Jak PiS i SLD mogą wygrać wybory

By liczyć na sukcesy w 2014 i 2015 r., liderzy opozycji powinni w tym roku unikać radykalizmu, podziałów i... Palikota

Aktualizacja: 02.01.2013 00:37 Publikacja: 02.01.2013 00:36

Jak PiS i SLD mogą wygrać wybory

Foto: ROL

Jeśli PiS nie zmarnuje najbliższych 12 miesięcy, za rok na polityczny ring może wyjść z realnymi szansami, by rzucić na deski Platformę Obywatelską, a do grona liczących się ugrupowań ma szansę dołączyć również partia Leszka Millera. 2013 rok zadecyduje też o politycznym być lub nie być walczących o przeżycie Solidarnej Polski i Ruchu Palikota.

– To, że obecny rząd nie umie rządzić, że nie radzi sobie z problemami, wie już bardzo wielu wyborców. Ale też bardzo wielu nie jest przekonanych, czy opozycja potrafiłaby robić to lepiej. Mają ostatni moment, by wyborców do tego spróbować przekonać – mówi „Rz" dr Jarosław Flis, politolog.

2014 rok to podwójne wybory: do Parlamentu Europejskiego i samorządów lokalnych. Ich wynik może mieć przełożenie na utrzymanie sympatii wyborców w kolejnych, dla polskich polityków najważniejszych wyborach – parlamentarnych i prezydenckich w 2015 r.

Jak pokonać rządzącą już szósty rok Platformę Obywatelską? Zdaniem ekspertów w najlepszej sytuacji jest PiS, które po prawej stronie sceny politycznej ma pozycję hegemona. Projekt Solidarnej Polski, mający być w zamierzeniach Zbigniewa Ziobry alternatywą wobec PiS, nie zyskał dotąd uznania wyborców. Z kolei SLD i Ruch Palikota niemal równo dzielą się lewicowym segmentem wyborczym.

Rozmówcy "Rz" zwracają uwagę, że pogłębiający się kryzys gospodarczy sprawi, iż wyborcy będą szukać dla rządu alternatywy w postaci silnej, stabilnej partii. Taką zaś może być ugrupowanie Jarosawa Kaczyńskiego, jeśli tylko uniknie wewnętrznych podziałów. W czasach zapaści gospodarczej do urn chodzi mniej wyborców niż w czasach prosperity, a to oznacza, że żelazny elektorat PiS towarzyszący tej partii od lat mimo ostatnich porażek jest cennym kapitałem.

Ale by wygrać, politycy PiS muszą przechwycić elektorat konserwatywny światopoglądowo, lecz liberalny gospodarczo, zrażony ewentualnymi błędami rządu.

Zdaniem rozmówców „Rz" może się to udać, jeśli partia wróci do kampanii gospodarczej podobnej do tej, jaką prowadziła jesienią. Wtedy PiS nie tylko dogonił PO w sondażach, ale przez pewien czas wygrywał z partią Tuska.

– PiS powinien przestać oskarżać rząd o grzechy śmiertelne, a zacząć wytykać te drobne gospodarcze, społeczne, odczuwane boleśnie na co dzień przez społeczeństwo. I na tym tle ponownie przedstawiać swoje propozycje gospodarcze i ekonomiczne – komentuje Flis.

Nasi rozmówcy mówią też, że wbrew przekonaniu części prawicowego elektoratu o konieczności „zjednoczenia prawicy" połączenie PiS i Solidarnej Polski nie byłoby dobrym pomysłem. Dlaczego? Bo  różnica w poparciu między nimi nie da zauważalnego bonusu wyborczego.

– W takiej sytuacji PiS powinien tworzyć nową jakość i ignorować problem Ziobry. Można to robić metodą „na Glińskiego", przenosząc ciężar w stronę centrum i spychając mniejsze ugrupowania na margines – mówi Flis.

