drożdża ściąga do MSWiA Grzegorz Schetyna – wicepremier i minister spraw wewnętrznych. Drożdż przez blisko trzy lata będzie odpowiadał za największe rządowe projekty informatyczne. Schetyna za podpowiedzią Drożdża tworzy w resorcie specjalną komórkę – Centrum Projektów Informatycznych.

CPI ma do wydania oszałamiającą sumę 2 mld zł, o którą biją się firmy z branży. Z policji ściąga informatyka, dyrektora ds. informatyzacji w Komendzie Głównej Policji Andrzeja M. – Dziś wielu dziwi się, że Andrzej M., będąc dyrektorem CPI brał łapówki od koncernów informatycznych. – Endrju, bo tak go wszyscy nazywaliśmy, w branży był teflonowy dla służb, bo przez lata zbudował sobie "rozproszone poparcie" skutecznie go chroniące. Ani CBA, ani ABW nie znają się na systemach informatycznych – wspomina urzędnik resortu.

Kluczowe dla "skuteczności" Andrzeja M. były układy, jakie zawarł z gabinetem politycznym Schetyny. – Po zmianie warty szybko się odnalazł i autopromował jako ktoś, kto może pociągnąć największe projekty kraju, zwłaszcza te robione za unijne pieniądze. Endrju bardzo chętnie podkreślał, zwłaszcza ludziom z firm informatycznych, swoje kontakty w kierownictwie PO – rzucane mimochodem informacje typu "wczoraj piłem whisky z Tomkiem Arabskim" itd., choć podejrzewaliśmy, że to bajki – mówi nasz rozmówca.

Kiedy szefem MSWiA zostaje Jerzy Miller, Andrzejowi M. zaczął się jednak palić grunt pod nogami. Został zdymisjonowany w lipcu 2010 r. po kontroli Millera. Półtora roku później został zatrzymany przez CBA. Prokuratura zarzuca mu dziś branie łapówek sięgających 4 mln zł. Poza gotówką otrzymywał też od firm informatycznych drogi sprzęt – iPady, telewizory, komputery warte kilkanaście tysięcy złotych.

Cele mało ambitne

Rozpoczęte projekty w resortowym CPI ciągnie Piotr Kołodziejczyk, którego w listopadzie do nowego resortu administracji i cyfryzacji ściąga Michał Boni. Po pół roku podaje się jednak do dymisji. Powód? Kłopoty z projektem pl.ID.

Ale sprowadzanie informatycznej klapy do korupcji i nieudolności grupy polityków byłoby zbytnim uproszczeniem. Sygnały, że e-administracja jest przeżarta patologią, były wcześniej. Cztery lata temu w Polskim Komitecie Normalizacyjnym NIK znalazła np. dowody na to, że zamówienia szły do konkretnego wykonawcy – firmy Biatel. – Nie osiągnięto zamierzonych celów, bo były one czasem zbyt ambitne i mało realne – podsumowuje informatyczną klapę Wacław Iszkiewicz. Podkreśla, że cele Informatyzacji administracji powinny być określane przyrostowo – w małych przedziałach czasowych, gdyż w skali makro nigdy nie wystarczy ani czasu, ani środków na ich realizację. W międzyczasie zmieni się też technologia i możliwości ich realizacji.

Z tą opinią zgadza się ministerialny urzędnik od informatyzacji. – Budowane systemy okazywały się przestarzałe już w trakcie projektowania: najlepszy i najsmutniejszy przykład to ePUAP i Profil Zaufany, który po prostu okazał się mało użyteczny, bo ominięto problem podpisu i uwiarygodniania na własną rękę.

Wizjonerzy milczą

Piotr Piętak w blogu winą za informatyczną klapę obciąża rząd Donalda Tuska, który – jak twierdzi – zawalił sprawę dowodów biometrycznych. "Dowody miały być prawdziwą rewolucją rządów PO, a stały się kompromitacją i dowodem na jego nieudolność i brak kompetencji" – pisze Piętak, zarzucając PO, że "w sposób absurdalny – ale zgodny z interesami firm prywatnych – zmieniła metodologie projektu (rezygnując z umieszczenia w urzędach czytników do odczytywania danych z dowodu) – co wprowadziło kompletny chaos, za którego konsekwencje Polska płaci dzisiaj wstrzymaniem dotacji".

