Niemal w przededniu 94. rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę lider SLD Leszek Miller w Internecie obrzucił żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych obelżywymi określeniami (rp.pl pisała o tym w sobotę). Politycy PO i PiS sprawę nazywają skandalem. Sympatycy lewicy nie ukrywają zażenowania. Dotknięci żołnierze wyklęci chcieliby, żeby sprawą zajęła się marszałek Sejmu.
W piątek politycy PO, PiS, PSL i SP mimo sprzeciwu SLD i Ruchu Palikota przyjęli uchwałę, którą w 70. rocznicę utworzenia Narodowych Sił Zbrojnych parlament oddał cześć żołnierzom tej formacji. Po południu na twitterowym koncie Millera pojawił się wpis: „Sejm głosami PO, PiS, PSL i SP uczcił rocznicę utworzenia NSZ. Sojuszników Hitlera, pogromców Żydów, orędowników III wojny światowej" – napisał Miller.
Z liderem SLD mimo wielokrotnych prób nie udało nam się porozmawiać. W weekend nie odbierał telefonu.
– To upokarzające, że w wolnej Polsce polityk wywodzący się z formacji, której zbrojne ramię mordowało i prześladowało walczących o wolność, ma czelność powtarzać obelgi, jakimi przed laty w trakcie przesłuchań obrzucali nas ubeccy oprawcy – mówi „Rz" płk Jan Podhorski, przewodniczący Rady Naczelnej Związku Żołnierzy NSZ.
Prezydencki doradca prof. Tomasz Nałęcz w rozmowie z „Rz" mówi, że w wypowiedzi Millera widzi echa porachunków sprzed kilkudziesięciu lat (po II wojnie światowej żołnierze NSZ w organizacjach konspiracyjnych zwalczali funkcjonariuszy władzy ludowej). – Po tylu latach historycznego dystansu Miller mógłby zdobyć się na więcej obiektywizmu – wytyka prof. Tomasz Nałęcz.