Tym bardziej że polityczny radykalizm, zwłaszcza w okresie kryzysu, pozwoliłby konkurencji i niechętnym wobec PiS mediom przypinać partii Kaczyńskiego łatkę awanturniczej. Oznacza to, że w swojej retoryce PiS powinno unikać oskarżeń rządu o zdradę, zależność wobec Rosji czy Niemiec, a skupić się na wytykaniu zapaści w służbie zdrowia, edukacji, sytuacji emerytów.

Z jednej strony pozwoli to sięgnąć po elektorat zniechęcony PO, z drugiej zbuduje wrażenie, że PiS ma wizję działania, wokół której można zbudować koalicję zdolną sięgnąć po władzę. Ale to zadanie może być najtrudniejsze do wykonania.

–  Największą przeszkodą jest fakt, że na czele partii stoi Kaczyński mający olbrzymi negatywny elektorat. Gdyby na czele partii stał ktoś pokroju prof. Glińskiego, cieszący się większym zaufaniem społecznym, szanse na zwycięstwo PiS byłyby większe, a tak jest tylko iluzoryczne – twierdzi prof. Kazimierz Kik, politolog.

Nie daje on natomiast żadnych szans na wygranie wyborów ani Sojuszowi Lewicy Demokratycznej, ani partii Palikota. Dlaczego? Jego zdaniem przy rosnącym rozwarstwieniu społecznym i socjalnym w Polsce obie partie głoszą hasła socjalliberalne, a przez to nie reprezentują najbiedniejszych. W dodatku ani Palikot, jako były członek PO, ani Miller, były premier, nie są dla lewicowego elektoratu wiarygodni.

– Najważniejsze zadania dla lewicy na nadchodzący czas to odzyskiwanie wiarygodności ideowej – mówi  prof. Kik.

Zdaniem politologów SLD ma jednak szansę, by w nadchodzących wyborach zdobyć ok. 15-proc. poparcie i zostać trzecią siłą w Sejmie. Jak to zrobić? Zrezygnować z haseł i postulatów światopoglądowych.

– Walka z Kościołem, legalizacja związków partnerskich czy in vitro. Dla polityków lewicy są to oczywiście ważne sprawy tożsamościowe, ale ogółu Polaków to nie interesuje. A wystarczy spojrzeć na wyniki badań, by uznać, że takie pomysły lewicy szkodzą – mówi Flis.

Sojusz, który przez lata budował wśród lewicowego elektoratu swoją polityczną tradycję, powinien unikać też mariażu z Ruchem Palikota, który spora część wyborców odbiera jako element happeningu politycznego. – Polska polityka zna wiele efektownych samobójstw, a sojusz SLD z Palikotem  to byłoby właśnie takie samobójstwo – ocenia dr Rafał Chwedoruk, politolog z UW.

Jego zdaniem Ruch Palikota może jednak znaleźć się w następnych wyborach w Sejmie, o ile najbliższy rok poświęci wzmacnianiu struktur i zmianie wizerunku politycznego. Tak, by pokazać, że jest partią polityczną z konkretnymi propozycjami.

Jeśli PiS nie zmarnuje najbliższych 12 miesięcy, za rok na polityczny ring może wyjść z realnymi szansami, by rzucić na deski Platformę Obywatelską, a do grona liczących się ugrupowań ma szansę dołączyć również partia Leszka Millera. 2013 rok zadecyduje też o politycznym być lub nie być walczących o przeżycie Solidarnej Polski i Ruchu Palikota.

– To, że obecny rząd nie umie rządzić, że nie radzi sobie z problemami, wie już bardzo wielu wyborców. Ale też bardzo wielu nie jest przekonanych, czy opozycja potrafiłaby robić to lepiej. Mają ostatni moment, by wyborców do tego spróbować przekonać – mówi „Rz" dr Jarosław Flis, politolog.

Pozostało 87% artykułu
Polityka
Donald Tusk podsumował pierwszy rok rządu. „Wiemy, jakie są priorytety”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sondaż: Jak wielu Polaków jest rozczarowanych Donaldem Tuskiem?
Polityka
Piotr Serafin dla „Rzeczpospolitej”: Unijny budżet to polityka zapisana w cyfrach
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Hołownia w Helsinkach, czyli cała naprzód na północ