Witold Drożdż z MSWiA odszedł do energetyki. Jest prezesem PGE Energia Jądrowa. Nie odpowiedział na pytania "Rz" przesłane na jego prośbę e-mailem. Grzegorz Bliźniuk od półtora roku jest zatrudniony w Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia – placówce wzorowanej na CPI MSWiA, podległej Ministerstwu Zdrowia. Zajmuje się projektami informatycznymi, ale zdaje się, że trafił z deszczu pod rynnę. CSIOZ, który w ubiegłym roku ogłosił największy przetarg w służbie zdrowia wart ponad 370 mln zł, ma kłopoty. Kilka miesięcy temu NIK zarzuciła CSIOZ m.in. złą współpracę z NFZ i łamanie prawa zamówień publicznych, m.in. nieprawne zlecanie z wolnej ręki, w efekcie Komisja Europejska, na wniosek Polski, wstrzymała finansowanie projektu. Dodatkowo Urząd Zamówień Publicznych oskarżył grupę wybranych wykonawców o zmowę przetargową, sprawą zajmuje się także prokuratura. Jeśli zarzuty się potwierdzą, przetargowi grozi unieważnienie, co oznacza, że projekt nie zakończy się w ciągu półtora roku i przepadną pieniądze z UE. On również nie chce rozmawiać z "Rz" o informatyzacyjnej porażce.

– To dziś prawdziwa zgryzota Michała Boniego – przyznaje jeden z jego współpracowników.

Resort Boniego spodziewa się także pozwów o odszkodowanie od firm, które przygotowywały się do mającego ruszyć w połowie kwietnia przetargu na blankiety do dowodów. Projekt pl.ID odstawiono na półkę jako zbyt kosztowny i w sumie Polakom niepotrzebny, a także fatalnie przygotowany. Problem w tym, że pl.ID kosztował kilkadziesiąt milionów złotych – koncern IBM rozbudował pod niego system rejestrów państwowych, a także DAT Computer dostarczył system informatyczny wraz z urządzeniami do zarządzania projektami. Zarobili doradcy m.in. Comarch i PwC. Wydano pieniądze na konferencje dla rzeszy urzędników, szkolenia oraz sprzęt. Na potrzeby pl.ID zakupiono m.in. 5 tys. skanerów, 9 tys. drukarek laserowych i ledowych monochromatycznych. Wszystko leży niewykorzystane.

Kto to posprząta

W Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji, które działa dopiero od pół roku, trwa sprzątanie stajni Augiasza. Do końca roku ma powstać nowy plan informatyzacji kraju. – Mam wrażenie, że oni wykonują ruchy "miotające się", a sama sytuacja ich przerosła – ocenia z boku urzędnik MSW, przyglądający się grupie Boniego.

Gdyby nie afera łapówkarska w CPI, Platforma z pewnością kontynuowałaby wiele projektów informatycznych, z których dziś tak ochoczo rezygnuje. Wielu ma o to do nich największy, choć niejedyny żal. – PO nie miała dość odwagi i determinacji, żeby cały ten pomysł wywalić do kosza już w 2007 r., bo dostrzegli szanse dla gospodarki, a może dla siebie – zastanawia się jeden z ekspertów branży informatycznej i urzędnik resortu. – Winne jest także PiS, które to wszystko "zaprogramowało".

– Zbyt szczegółowe wieloletnie projekty mają małe szanse na realizację, z powodów czasowych, finansowych i zmian technologicznych – zgadza się Wacław Iszkowski. Urzędnik z MSW pytany, jak mogliśmy zmarnować 10 lat, po chwili zastanowienia odpowiada: – Cóż, wielka informatyzacja wymknęła się spod kontroli.

Dokumenty miały krążyć szybciej

e-PUAP miał być alternatywą dla papierowej administracji, miał pozwolić załatwiać sprawy urzędowe przez Internet. Choć Elektroniczna Platforma Usług Administracji Publicznej już działa, sukcesu nie ma – udostępnia zbyt mało usług, więc Polacy nie korzystają z systemu (według danych Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji mamy dziś nieco ponad 40 tys. profili zaufanych, choć to bezpłatny system uwierzytelniania zastępujący podpis elektroniczny). Według danych MAiC na koniec listopada 2011 roku tylko 258 urzędów zainstalowało aplikację "zakładanie działalności gospodarczej"; 374 – aplikację "udostępnienie rejestru wyborców". Usługę e[pauza]PUAP posiada tylko 10-15 proc. polskich gmin. Powodem jest zła koordynacja: ministerstwa stworzyły wzory formularzy bez współpracy z samorządami. W efekcie samorządy nie są zainteresowane usługą.

Skandal korupcyjny i wstrzymanie finansowania z UE – tak zamyka się okres 10 lat informatyzacji polskiej administracji. To realny cios. Urzędy realizują kilkaset projektów informatycznych wartych blisko 4 mld zł. Bez unijnych pieniędzy sobie nie poradzą. Część projektów, zamiast Unii, sfinansują polscy podatnicy.

Co gorsza chodzi o przedsięwzięcia najważniejsze, najdroższe i strategiczne z punktu widzenia państwa. Dotyczą np. biometrycznych dowodów (w ramach pl.ID), Centrum Powiadamiania Ratunkowego, policyjnych "e-usług", projektu Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia czy "e-podatków" w Ministerstwie Finansów.

Pozostało 95% artykułu
Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich